Jako dziecko byłam dość… niesforna. Można powiedzieć, że przez mój brak taktu oraz mówienie rzeczy prosto z mostu często pakowałam się w kłopoty. Najgorzej było w szkole. Wypracowania – zawsze za krótkie, poróżnienia z koleżankami – zawsze za mało sprytna. Wzywanie rodziców na pogawędkę z wychowawczynią było bardziej lub mniej normą. I za każdym razem po wywiadówce – wychowawczyni kuliła po sobie uszy. Ale co się dziwić? Na zebrania zawsze chodziła moja mama!
Musisz coś wiedzieć o mojej mamie – to typowa matka polka waleczna! Co jak co, ale swojego dziecka to ona nie da skrzywdzić. Jest jak lwica broniąca swojego stada. Warunek zawsze był jeden – ona musiała wiedzieć. Nie mogła być zaskoczona przez nauczycielkę.
Więc kiedy w szkole, w liceum, niezbyt ładnie nazwałam koleżankę (och) przy wychowawczyni, ale mając ku temu powody (!) – od razu zadzwoniłam do mamy powiedzieć jej co się stało. Opowiedziałam jej całą sytuację od A do Z. Jak to się zaczęło, co się działo po drodze, i jak się niefortunnie zakończyło. Oczywiście nauczycielka jeszcze tego samego wieczoru zadzwoniła do mojej mamy powiedzieć jej jaka to Asia jest zła i jak brzydko przezwała koleżankę. Koniec incydentu był taki, że… – nauczycielka mnie przeprosiła – jak zawsze.
Muszę przyznać, że to było dla mnie dość dziwne. Za każdym razem, rok w rok w dniu zakończenia roku szkolnego wychowawczyni przepraszała mnie za swoje zachowanie i wyrażała wiarę, jakoby przyszły rok miałby być dla naszej współpracy lepszym. No przyznaj – to jest dziwne. Co za nauczyciel przeprasza ucznia za swoje błędy? No żaden! – chyba, że miał styczność z moją mamą.
Wiesz, teraz jestem już dorosła. Wiele rzeczy umiem, w niektórych jestem lepsza od mamy. Ale… jak przyszedł czas na naszą parapetówkę… – poległam! Jeśli śledzisz nasze instastories to wiesz o czym mówię – o ślimakach drożdżowych! Do 1 w nocy robiłam te pyszności! I nie zgadniesz. Koniec końców i tak z samego rana zadzwoniłam do mamy po pomoc. Pomoc – czyli: mama ratuj! Nie wyszło! Zrobisz mi je?
Wiesz, gdybym robiła je na chłopski rozum to by wyszły. Ale ja – zrobiłam jak poleciła Ania Starmach w swojej książce. I ni huka do ślimaków to nie było podobne. Bardziej wyglądały jakby stado ślimaków popełniło w piekarniku hara-kiri. Niby smakiem broniły się, ba! dzięki mące pszennej pełnoziarnistej były mega dobre! No ale co z tego jak wyglądem… nie zachęcały?
No i mama uratowała imprezę! Zrobiła mega pyszne sałatki i surówki w ilości hurtowej! I jeszcze pyszniejsze słodkości.
Wiesz, czasem te mamy wkurzają. Są nadopiekuńcze, ględzą i marudzą do urzygu. Ale… koniec końców fajnie jest mieć mamę. Niby ględzi nad tym uchem ale chce dobrze. I to jest mega miłe. Fajnie jest mieć kogoś kto tak szalenie mocno chce dla Ciebie dobrze, by Ci się udało, powiodło, byś była szczęśliwa.
Więc jeśli jeszcze masz mamę – idź i ją uściskaj! Mamy są różne, ja wiem – ale one to zazwyczaj lubią. Nawet jeśli Ty jesteś nieprzytulaśna – no zrób jej tą przyjemność. Przecież to jest mama.
Ps. Wiesz, ostatnio często odwiedzam mamę przed pracą. Około 7:20 podjeżdżam do niej coś zabrać, coś jej dać, oddać. I kurcze muszę przyznać – to jest fajne. Fajnie widzieć swoją mamę przed pracą i słyszeć: spokojnej pracy.
Mamy są fajne! – tyle Ci powiem :).
Świetni i trafnie napisane :) Mamy są fajne! :)
Pewnie, że mamy są fajne :) Mamy są potrzebne…I gdy ratują nam tyłek wtedy wiemy, że są niezastąpione, zresztą nie tylko wtedy
Mamy mimo tego, że czasami myślimy, że się wtrącają, są nadopiekuńcze choć już dawno nie powinny to jednak są zawsze taką osobą, do której co by się nie działo można walić jak w dym. :) Ale to cudowne uczucie mieć świadomość, że ktoś taki za Tobą stoi i jest trochę jak cień. Kiedy sobie radzisz kibicuje, wspiera, ale kiedy potrzebujesz pomocy i szybkiego koła ratunkowego to nie zawaha się nim być. Mamy są cudowne ♥ a świat bez tych ciepłych, kochanych i oddanych swoim bliskim istot byłby bardzo szary i smutny :)
Ojej jak słodko to napisałaś :) Ale dokładnie tak jest :)
W sumie mimo tych 26 khem khem lat i tak dzwonię do niej powiedzieć: mama… ślimaczki mi nie wyszły. Jak ty je zrobiłaś?
Cholera no jak by nie patrzył to te mamy serio wszystko wiedzą najlepiej :D