Kiedy półtora roku temu urządzaliśmy nasze gniazdko, nie myśleliśmy o jego stylu. Trzymaliśmy się kilku zasad jak urządzić mieszkanie, aby wyglądało spójnie, abyśmy mogli w nim naprawdę wypocząć, zwłaszcza psychicznie, ale o stylu w żadnym wypadku nie myśleliśmy. To miało być mieszkanie do mieszkania. Miało być funkcjonalnie i samo się sprzątać.
Ale takiego wystroju to my się nie spodziewaliśmy!
Urban Jungle – tak zmieniło się nasze mieszkanie po roku
Zaczęło się niewinnie, od jednej, dużej rośliny – palmy areki. Palma miała zapełnić pustkę między kanapą a stołem, nic więcej. Jednak drzewko szybko zaczęło rosnąć i “wchodzić” nam na kanapę. Musieliśmy zmienić jej miejsce, a między meblami znów pojawiła się przestrzeń, której długo nie potrafiliśmy zapełnić.
W między czasie do naszego mieszkania dochodziło coraz więcej roślin. Pojawiły się fikusy, które zaczęły zdobić sekretarzyk, oraz najbardziej PRLowska roślina – paprotka. Dziś dumnie zdobi naszą meblościankę, która bez roślin była jak żołnierz bez karabinu. Bo kto z nas nie pamięta tych paproci u babci w mieszkaniu? Codzienne doglądanie paproci sprawia mi największą radość ze wszystkich roślin. To jest dla mnie najtrudniejsza w pielęgnacji roślinka! Jej pod żadnym pozorem nie mogę zostawić “samopas”.
W naszym domu pojawiło się też kilka sukulentów. Aloes, który rośnie jak szalony i tylko rozsadzamy go do następnych doniczek, haworsja, sansewierie: ‘Honey Boney’, zeylanica oraz cylindrica ‘Mini Rocket’.
Pełnię szczęścia w naszej miejskiej dżungli dopełniły dwa pieniążki – pilea peperomioides. Jest to tak wdzięczna roślina, tak piękna, że aż nie można się nie uśmiechnąć na jej widok. Szczęście w najczystszej postaci! O dziwo, choć są z tej samej “matki” rosną diametralnie odmiennie! Jedna pięknie, a druga – kapryśnie nie rośnie.
Te wszystkie, i inne rośliny które mamy sprawiły, że pomysł z zagospodarowaniem pustej ściany stał się banalnie prosty! Obrazy z tropikalnymi grafikami od MyScandi! Cóż innego mogłoby być? Zieleń przełamana brązem, szarością oraz różem.
Grafiki staraliśmy się dobrać tak, aby kolorem nawiązywały do kolorystycznej bazy naszego mieszkania, były spójne z wnętrzem, a nie dobrane przypadkowo, oraz aby ich widok przenosił człowieka w inne miejsce.
To jest coś, co jest dla nas szalenie ważne – nasze mieszkanie ma być naszą odskocznią od rzeczywistości. Ma być naszym światem, ma nas relaksować i odprężać. Tu mamy być u siebie. Po swojemu. Nie chcieliśmy zwykłego, “bezpłciowego miejskiego” mieszkania. Chcieliśmy mieć coś, co oddaje nas. W czym widać nasze charaktery.
Kocham patrzeć na te czarne, ciemne kolory, za którymi stoi Dawid, i na zieleń – którą wybrałam ja. Całe nasze mieszkanie to przemycanie elementów kobiecości i męskości. Przeplatanie dwóch sił i charakterów – dwóch osób. Nas.
To jest wspaniałe, że żyjąc razem nie szukamy jednego, wspólnego stylu, nie próbujemy być jednością, nie szukamy czegoś, co pokazywałoby n a s jako całość, tylko tworzymy całkiem nowy styl łączący nasze osobiste upodobania. To jest najlepsza “rzecz” jaka może nas spotkać w związku: bez względu jak długo jesteśmy razem, wciąż pozostajemy sobą. Żyjemy razem, ale każde z nas ma też swoje życie.
Instagram: mynaswoim
Przepieknie macie :) Przytulnie i z klimatem! Podziwiam za te kwiaty, u mnie wszystko umiera w zawrotnym tempie. Reke do kwiatow mam po babci, ona usmierca glownie paprotki, ja w zasadzie wszystko (kaktus, ktorego Brian mial od 5 lat nie byl wyjatkiem…). Ostatnio sasiadka sie wyprowadzala i dostalo mi sie w spadku piec kwiatkow doniczkowych, o ktore obiecalam dbac jak o swoje. I naprawde dbałam, nie wiem dlaczego wyzionely ducha zanim sasiedzi jeszcze zdazyli dojechac do tego swojego Michigan… Takze zazdroszcze miejskiej jungli!
hahaha rozwaliłaś mnie :D no ale nie oszukałaś – dbałaś dokładnie jak o swoje :D <3 !
Dziękuję! :)
Podoba mi się – tak z klimatem ;) Dodatki wypełniają dom, ja nie mam ręki do kwiatów i zajmuje się u nas tym mąż :D Widzę teraz, że mogłoby być ich u nas więcej ;)
U, jak mąż to nieźle! Szacun! Mój podlewa tylko pomidorki na balkonie :DDDD
Jak przytulnie i klimatycznie ! Ja mam niestety lewą rękę do kwiatków, coś nie goszczą u mnie za długo. Pewnie dlatego, że sporo wyjeżdżam i nie mają regularnego stylu życia ;D Moim ulubionym w domu jest juka, mało wymaga, wdzięczna jest i pięknie się prezentuje ;) Drugim ulubieńcem była pudrowo różowa azalia, niestety uśmierciłam ją ;(