Znasz to powiedzenie: wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma? Ono idealnie pasuje, kiedy zastanawiamy się, czy lepiej pracować dla kogoś, czy na własny rachunek. Każda forma pracy ma swoje wady i zalety. A jedną z największych bolączek pracy na swoim jest… brak balansu, równowagi między pracą a domem. Tym bardziej, kiedy nasze biuro (czyli komputer) – znajduje się w naszym domu.
Co możesz zrobić, aby nie mieć poczucia bycia w pracy non stop? O tym opowiem Ci w dzisiejszym podcaście!
Organizacja pracy będąc na swoim wbrew pozorom nie jest prosta. Tym bardziej trudno odnaleźć się w nowej rzeczywistości, kiedy wcześniej przez wiele lat pracowało się na etacie. Czas pracy od do, lista obowiązków na dany dzień z góry określona, ba, każdy pracownik odpowiedzialny za coś innego, swoją wąską dziedzinę – to jest coś, z czym przyjdzie nam się zmagać, a o czym nie myśli się przechodząc na swoje.
Bo będąc na swoim nagle okazuje się, że nie jesteś tylko specjalistką świadczącą konkretną usługę, ale musisz być przy tym również: księgową, graficzką, content writerką, strateżką, ogarniaczką, i wiele innych. Ale jesteś sama. A Twoja doba, nie jest z gumy. Właściwie, to ile godzin ma Twoja doba?
Jak wygląda Twój czas pracy?
Kiedy zakładałam swoją firmę, nie wiedziałam jak będzie wyglądał mój dzień. Miałam pierwsze zlecenia, sama praca zajmowała mi raptem 20 godzin w miesiącu, a ja byłam zmęczona jakbym pracowała na dwa etaty! Codziennie spędzałam po kilkanaście godzin przy komputerze! Tak, dobrze słyszysz. Codziennie spędzałam kilkanaście godzin przy komputerze, z czego finalnie fakturę wystawiałam na 20 godzin.
Jak to mówi Doktor Ania: to był kurwa dramat! Byłam okropnie rozregulowana i bardzo się bałam. Kiedy pod moje skrzydła przychodziła nowa klientka, stawałam na rzęsach, aby była ze mnie zadowolona. Dosłownie w nocy o północy potrafiłam wstać z łóżka, podejść do komputera i odpisać na wiadomość. Moja wysokowrażliwość, silne poczucie odpowiedzialności i chęć pomagania innym były głośniejsze niż zdrowy rozsądek.
Aż do pewnego wieczoru. A raczej pewnej nocy, kiedy to o 23 zabrzęczał mój telefon. Powiadomienie od klientki. Sięgnęłam po telefon najdelikatniej jak umiałam, aby nie zbudzić męża i nagle usłyszałam: chyba sobie kpisz. To już jest przegięcie.
Do dziś mam tę scenę przed oczami.
Nie wiem co bardziej wybrzmiewało w głosie mojego męża: rezygnacja? frustracja? złość? bezsilność?
Ale wiedziałam jedno: miał rację. To było chore! Zachowywałam się jakbym była Andreą z filmu Diabeł ubiera się u Prady, która dostawała białej gorączki za każdym razem, gdy pisała do niej Miranda Presley. Ale ja nie chciałam skończyć jak Andrea. Rozwalić sobie związek przez klientkę.
Wiedziałam, że muszę coś zmienić, bo tak dłużej nie pociągniemy. Musiałam wprowadzić drugą zasadę w swojej własnej firmie: w tygodniu pracuję do godziny 16.00, a w weekendy nic – zero. Weekend rzecz święta, czas dla siebie i rodziny, a rzeczy święte… trzeba święcić.
Teraz, każdą współpracę, którą nawiązuję, zaczynam od ustalenia zasad współpracy. Specjalnie podkreślam tu słowo “współpracy”, bo to kolejna, trzecia z moich zasad. I to jest do zapamiętania: to, że świadczymy komuś usługę nie znaczy, że mamy się na wszystko godzić. Jak to powiedziała kiedyś jedna z dyrektorka w firmie w której pracowałam: z niewolnika nie ma pracownika. Choć ona powiedziała to w dość nieprzyjemnej sytuacji, to słowa jak najbardziej są cenną lekcją. Pracując z innymi, świadcząc usługę – podejmujemy się współpracy. Każdemu z nas powinno zależeć na tym, aby współpraca przebiegała w jak najlepszej atmosferze, z jak najlepszym porozumieniem i oboje powinniśmy mieć ten sam cel. Ale przede wszystkim współpraca polega na tym – że jesteśmy wobec siebie równi.
Jeśli ja czuję, że moje wartości i moje podejście do pracy dość mocno mija się z drugą osobą – rezygnuję. Bo żadne pieniądze nie są warte tego, aby ktoś nie okazywał nam szacunku. Pieniądze nie są warte tego, aby cierpiało nasze małżeństwo, nasz związek, rodzina.
A świat – świat nie lubi próżni. Wierzę, że na miejscu tej osoby szybko pojawi się nowa i to bliższa moim wartościom.
I tak na koniec uśmiechając się troszkę do przeszłości powiem Ci: kiedy odchodziłam z etatu, moja szefowa powiedziała mi: Asia, nigdy nie będzie tak, że będziesz się lubić ze wszystkimi, z którymi będziesz pracować.
Kiedy zakładałam swoją działalność to była pierwsza zasada jaką ustaliłam w swojej własnej firmie: będę pracować tylko z takimi ludźmi, którzy mają podobne wartości do moich i z którymi będę się lubić!
Wierzę, naprawdę wierzę w to, że tylko wtedy, gdy mamy wspólne wartości – jesteśmy w stanie osiągnąć szalenie ogromny sukces! Dlatego rada ode mnie – pokieruj swoją firmą i swoimi zasadami tak, abyś nie była niewolnikiem w swojej własnej firmie. Tylko człowiek wolny jest w stanie tworzyć cuda.
I tej wolności i cudów Ci życzę.
Pst! Przygotowałam dla Ciebie arkusz PDF, dzięki któremu w prosty sposób wyznaczysz zasady dla swojej firmy i wprowadzisz do niej więcej spokoju.
Ściskam Cię mocno
Asia
Pobierz PDF