Jak pies przypomniał nam o wadze bliskości

utworzone przez | mar 1, 2018 | żyć lepiej | 1 komentarz

Każdy z nas, Was, ma jakieś swoje rytuały. Jakieś czynności, które wykonuje codziennie. Z początku niektóre z tych rytuałów bawiły mnie. Bo to jest śmieszne, kiedy codziennie robisz to samo, dzień w dzień o tej samej porze.
U nas jedną z takich czynności jest na przykład parzenie kawy/herbaty.
Zazwyczaj ja wstaję jako pierwsza, robię sobie herbatę i dla Dawida kawę. Gdy kawa jest gotowa budzę Dawida. Zawsze! Ten opornie ale wstaje, idzie do kuchni, podchodzi do tej swojej kawy i pyta śpiąc:
– Słodziłaś?
– Nie – odpowiadam. I trochę do niego, ale jakby bardziej do siebie, rzucam – przecież nigdy nie słodzę. 

Jak pies przypomniał nam o wadze bliskości

Jednak wiecie jak to jest – poranki często gęsto są w biegu. Szybkie śniadanie, kawa, herbata, ogarnianie i fru do pracy.
10 godzin poza domem, zmęczenie, powrót, obowiązki. Wyjście z psem, ogarnięcie mieszkania i siebie po całym dniu.
Powrót męża, szykowanie obiadu i sam obiad, wymiana kilku zdań.
W końcu relaks! Każde idzie w swoją stronę, w swoje pasje, w to co daje mu odprężenie. I tak do wieczora, aż przyjdzie czas na sen.
W tym pędzie nie ma bliskości.
Zauważyliście może u siebie, że wchodząc do domu rzucacie “cześć kochanie, jak tam w robocie?” bez większego skupienia na sobie uwagi?
Na co dzień zapominamy jak ważny jest dotyk zimnych dłoni męża, który właśnie wszedł do domu, jak ważny jest jego zapach, który działa na nas kojąco. Jak ważny jest ciepły policzek ukochanej, który w mig rozgrzewa.W całej tej codziennej walce między zmęczeniem a obowiązkami, między tym co musi być zrobione a zwykłą ochotą nic nie robienia zapominamy o bliskości. Zapominamy, jak ważne jest by choć na chwilę zatrzymał się czas – dla nas.
Wiecie czego nauczył nas ostatnio Czarek, nasz pies? By w momencie, kiedy jedno z nas wraca do domu, drugie jak ten pies podeszło do drzwi przywitać się.
Zazwyczaj było tak, że ja pierwsza wracałam do domu. Wychodziłam z Czarkiem, ogarniałam co nieco dom i czekałam na Dawida. Kiedy przychodził Dawid – Czarek już czekał u drzwi. A ja? – na kanapie. Z kanapy widziałam Dawida, mówiliśmy sobie cześć i dopiero witaliśmy się, gdy Dawid już wszedł do salonu. Ale wcześniej – Dawid witał się psem. I między innymi to zachowanie sprawiło, że Czarek zaczął wprowadzać do naszego życia swoją hierarchię.
Nie mogliśmy dopuścić do tego, aby w oczach Czarka on (pies) był ważniejszy ode mnie.
Teraz mamy nowy rytuał. Kiedy jedno z nas wraca do domu – drugie już czeka na niego w korytarzu, przy drzwiach – jak ten pies.
Wiem, że brzmi to śmiesznie, może nawet ma troszkę zły wydźwięk, ale taka jest prawda – trudno jest stworzyć więź, bliskość, kiedy nie stać nas nawet na to by ruszyć tyłek z kanapy aby się przywitać. Nie da się być blisko nie poświęcając sobie czasu, uwagi, skupiając 90% uwagi na sobie i tylko 10% na partnerze. Nie da się.
Czarek uświadomił nam, że bez względu na to jaki jest nasz dominujący język miłości, jak lubimy dawać i otrzymywać uczucie miłości – nic nie zastąpi poświęconej uwagi ani czasu. Nic nie zastąpi troski, ani komentarza “ale masz zimne ręce”, “ale jesteś cieplutka”.
Nie stworzy się udanego związku ciągle siedząc na kanapie.

1 komentarz

  1. Marta Naturalna

    Asiu, jak zwykle trafiasz w sedno! Też muszę zacząć zwracać na to uwagę, bo różnie z tym u nas bywa. Niekiedy czekam w drzwiach lub już z okna w kuchni macham mężowi, ale czasem siedzę na kanapie i czekam aż to on wejdzie i się przywita.

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *