Weekend we Wrocławiu – co zobaczyć, co zwiedzić, co wiedzieć

utworzone przez | sie 18, 2019 | Lifestyle | 0 komentarzy

Spędzenie weekendu we Wrocławiu to było nasze marzenie od trzech lat. Trzy lata zabieraliśmy się za wyjazd do Wrocławia, i za każdym razem coś krzyżowało nam plany – a to brzydka pogoda, gdzie cały weekend lało jak z cebra, a to świeżo przygarnęliśmy psa, więc wyjazdy nie były nam już w głowie, a to wzięliśmy ślub – więc zmieniły się priorytety.
Za każdym razem było coś!

Aż w końcu powiedzieliśmy BASTA! Czas odpocząć!

Weekend we Wrocławiu – co zobaczyć, co zwiedzić, co wiedzieć

W tym roku skrupulatnie zaplanowaliśmy wakacje. Po dwóch dniach spędzonych w Zabrzu – przyszedł czas na wymarzony Wrocław i legendarne krasnale. To było jak oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę w Wigilijną noc. Przebieraliśmy z nogi na nogę aby móc wreszcie wyruszyć w miasto!
Ale nim to nastąpiło… – zacznijmy od początku.

Zakwaterowanie

Zatrzymaliśmy się w świeżo powstałym hotelu – Art Novis. Choć hotel swoim wystrojem nawiązuje do paryskiego szyku, nie brak w nim pozłacanych wykończeń mebli, marmurowych detali, dywanów od piwnic po strych, swoją historią zadziwi nie jedną osobę.
Jeszcze kilka lat temu ten, budynek powstały w roku 1907, należał do Wyższej Wrocławskiej Szkoły dla dziewcząt. Mieszkała w nim dyrekcja szkoły, nauczyciele, a nawet szkolne pielęgniarki. W późniejszych latach budynek przekształcono na szkolną bibliotekę. A dziś, pod okiem konserwatora zabytków, obiekt został przekształcony na hotel.

Jednak przechodząc z recepcji do pokoju – można poczuć szkolną atmosferę, klimat szkolnego budownictwa. Piętra, które dzielą poszczególne pomieszczenia, półpiętra, schody, które choć są obite tkaniną to skrzypią pod stopami… . W tym jest magia.
Co ciekawe – budynek nie ma windy. Wnętrze budynku choć zostało odnowione – zachowało pierwotną konstrukcję. Nie wprowadzono żadnych zmian w rozkładzie pomieszczeń.

Z odrobiną wyobraźni – można poczuć się jak w przedwojennej szkole… .

 

hotel Art Novis

hotel Art Novis

 

Jeśli chcielibyście wynająć jeden z siedemnastu apartamentów w hotelu Art Novis – to na hasło

my na swoim dostaniecie 10% zniżki od aktualnej ceny!

 

Odra i mosty

Będąc we Wrocławiu nie mogliśmy odmówić sobie podróży Odrą. W upalny dzień odrzańska bryza była dla nas zbawieniem! To właśnie płynąć stateczkiem zaznaczaliśmy na mapie telefonu miejsca, które bezwzględnie musimy odwiedzić.
To właśnie płynąc Odrą przekonaliśmy się, że Wrocław nie na darmo nazywany jest miastem mostów. I miastem zakochanych… .

Zwiedzanie ZOO

Wizyta we Wrocławiu znaczyła dla nas jedno – musimy odwiedzić Wrocławskie ZOO! To było dla nas tak oczywiste, jak to, że dwa plus dwa równa się cztery. Tyle dobrego słyszeliśmy o Wrocławskim ZOO, że po prostu musieliśmy tam być.
Za radą recepcjonistki bilety do ZOO kupiliśmy przez Internet. I to była najlepsza rada jaką mogliśmy dostać! Kolejki do kasy sięgały przynajmniej dwóch godzin stania, a my, dzięki Internetowemu biletowi – weszliśmy na teren ZOO bez jakiegokolwiek czekania.

To co nas zachwyciło w ZOO najbardziej, to czas karmienia uchatek. Trenerka opowiedziała o tym jak karmią uchatki (takie foki z uszami), jak przy tym sprawdzają ich stan zdrowia, uzębienie, czy nie są w ciąży. Trenerka zapewniała, że każda czynność, którą wykonują uchatki jest zgodna z ich naturalnym zakresem ruchów i to nie jest coś, co jest ponad ich naturalne możliwości. A za każdą poprawnie wykonaną komendę – uchatki dostawały rybkę.

Najdziwniejszym stworzeniem jakie widzieliśmy, było zwierzątko, którego nazwy nie pamiętamy, a które żyje w ziemi, w totalnej ciemności. To było dla nas coś niesamowitego – zobaczyć zwierzę, którego w normalnych warunkach nie bylibyśmy w stanie zobaczyć. To zwierzę było malutkie, wielkości dwóch chomików domowych, pozbawione jakiegokolwiek futerka/włosów/sierści. Nie miało oczu, ani, jak nam się wydaje, uszu. Miało wykształcony pyszczek, skórę, tułów, łapki i nic poza tym. Żyło w kompletnych ciemnościach. Coś niesamowitego! I do takich warunków można się przystosować.

 

To co jednak nas bardzo zniesmaczyło – była ilość plastiku w wybiegu dla zwierząt. Mimo krat, mimo siatek – w wybiegach mogliśmy dostrzec plastikowe łyżeczki/łopatki do lodów, słomki, smoczki i zakrętki od butelek. Dla nas to było zadziwiające – jakim cudem te rzeczy dostają się na wybieg. Co trzeba zrobić aby być wychylonym i zrzucić łyżeczkę do lodów lub słomkę? Jak rodzice dbają o dzieci, skoro w wybiegach dla zwierząt znajdują się smoczki?!

To czego nam natomiast zabrakło to pracowników ZOO. Zabrakło nam ludzi, którzy opowiadaliby o tych zwierzętach i pilnowaliby porządku.
Kiedy byliśmy w oceanarium – przynajmniej trzem osobom zwróciliśmy uwagę, że tutaj nie można robić zdjęć z fleszem – jak głosiła naklejka na każdej szybie.
Zabrakło nam kogoś z obsługi ZOO, kto by powiedział “hej, to zwierzątko (tak jak jest napisane na karcie informacyjnej) ma bardzo wyczulony słuch – nie stukaj w szybę!”. Rodzice z zachowania dzieci nic sobie nie robili… .
A szkoda – bo takie zachowania szkodzą zwierzętom.

Dom bez okna

Będąc we Wrocławiu odkryliśmy dwa budynki z oknem bez okna. Okazało się, że w czasie odnawiania budynków brak okna w jednym miejscu na tyle doskwierał restauratorom, że postanowili namalować brakujące okno.
Kiedy się o tym dowiedzieliśmy – nie mogliśmy uwierzyć! Uparcie szukaliśmy, który to budynek puszcza do nas oko.

Estetyka – kto by się spodziewał, że aż tak będzie ważna w historii miasta?

Hulajnogi

We Wrocławiu przełamałam swój strach przed hulajnogami elektrycznymi! To właśnie tam pierwszy raz na nich jeździliśmy. W porównaniu do Gdyni, w którą odwiedziliśmy po Wrocławiu, Wrocław posiada zdecydowanie bardziej przystosowaną infrastrukturę do hulajnóg niż Gdynia.
Dopiero kiedy człowiek porusza się na takim sprzęcie – docenia gładki asfalt i brak kocich łbów.

Skrycie Wam powiem, że powoli sami przymierzamy się do kupna takiej hulajnogi… .

 

Restauracje

Czy wiecie, że Wrocławiu zjedliśmy największe lody?
Kiedy staliśmy przed wyborem idealnego smaku, powiedziałam do Dawida, że wezmę trzy kulki. W głowie miałam kulki takie Warszawskie, klasyczne, typowe. Ale to co dostaliśmy – przerosło nasze najśmielsze oczekiwania! Dostaliśmy ogromne łopatko-kulki lodów! Jedna Wrocławska gałka to przynajmniej dwie Warszawskie lub Gdyńskie.
Zdecydowanie były warte swojej ceny!

Na mapie Wrocławia znaleźliśmy też genialną knajpę!
W tygodniu do każdej kawy jest śniadanie za 1 grosz. Nasze śniadanie wyniosło więc… – 16 zł dla dwóch osób!
Minus knajpy natomiast był taki, że… – kierowniczka sali opieprzyła nowo zatrudnionego kelnera za to, że z ogródka weszliśmy do środka lokalu.

Niby rozumiemy, że w knajpie, do której klienci jeszcze przed otwarciem ustawiają się kolejkami, jest podział kelnerów na sektory, ale mimo wszystko to dziwne, że jak usiądziesz na dworzu to nie możesz wejść do środka. A jednak dla nas – wdychanie papierosów do śniadanie nie należy do najprzyjemniejszych kulinarnych doznań.

We Wrocławiu odkryliśmy bardzo klimatyczne restauracje.
To co nas zaskoczyło, to wiele restauracji i knajp ma bardzo przemyślany wystrój. Lokale nie są podobne do siebie, nie są nijakie. Nawet na rynku wrocławskim, gdzie ruch jest cały czas i wystrój lokalu nie musi być istotny, nie musi przykuwać uwagi turystów aby tam weszli – wnętrza lokali zaskakiwały dobrym smakiem, oryginalnością.

Wrażenia

Co jakiś czas widzę w Internecie pytanie: gdzie lepiej zamieszkać – we Wrocławiu czy w Krakowie? W Krakowie byłam zakochana przez wiele lat, to tam podjęliśmy decyzję o ślubie, wspólnym zamieszkaniu i wspólnym życiu. Rozkochaliśmy się w tym spokoju i przestrzeni.
Kilka dni spędzonych w Krakowie sprawiło, że zaczęliśmy nawet szukać tam mieszkania!

Ale po tych trzech dniach spędzonych we Wrocławiu – ach, trudno powiedzieć, które miasto jest lepsze do zamieszkania.
Wrocław zrobił na nas niesamowite wrażenie. W porównaniu do Krakowa jest zdecydowanie bardziej romantycznym miastem.
Chodząc po uliczkach Wrocławia mieliśmy wrażenie jakbyśmy… – byli w mieście zakochanych. Jakby uliczkami tego miasta chodziły same szczęśliwe pary. Ilość parków, zieleni, alejek… – to robiło wrażenie. Nie wspominając już o ogrodzie japońskim!

napis na ławce: czy warto było? Tacy młodzi

Wrażenie na nas zrobiły też te słynne Wrocławskie krasnale. Nie spodziewaliśmy się, że… – jest ich ponad pięćset!
Czy wiecie, że są dostępne aplikacje, w których można z innymi ludźmi ścigać się o to, kto pierwszy znajdzie wszystkie krasnale?
Mistrzostwo!

Dawid swojego pierwszego krasnala już znalazł :).

 

 

Wrocławiu – myślę, że spotkamy się prędzej niż myślisz… .

Wpis powstał w ramach współpracy z hotelem Art Novis

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *