A co jeśli to słowa o nas świadczą a nie czyny?

Często słyszę, że to nie słowa a czyny są ważne. Że nie ma nic złego w tym, że facet nie mówi nam, że kocha – ważne, aby to okazywał. A jeśli zwrócimy komuś uwagę, powiemy “weź zważ na słowa, nie odzywaj się jak jakiś burak”, to usłyszymy, że “to nie słowa o nas świadczą. Ważne, są czyny!”.
Ale czy aby na pewno drogi Internauto?

A co jeśli to słowa o nas świadczą a nie czyny?

Trudno w Internecie dostrzec czyjeś czyny. Wszak nikt nas nie kopnie, popchnie i nie uderzy zza klawiatury. Jedyne co widzimy w Internecie to słowa. A tych słów jest tam masa!

Kiedyś Internet był miejscem anonimowym. Można było wejść na forum i jako gość skomentować post – miło, wulgarnie, z szacunkiem lub bez – jak kto chciał. Dziś korzystamy z facebooka. Wielu z nas ma tam swoje zdjęcia. Wpisuje imię, nazwisko, miejsce obecnej pracy. Każde wypowiedziane słowo podpisane jest naszym wizerunkiem. Każde! Ale nie każdy zdaje sobie z tego sprawę.

Pokaż mi swoje komentarze a powiem Ci kim jesteś! 

Internet, facebook dał nam ogromną możliwość. Bez wychodzenia z domu możemy rozmawiać z setkami ludzi równocześnie i to na różne tematy. Kiedy jest nam w pracy smutno – musimy udawać, że wszystko jest ok. A Internecie – nie! W Internecie, w końcu możemy być sobą! Możemy mówić co myślimy. Możemy pokazać jak bardzo jesteśmy wrażliwi. Możemy wyrzucić z siebie cały ból, cały żal, którego rodzina nie zrozumie. Nikt nas nie zrozumie, jak bratnia dusza na drugim końcu świata.
W Internecie możemy być sobą. Możemy czuć się panami świata! Możemy dojechać kogoś, że publikuje post nie na temat grupy, że “mój to się pisze przez ó a nie u – do szkoły się cofnij”. Tej samej szkoły, w której uczono nas kultury. Że można być szczerym i nie sprawiać przy tym przykrości. W której wpajano nam szacunek do drugiej osoby.  W Internecie możemy pokazać naszą prawdziwą twarz. Możemy być wulgarni, obrażać innych i szydzić z nich. Możemy pokazać kim tak naprawdę jesteśmy. Jaki mamy charakter. Jak bardzo jesteśmy toksyczni, wredni i złośliwi – tak z natury. Tacy prawdziwi my. Sam na sam ze sobą, gdy nikt nie widzi.

 

Z racji prowadzenia bloga o tematyce związków, często siedziałam na różnych grupach tematycznych: psychologicznych, o toksycznych relacjach, o szczęściu, o Bogu, urządzaniu mieszkania. Każda z grup z założenia miała pomagać. A jednak w każdej były hieny. O grupach ślubnych nie wspominając, w których nie jedna panna młoda biorąca ślub kościelny, deptała inną pannę młodą ślubnymi szpilkami.
W każdej grupie były wampiry emocjonalne. Od samego czytania ich komentarzy człowiekowi odechciewało się wszystkiego. Najlepsze co można było zrobić – to wyłączyć komputer.

Ci wszyscy ludzie nie robili nic złego. Byli po prostu szczerzy. Przecież to czyny świadczą o ludziach, a nie słowa. Ważne, by pokazywał, że kocha. Nie musi tego mówić. Ale która z Was chciałaby dostać bukiet z wielkich, różowych róż o aksamitnych płatkach, podszyty najgorszymi epitetami?
Jak byście zareagowały, gdyby Wasz facet dał Wam ten ogromny bukiet mówiąc: to dla ciebie ty kurwo, byś pamiętała do kogo należysz. 

Nasze dobre gesty nic nie znaczą, gdy nie mają potwierdzenia w słowie.

Dlatego zapraszam Was drogie Panie, do mojej grupy na facebooku. Miejsca, w którym nie ma miejsca na negatywne emocje i toksycznych ludzi! W której nie narzekamy, nie marudzimy, a doradzamy sobie i odpoczywamy od tego całego syfu, które czyha na nas na każdym kroku. W grupie cieszymy się życiem i inspirujemy!

 

Katoliki jebane w I dzień Świąt wyrzuciły psa na ulicy

Katoliki jebane w I dzień Świąt wyrzuciły psa na ulicy

I Dzień Świąt. 25 dzień grudnia. Dochodzi godzina 13. Właśnie wracamy w trójkę ze Śląska. Byliśmy odwiedzić teściów. Wspólnie zjeść kolację wigilijną, wspólnie pójść do kościoła, wspólnie śpiewać kolędy. Pojechaliśmy tam we trójkę – ja, mąż i nasz pies znajda.
W czasie powrotu do Warszawy odpalam fejsa. Scrolluję tablicę. Widzę post o psie, który błąka się po moście Siekierkowskim. Czytam komentarze.

Katoliki jebane w I Dzień Świąt wyrzuciły psa na ulicy

Wiecie, długo wahaliśmy się czy przygarnąć Czarka, naszego psa. Z jednej strony mieszkamy w bloku, w małym mieszkaniu. Dla tak dużego psa jak on – to może być męczarnia. Kilka razy w roku wyjeżdżamy też na różne blogowe konferencje – nie ma mowy byśmy zostawili go samego w domu.
Ale z drugiej strony – czy lepiej będzie psu na dworze? Niedługo miała nadejść zima. Czy te 2-3 weekendy spędzone poza domem mają zaważyć na tym, że pies będzie na ulicy lub w schronisku? Nie!
– No cóż Dawid… – będziemy musieli szukać takiego noclegu, w którym będziemy mogli być z Czarkiem. 
– A co z konferencjami?
– Będziemy musieli wyskoczyć na 2 godzinki, wyjść z nim i wrócić. 
– To co, bierzemy?
– Tak! 

I niewiele myśląc mamy nowego domownika!
Dla Czarka musieliśmy lekko przeorganizować mieszkanie. Musieliśmy dokupić dywany, bo ślizgał się na panelach. Tuż po jego wzięciu okazało się, że ma babeszjozę. Codziennie jeździliśmy z nim 20 km do weterynarza, po pracy, w godzinach szczytu poza Warszawę. Okazało się też, że problemy żołądkowe nie były wynikiem kleszcza, a wrażliwych jelit. Do końca życia Czarek będzie musiał jechać na jednej karmie, a my będziemy musieli mieć zawsze przy sobie tabletki specjalnie robione przez farmaceutę. Okazało się, że jak Czarek tylko coś poliże (nie mówiąc już o zjedzeniu) to dostanie sraczki.

Kiedy tak wracaliśmy z Czarkiem ze Śląska, kiedy czytaliśmy komentarze typu…:
“Katoliki jebane w I Dzień Świąt wyrzuciły psa na ulicy”
“Jebane katoliki jadą do innych katolików nawpierdalać się a wcześniej psa wyrzucają”
“Katole pierodolone. Tu psa wyrzucają, na moście żeby jakiś samochód go potrącił, a potem do kościółka idą”
“Co za popierdoleni ludzie! Żeby wypadek mieli za to co zrobili” 
…zrobiło nam się cholernie przykro.

Wiecie, już abstrahując od wszystkiego – ale były Święta. Pierwszy dzień Świąt. Większość z nas spędzała ten czas na kolacji Wigilijnej, przemierzała setki kilometrów by spędzić ten wyjątkowy wieczór z bliskimi; a kilkoro ludzi zaczęło wyzywać nas, katolików, od “jebanych” i “pierdolonych” tylko dlatego, że były Święta.
Czy ktoś wiedział, kto wyrzucił psa z samochodu? Nie.
Czy ktoś wiedział jakiego byli wyznania? Czy w ogóle w coś wierzyli? Nie.
Ktoś w Święta wyrzucił psa z samochodu – i to był powód by zwyzywać, pluć jadem, poniżać i szydzić z tych wszystkich, którzy wierzą, i którzy przygarnęli psa. Bo katoliki.

Wiecie, ja nie dziwię się, że wielu ludzi nie czuje magii Świąt. Trudno jest cieszyć się ze spotkania z bliskimi, trudno jest być szczęśliwym, doceniać co się ma, doceniać możliwość spędzenia wspólnie chwili – kiedy jest się tak okropnie przepełnionym toksycznymi emocjami. Kiedy nie potrafi się chociaż na trzy dni powstrzymać od przeklinania, od życzenia innym śmierci, od rzucania kamieniami. Od osądzania.

Jeden dzień. Czy naprawdę tak trudno na jeden dzień stać stać się człowiekiem? Jeden dzień z 365. Jeden! Jeden…

Jedyne słuszne podsumowanie roku jakie powinnaś zrobić!

Szalenie modne i popularne są podsumowania roku. “Każdy szanujący się bloger powinien zrobić podsumowanie roku” – można by zarzucić takim, równie śmiesznym co moda, frazesem. W zeszłym roku pisałam, że nie wiem o co chodzi w tym podsumowaniu. Dla mnie to był jakiś idiotyzm. Popisywanie się, chwalenie tym, co udało nam się osiągnąć, masowe obrastanie w pawie piórka bo właśnie dziś, właśnie zaraz, za kilka godzin i dni – wkraczamy w nowy, obowiązkowo lepszy, rok! Musimy pochwalić się dotychczasowymi osiągnięciami by wszyscy inni widzieli, że przyszły rok będzie dla nas jeszcze lepszy!
Niedobrze się robi.

Jedyne słuszne podsumowanie roku jakie powinnaś zrobić!

Kilka dni temu siedzieliśmy sobie z Mężem i rozmawialiśmy o naszym życiu, naszym związku. Rozmawialiśmy o tym jak bardzo zmieniliśmy się między ślubami (jeśli czytasz nas od niedawna to wiedz, że najpierw wzięliśmy ślub cywilny a po roku kościelny), jak zmieniły się nasze zachowania po wspólnym zamieszkaniu na swoim.
I wiecie, wtedy zrozumiałam czego powinno dotyczyć podsumowanie roku. Powinno dotyczyć – nas. Mnie.

To jest ten moment, kiedy nie powinniśmy skupiać się na swoim życiu, a na sobie!
Koniec roku to idealny moment by zastanowić się czy jestem taką osobą, jaką chciałabym być. Czy w tym roku traktowaliśmy ludzi tak, jak sami byśmy chcieli być traktowani. Czy jesteśmy takim człowiekiem, który budzi w nas podziw!

 

W ciągu tego roku częściej pytałam. Częściej dociekałam, dzięki temu uniknęłam szybkich przytaknięć, które powodowałyby złą opinię o rozmówcy.
Któregoś razu, w poprzedniej pracy, rozmawiałam z jednym kierownikiem. Kierownik mówi: no co za idiota z tego pracownika! Już chyba 4 raz pyta mnie, na którą ma przyjść jutro do pracy.
W pierwszej chwili pewnie bym się zaśmiała mówiąc, że faktycznie coś dziwny typ. Ale nie tym razem. Tym razem dociekałam: 
– A to stary czy nowy pracownik?
– No nowy.
– Jak długo tu pracuje?
– Parę dni. 
– Ma tu jakichś znajomych?
– No ci ze stanowiska. 
– No to może oni go wkręcają w to, że jednak ma przyjść na 24 a nie 12h?
– No może… .
– No to w sumie dobrze, że przychodzi do ciebie – kierownika – i upewnia się. Słabo by było jakby nie przyszedł do pracy lub został dużo za dużo.
– No w sumie… . 

Z tej sytuacji byłam z siebie bardzo zadowolona! Nie poszłam za jednoosobowym tłumem, nie myślałam jak “każdy” i miałam swoje zdanie. Nie bałam się pytać i zwracać uwagi na niesprawiedliwość! Ta sytuacja nauczyła mnie nie osądzać – nawet wtedy, kiedy widzę czyjś post w Internecie, na fejsie, na grupie i z pozoru, wydaje się być łatwa, śmieszna, idealna do kpienia.
Zdecydowanie – w tym toku nauczyłam się pytać dlaczego

 

W tym roku, bardziej niż kiedykolwiek, nauczyłam się traktować ludzi równo, bez względu na to, czy pełnią stanowisko wyższe, czy niższe od mojego. Dzięki temu zyskałam wspaniałych ludzi, którzy umilali mi czas w pracy, którzy wzruszyli mnie prezentem na odchodne i na myśl których robi mi się niesamowicie miło i mam z nimi kontakt do dziś! Najlepsi ludzie jakich poznałam! – Poza podziałami! 

 

W tym roku mniej się też denerwowałam. To co zawsze mnie wkurzało, irytowało – zaczęłam obracać w żart. Naucyzłam się odpuszczać, nie brać wszystkiego do siebie. Dzięki temu uniknęłam wielu kłótni, wielu nieprzyjemnych atmosfer. Dzięki temu zyskałam dużo śmiechu, wygłupów, radości.

 

W tym roku przekonałam się, że będąc prawdziwą sobą mogę zyskać wspaniałych przyjaciół, wiele szczęśliwych chwil, wewnętrzny spokój i radość nie tylko odwagi z bycia sobą, ale i z codziennych dni!

Jeśli miałabym zachęcić kogoś do zrobienia podsumowania roku – zachęcałabym go właśnie do takiego podsumowania. Do popatrzenia na siebie, a nie swoje dokonania. Bo to co nam się udało to owszem, zasługa nas samych, ale i szczęścia, znajomości, pomocy. To może być zasługa ludzi dobrych, choć my sami dobrzy nie jesteśmy. A to jacy MY jesteśmy – jest tylko i wyłącznie zasługą nas samych. I to powinno się liczyć w podsumowaniu roku – to jak MY się zmieniliśmy i jakie mamy zdanie o prawdziwych nas.

Jesteście zadowolone z tego kim jesteście? Z tego jak się odnosicie do innych ludzi w pracy, szkole, Internecie? Jesteście z siebie dumne, czy jest Wam głupio? 

Kiedy czujemy się bardziej nagie niż w łóżku

Kiedy byłam nastolatką zaczytywałam się w książkach Paulo Coelho. Dawid śmiał się ze mnie, że czytam jakieś głupie książki  o miłości dla małolatek. A jednak! W jednej z książek przeczytałam, że kiedyś chodziło się do kawiarni, na spacery i rozmawiało się; poznawało i tworzyło więź.
Nie wiem już, która to była jego książka, ale te słowa utkwiły mi w pamięci najbardziej! Jak dzisiaj oglądam stare filmy i widzę w nich parę (czy to dwie koleżanki, dwóch chłopaków czy jego i ją) gdzieś tam z tyłu głowy czuję ten wspaniały klimat wspólnego przesiadywania w kawiarni, w parku i poznawania sekretów.

kiedy czujemy sie bardziej nagie niz w lozku

Kiedy czujemy się bardziej nagie niż w łóżku

I wiecie, tak się zastanawiam – kiedy przestaliśmy chodzić na randki do kawiarni, a zaczęliśmy chodzić na łyżwy? Nawet na randce musimy być wiecznie w ruchu. Wiecznie patrzeć wszędzie byle nie na siebie. Chodzimy do kin, gdzie słowem nie można się odezwać, a największe zbliżenie to dotknięcie się dłońmi i picie wspólnej, rozwodnionej koli.

Wchodzimy w związki, łączymy się sakramentem, przysięgamy miłość, wierność i uczciwość, a kiedy przychodzi co do czego nie potrafimy powiedzieć co czujemy, co nas martwi, nad czym się zastanawiamy.
Oglądałyście ten film dobrze się kłamie w miłym towarzystwie? Ileż niewypowiedzianych nigdy słów tam padło! Dlaczego?

Wiecie jaki jest problem współczesnych, młodych par? Nie potrafią mówić. Nie mają odwagi spojrzeć w oczy, przytulić się i powiedzieć co ich wkurzyło, zabolało, czym się martwią. Jeśli chcą powiedzieć o uczuciach, poruszyć przykry temat – piszą – na fejsie, w smsie. Tworzą elaboraty słowem się nie odezwawszy.

Współczesne pary razem śmieją się, bawią i wygłupiają. Nie czują skrępowania, kiedy stojąc przed sobą rozpinają kolejne guziki koszuli. Nie czują skrępowania rozpinając stanik i ściągając majtki. Nie czują skrępowania leżąc obok, obnażając najintymniejsze części ciała.
Współczesne pary czują skrępowanie mówiąc, że zabolał ich wczorajszy tekst, zachowanie sprzed tygodnia. Wolą zrobić awanturę, wykrzyczeć wszystko byle nie to co czują. Obrazić, znieważyć byle nie obnażyć się z emocji.I tak się zastanawiam, jak mamy być szczęśliwi, kiedy się wstydzimy? Kiedy nie możemy być do końca wolnym, do końca sobą? Gdzie mamy być sobą jak nie w swoim domu, przy najbliższej osobie? Osobie, którą w końcu sami wybraliśmy… .

Czym jest ta magia Świąt, którą wszyscy czujemy

Nie macie czasem tak, że ktoś z rodziny zaprasza Was do siebie czy to na Święta, czy to na zwykły obiad, zwykłe spotkanie a Wy zdawkowo odpowiadacie “tak, tak trzeba będzie się spotkać”, albo z góry mówicie “oj nie wiem czy dam radę, chciałabym ale sam rozumiesz..”?
Mi raz zdarzyło się odmówić wizyty. Nie byłam z tą osobą zżyta, choć był to członek mojej rodziny. Ta osoba była mi bliska, spotykaliśmy się kilka razy w roku, ale nie było między nami szczególnej więzi.
Przyjechaliśmy do tej osoby na chwilę. Miała problemy z komputerem i chciała by Dawid coś tam naprawił. Wtedy faktycznie nie mogliśmy zostać, a tym bardziej napić się wódki – jechałam do pracy na popołudnie. I wiecie co? Więcej się nie zobaczyliśmy. Zwykłe potknięcie się na schodach sprawiło, że przy Świątecznym stole będzie nas o jedną osobę mniej… .

czym jest magia swiat

Czym jest ta magia Świąt, którą wszyscy czujemy

Kiedy byłam dzieckiem, magią Świąt były dla mnie opowieści o Mikołaju. To było wyczekiwanie pierwszej gwiazdki i prezentów pod choinką. Wspólne siedzenie przy stole w eleganckich strojach. W białej koszuli i czarnej spódniczce. W lakierkach. Białych rajstopkach.

Kiedy byłam starsza, dopiero randkowałam z Dawidem, magią Świąt było dla mnie pędzenie na autobus z wielką walizką. Choć przystanek miałam po drugiej stronie ulicy, wychodziłam 15 minut wcześniej. Tak na wszelki wypadek, żeby nie uciekł. Na dworze było ciemno, i ja sama stojąca na przystanku w oczekiwaniu na autobus, który zawiezie mnie na dworzec. To były 4 godziny w pociągu.
To był sms: jestem już w Sosnowcu.
To sms: Ja już na Ciebie czekam Kochanie.
I uścisk. Łzy wzruszenia. Złapanie za ręce. Wspólna droga do domu. W końcu się widzieliśmy!

 

Teraz jestem już całkiem duża. I szalenie wkurza mnie, kiedy słyszę te stękania “eh… musimy jechać do teściów/do rodziców. Tyle kilometrów! Cały dzień w samochodzie. Pewnie będą korki… . 5 dni wolnych od pracy, a ja nic nie odpocznę w te Święta. Co to za Święta, że ludzie wszędzie pędzą?! Boże, jeszcze prezenty musze kupić. Nie wiem nawet co!”

Strasznie dużo narzekań słyszę przed świętami. Jakby ludzie ich nie lubili. Jakby woleli już siedzieć w robocie. Ale kiedy już przychodzą Święta, kiedy przychodzi Wigilia – wszyscy są wzruszeni. Każdy patrzy na siebie wielkimi z radości oczami i śmieje się. Dla niektórych w tym momencie czas się zatrzymuje. Łapią się pod stołem za ręce. Inni patrzą na siebie wtedy takim spokojnym, czułym wzrokiem i mocniej w uśmiechu zaciskają usta. Rozumieją się bez słów, w ciszy, choć dookoła gwar.

Wiecie czym jest ta magia Świąt, którą tak wszyscy czujemy? To jest to jechanie 4 godziny w pociągu, 5 godzin samochodem 20 kilometrów, i świadomość, że zaraz wszyscy się spotkamy. To wygospodarowanie kilku godzin, jednego weekendu by wszyscy zgromadzili się przy jednym stole. By ładnie się ubrali i już w progu przywitali się radosnym okrzykiem Hej, Wesołych Świąt! i mocno, mocno uściskali! Jak nigdy. Jak nigdy przez poprzednie i następne 364 dni.

Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie – Perfetti sconosciuti

Zastanawiałyście się kiedyś nad tym z kim i o czym rozmawiacie przy użyciu telefonu komórkowego? Jakie załatwiacie sprawy przez sms? I czy faktycznie nie macie tajemnic przed swoimi przyjaciółmi i partnerem?

Fabuła

Film opowiada o grupce wieloletnich przyjaciół, która spotyka się na kolacji. W pewnym momencie jedna z kobiet, Eva, wpada na pomysł: od tej chwili czytamy na głos każdego maila, każdy sms i każdą rozmowę prowadzimy przez głośnik. – W końcu – wszyscy sobie ufali. Mówili o wszystkim. Wszyscy (prócz jednego mężczyzny) byli w związku małżeńskim – co jak co , ale siebie nie powinni się wstydzić, a tym bardziej mieć tajemnic.

I tak nagle niewinna gra komedię – zamieniła w dramat!

Film prócz oczywistego przesłania, że a) łatwo ufamy i powierzamy tajemnice. Coś wiemy, powinniśmy zachować tylko dla siebie, ale to przecież moja żona, a to moja przyjaciółka, a mój maż. Tylko powiedziałem i nie mogłam zachować dla siebie – dla jego dobra, oraz że b) tego co jest naprawdę ważne, co spędza nam sen z powiek – nie mówimy nikomu. Czaem bo nie chcemy ranić, czasem – bo się wstydzimy. A czasem bo boimy się reakcji zaufanych osób., pokazuje, co zrobił z nami świat technologii. Co zrobiły z nami komunikatory. Ile w nich intymności, pokus i naiwności.

Czy możecie powiedzieć, że przez komunikator jesteście takie same jak na żywo?
Czy mówicie o wszystkim swoim partnerom?
Czy miałybyście odwagę przeczytać każdego smsa na głos i każdą odpowiedź do niego?

 

 

 

Ranking najbardziej wpływowych blogerów i MY!

Dzień jak co dzień. Poniedziałek. Wstałam dziś dużo wcześniej niż zwykle przez zły sen. Szybko ogarnęłam się i pojechałam do pracy. Dzień jak co dzień. I nagle dźwięk telefonu. Brzdęk z gratulacjami – jesteśmy w rankingu najbardziej wpływowych blogerów! Znaleźliśmy się we “wschodzących gwiazdach blogosfery”!
To niesamowite!

Ranking najbardziej wpływowych blogerów i MY!

Wiecie co jest tak bardzo niesamowite w tym wszystkim? Że zawsze myśleliśmy, że jesteśmy za mali. Że jest tak wielu wspaniałych blogerów, że nie mamy szans na zauważenie nas. Po cichutku rozmawialiśmy sobie jak by to było fajnie, ale to tylko takie rozmowy – nie brane na serio.

Ale wiecie, każdy kiedyś jakoś zaczynał. I za nami stoi kilkoro blogerów. Gdyby nie ich pomoc, dziś nie dostalibyśmy tylu ciepłych słów!

Oni najbardziej na nas wpłynęli

 

MatkaWygodna i MatkaNieWariatka wprowadziły nas w blogosferę. Opowiadały jak, co z czym i dlaczego. Pokazywały, tłumaczyły, dodawały wiary w siebie! Są jak nasze blogowe matki, które trzymały nas za rączki i uczyły stawiać pierwsze kroki.
Przed założeniem MyNaSwoim.pl nie czytaliśmy prawie żadnych blogów. Dzięki nim – dowiedziałyśmy się kto kim jest, co tworzy, na co dzielą się blogi. To od ich dowiedzieliśmy się o konferencjach dla blogerów.

 

 

 

Socjopatka – nie rozumiem jak mogła nie znaleźć się w rankingu. Jest najlepsza! Jest moją inspiracją do pisania, do wychodzenia poza swoją strefę komfortu, do odważenia się i robienia nowych rzeczy. Kiedy mam doła, kiedy chcę ponarzekać – ona mi pomaga. I to przez jej bezinteresowność i chęć pomocy mamy dziś tak wspaniały kontakt. Jest najlepsza!
Nie bez powodu zaprosiliśmy Dagmarę i Bartka na nasz ślub. I do końca życia będę im wdzięczna za to, że nakręcili nam filmik ze ślubu! Najlepszy prezent i najlepsza pamiątka!
Wzrusz razy milion!

 

 

Alabasterfox – posiadaczka najpiękniejszego instagrama i jeszcze piękniejszego instastory! Jej kadry, kolory, zmysł estetyczny powodują we mnie ogromną zazdrość! Rok walczyłam z naszym instagramem. Nie wiedziałam jakie konto chcę prowadzić. Nie wiedziałam co chcę na nim umieszczać. Kiedy na jednej z konferencji wystąpiła ona – byłam w szoku, że to Polka! A kiedy napisałam do niej wiadomość, zwykłe pytanie, prośba o radę – rozpisała się! Jej odpowiedź była przesympatyczna i wyczerpująca.
Za każdym razem zachwycam się, kiedy spotykam tak dużych ludzi, którzy są tak ciepli, serdeczni, nie dzielą ludzi na kategorie.
Dzięki niej wiem już JAK chcę prowadzić nasz instagram!

To są moje takie 4 perełki w morzu blogów. Nasz ranking najbardziej wpływowych blogerów na nas.

 

A teraz zobaczcie najbardziej inspirujące konta na instagramie! 

[wc_row]

[wc_column size=”one-half” position=”first”]

 

[/wc_column]

[wc_column size=”one-half” position=”last”]

 

[/wc_column]

[/wc_row]

 

Wiecie, z początku ten post wydawał mi się głupiutki. Jak aktor, który wychodzi po otrzymaniu oscara (albo jak w naszym przypadku – nominacji) i ze wzruszeniem mówi: chciałbym podziękować mamie, tacie, rodzinie i przyjaciołom bo zawsze mnie wspierali i gdyby nie oni… . Ale cholera to prawda! Tak właśnie jest! W chwilach, kiedy jesteśmy szczęśliwi, kiedy ktoś nami robi taką przyjemność – nie sposób nie pomyśleć o tych, dzięki którym.

Sukces nigdy nie jest wynikiem jednej osoby. Udanego związku też się nie da stworzyć w pojedynkę.

 

Quiche – przepis mojego męża!

Quiche zawsze zamawiam jak jesteśmy w kawiarni. Kocham ten smak! To połączenie składników, konsystencję – coś wspaniałego! Wyobraźcie sobie moją radość, kiedy Dawid postanowił zrobić ją na obiad! Wyszło przepysznie, a moje serduszko skradł na nowo.

quiche przepis

Quiche – przepis mojego męża

[wc_row]

[wc_column size=”one-third” position=”first”]

Farsz:

suszone pomidory: 1/3 słoiczka
jajka: 3 szt
żółtka: 2 szt
ser cheddar: 150g
salami cienko pokrojone z orzechami
szpinak mrożony: 800g
sól: 1 łyżeczka
pomidory koktailowe: garść
zioła prowansalskie: 1 łyżeczka
śmietanka 30%: 400g
oliwki czarne: garść
czosnek: 1 ząbek

[/wc_column]

[wc_column size=”one-third”]

Ciasto:

mąka: 200g
masło: 100g
jajka: 1 szt
woda: 2 łyżki
cukier: 1 łyżeczka

[/wc_column]

[wc_column size=”one-third” position=”last”]

 

[/wc_column]

[/wc_row]

Temperatura pieczenia ciasta: 200stC
Czas pieczenia ciasta: 15 minut
UWAGA: piec z obciążeniem (można na ciasto wysypać ziarna cieciorki)

Zdjąć obciążenie ciasta i piec 5 minut.

Temperatura pieczenia ciasta z farszem: 160-170stC
Czas pieczenia ciasta z farszem: 38 min

 

Sposób przygotowania ciasta:
1. Łączymy wszystkie składniki na ciasto i wygniatamy.
2. Wyrobione ciasto zawijamy w folię i odstawiamy na 1 godz do lodówki.
3. Ciasto cienko rozwałkowane układamy w tortownicy

Uwaga: nie smarować blachy tłuszczem

 

Sposób przygotowania farszu:
1. Łączymy dobrze odsączony szpinak, jajka, żółtka, czosnek sprasowany, śmietanę, oliwki (pokrojone na pół), suszone pomidory (posiekane w paseczki, dobrze odsączone), ser, pieprz świeżo zmielony (do aromatu).

 

Sposób przygotowania quiche:
1. Spód ciasta wykładamy salami tak, żeby plasterki nachodziły na siebie
2. Wlewamy farsz
3. Wkładamy w ciasto pomidorki koktajlowe*
4. Możemy posypać serem
5. Układamy na wierzch plasterki salami najlepiej tak, jak będziemy kroić porcje. **

 

* nie wrzucałem ich w czasie przygotowywania farszu żeby się nie rozciapciały
** po upieczeniu quiche ciężko się kroi wierzchnie salami, więc można go w ogóle nie dawać albo pokroić drobniej

 

Koniecznie (!) musicie spróbować zrobić ją w domu. Koniecznie! To coś tak nieprzyzwoicie pysznego… – będziecie zachwycone! Z tego przepisu mieliśmy około 10 porcji. Jako ciekawostka powiem Wam, że koszt 1 kawałka w restauracji to około 15 zł. Koszt zrobienia jej samemu w domu – około 4  zł! :)

Polecam Wam to danie zwłaszcza wtedy, kiedy mają przyjść goście! Danie jest (można powiedzieć) jednomiskowe i mało po nim sprzątania – a to najważniejsze przed każdą imprezą. I jest to też coś, czego na co dzień w domu się nie robi – zaskoczenie gości murowane!

Pierniki świąteczne – uproszczony przepis

Zawsze mi się wydawało, że dużo trudniej jest zrobić pierniczki świąteczne od kruchych ciastek. Twarde na zewnątrz, miękkie w środku – to przekraczało moje kulinarne możliwości. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy okazało się, że pierniki robi się nade błyskawicznie! Tradycyjnie – przepis troszkę uprościłam, co by nie było za dużo babrania i sprzątania.


Przepis na świąteczne pierniki

[wc_row]
[wc_column size=”one-third” position=”first”]

Składniki na pierniki:
2 szklanki mąki pszennej
2 łyżki miodu
1/2 szklanki cukru
1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 opakowania przyprawy piernikowej
1 łyżka masła
1 jajko
1/4 szklanki mleka
[/wc_column]
[wc_column size=”one-third”]

Składniki na lukier:
1 białko
1 szklanka cukru pudru

[/wc_column]

[wc_column size=”one-third” position=”last”]

Czas pieczenia: 10-15 minut
Temperatura: ok. 180stC[/wc_column]

[/wc_row]

PRZEPIS NA SWIATECZNE PIERNIKI

Przygotowanie ciasta:
1. Do garnuszka dodajemy miód i na małym ogniu upłynniamy.
2. Do miodu dodajemy masło i mieszamy do rozpuszczenia.
3. Całość z garnuszka dodajemy do mąki i mieszamy nożem.
4. Dodajemy odpowiednio: cukier, sodę, przyprawy, jajko – cały czas wszystko mieszając.
5. Dodajemy podgrzane mleko i wygniatamy do uzyskania gładkiej masy, średnio twardej, gęstej.

Foremkowanie:
1. Blat/stolnicę podsypujemy maką i rozwałkowujemy ciasto na grubość max 1 cm.
Ja zrobiłam cieńsze z myślą o zawieszeniu ich na choince.
2. Wykrawamy pierniki foremkami
3. Pierniki układamy na blasze w odstępach około 2 cm (pierniki będą rosły).
Opcjonalnie: dla uzyskania “błysku” pierniki przed włożeniem do piekarnika można posmarować roztrzepanym białkiem.

Przygotowanie lukru:
1. Roztrzepać białko
2. Stopniowo dodawać cukier puder
3. Mieszać widelcem do uzyskania jednolitej masy

Uwaga: jeśli okaże się, że ciasto jest zbyt rzadkie, można dodać odrobinkę (!) wody. Odrobinka to mniej więcej 1/2 korka od butelki z wodą.
Uwaga: Dekorujemy pierniczki po upieczeniu :)

przepis na pierniki świateczne

Ze względu na brak rękawa do nakładania lukru i umiejętności do jego stworzenia – za rękaw posłużyła mi śniadaniówka przebita wykałaczką. Działa!