Każdy chce szczeniaczka. Ale czy to dobra decyzja?

utworzone przez | lis 5, 2020 | Lifestyle | 0 komentarzy

Kiedy poczujemy chęć posiadania psa – każdy z nas, w pierwszej chwili, myśli o szczeniaczku. I ja się kompletnie temu nie dziwię! Wszak sami przygarnęliśmy kilkumiesięczną Lupo do naszej rodziny i dokładnie z tych samych powodów, co inni. Szczeniaczki są po prostu przesłodkie.

Czy jest coś lepszego niż możliwość wychowania psa od maleńkości? Od przeżycia z nim całego jego życia?

Tak…

Czego nie chciałam wiedzieć adoptując szczeniaka

Lupo była nam pisana i nie ulega to żaden dyskusji! W dniu, w którym pożegnaliśmy Czarka, jej poprzednika, ona została przywieziona z interwencji do Warszawy. W jakiej miejscowości się urodziła? Nie wiem. Ale wiem, że wraz z rodzeństwem urodziła się w starej szopie. I wiem, że przez kilka godzin próbowała złapać ją straż miejska. I złapali – ją jako pierwszą. W krzykach, wyciągając do niej ręce, szarpią ją.
Kiedy Lupo trafiła do domu tymczasowego – przez dobę nie chciała wyjść z klatki, tak bardzo się bała.
A konsekwencje tej krótkiej przeszłości – my widzimy do dziś.

Lupo jest cudownym psem!
Jest w niej mnóstwo radości, ale też i bardzo dużo strachu. Uwielbia biegać wolno po dworzu, ale boi się dźwięków – boi się samochodów, wybuchów, obcych ludzi. I choć uwielbia być głaskaną i czuć bliskość drugiego człowieka – boi się wyciąganych do niej rąk, także naszych, choć naszych już coraz mniej.

Kiedy przygarnęliśmy szczeniaka myśleliśmy, że bierzemy psa bez przeszłości. Psa, którego będziemy mogli obdarzyć przeogromną miłością, który będzie z nami szczęśliwy. Psa, który tak jak Czarek będzie naszym wiernym kompanem.
Ależ my się pomyliliśmy!

Lupo, choć jest szczeniakiem, dźwiga ogromny ciężar lęku ze sobą. Choć była maluszkiem, cały czas pamięta moment, w którym próbowano ją złapać. Pamięta ręce, obcych ludzi, zakamarki, w których się próbowała schować. I choć jest z nami już rok, choć widzimy, że jej strach jest coraz słabszy, widzimy, że on wciąż jest. I jest częścią niej.

Adoptując Lupo nie zdawaliśmy sobie też sprawy, że pies może być aż tak żywiołowy, pełen energii. Czarek był spokojny, psy rodziców także są spokojne, choć bardzo absorbujące. Ale nie ma w nich tyle energii, co w małej Lupo.
Szczeniak w bloku? Na 54m2?
To nie był dobry pomysł.

Uczenie szczeniaka sikania na dworze mieszkając na 4 piętrze?
To też nie był dobry pomysł.
I nie wiedziałam, że nauka sikania Lupo na dworze będzie wiązała się z wychodzeniem z nią na spacer co kilka godzin – także – w środku nocy, zimą…

Lupo jest przesłodka!
Jest chodzącą słodyczą. Uwielbiam na nią patrzeć i szalenie rozbraja mnie jej mimika. Na jej pyszczku widać wszystkie emocje jak na dłoni. Widać, kiedy się boi, kiedy jest szczęśliwa, kiedy chce się bawić. Można z niej czytać jak z otwartej książki. Ale mimo wszystko… – drugi raz na szczeniaka bym się nie zdecydowała. Tym razem – przygarnęłabym starszego psa.
Psa, który już potrafi załatwiać się na dworze.
Psa, w którym nie ma już tyle energii.
Psa, który potrafi zrozumieć w jakimś stopniu swoje emocje.

Lupo wprowadziła do naszego domu mnóstwo radości. Jestem do niej szalenie mocno przywiązana, i ona do mnie również. Odkąd pracuję z domu, wszędzie gdzie idę lub jadę – biorę ją ze sobą, żeby nie musiała dostawać sama. Na wzajem zapewniamy sobie towarzystwo.

Ale adoptując psa – nie możemy kierować się tylko słodyczą. Słodycz w końcu przemija. Każdy szczeniak dorasta. A to co pozostanie z nami na lata, to ogromna miłość. Bez względu czy weźmiemy starego psa, czy szczeniaka – on nam odda całe swoje serduszko. A naszą rolą jest się tym serduszkiem dobrze zaopiekować.
Pies nigdy nie jest winien błędów człowieka.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *