Najdziwniejsze pytanie rekrutacyjne jakie mi zadano!

utworzone przez | mar 6, 2017 | żyć lepiej | 0 komentarzy

Najdziwniejsze pytanie rekrutacyjne jakie w życiu dostałam brzmiało: Jakie ma pani marzenie? Wiesz jak to jest na rozmowach: stres, emocje, dezorientacja takimi pytaniami! Z jednej strony chcesz wyjść na profesjonalną, ale co można profesjonalnego powiedzieć o swoich marzeniach? Pytają Cię o to ludzie, którzy decydują o tym czy dostaniesz pracę, czy nie. Ludzie, których totalnie nie znasz! Marzenia są dość intymną sprawą, więc trudno jest nagle otworzyć się na tyle, aby wykrzesać z siebie coś naprawdę znaczącego.

pytania na rozmowę kwalifikacyjną

Moją odruchową odpowiedzią było – chciałabym wyjechać na wieś. Nawet nie wiesz jak kocham wieś! Ten spokój, ptaki ćwierkające do porannej kawy. Spacery nad rzekę, oglądanie nowo poobgryzanych drzew przez bobry. Ogniska w deszczu i długie rozmowy. Kocham to, że nikt nie zwraca tam uwagi czy instagram jest spójny, czy korzystam z macbooka, samsuga czy iphone’a.
Wieś jest miejscem, chyba jedynym miejscem, gdzie możesz być naprawdę sobą. Bez bycia ocenianym przez innych, bez odczuwania tego wszędobylskiego, mieszczańskiego jadu.

Później zadano mi pytanie, dlaczego prowadzę blog. I to jeszcze o tak dziwnej tematyce, no wiesz, relacje damsko-męskie. I pomyślałam sobie: cholera, chciałabym zmienić świat! Chciałabym, aby ludzie patrzyli na siebie nie tak wrogo. Ludzie – ludzie w związku! Wierzyć mi się nie chce, pojąć nie mogę, co takiego dzieje się z ludźmi, że robią sobie na złość? Że upokarzają się na wzajem, ubliżają sobie?

Rozumiem, że każdy może wybuchnąć. W zależności od ciśnienia na dworze bywam bardziej lub mniej kąśliwa dla Dawida. No nie chcę tego ale zdarza się. Ale nigdy, nigdy-nigdy-nigdy-nigdy nie chodzimy pokłóceni spać. Nigdy nie kończymy dnia z żalem do siebie, z tęsknotą za sobą, za tym, aby nie być nadąsanym na siebie.
Nie rozumiem, jak mężczyzna może uderzyć kobietę, a następnego dnia jak gdyby nigdy nic jedzą razem śniadanie? Nie rozumiem, jak można być w związku, w którym czujemy się opadnięci z sił, wiecznie zmęczeni, zrezygnowani? Czyż miłość nie powinna sprawiać, że kipimy szczęściem? Jesteśmy jak te jednorożce rzygające tęczą? No taka powinna być miłość! Takie powinny być związki!

Nie wyobrażam sobie wracać do domu, czy siedzieć w domu i czekać na męża – bez spoglądania co chwila na zegarek. I nie chodzi o to, że jesteśmy umówieni, w planach mamy superwyjście. Chodzi o to, że zobaczymy się, powiemy sobie jak było w pracy, że jesteśmy zmęczeni, że kebab, może jakiś film? Jak można kończyć pracę i nie czuć euforii na myśl, że wraca się do domu, tylko czuć strach, niepokój, przygnębienie – bo co on znów wymyśli, czego będzie się czepiał, będzie dziś kłótnia czy nie?

Pomijając już tak toksyczne związki, ale zwykłe relacje między ludźmi. Jak można być tak wrednym i złośliwym do drugiej, obcej osoby? Czyż nie lepiej by się nam żyło, gdyby ludzie zwracali się do siebie grzeczniej? Gdyby ludzie pomagali sobie bez względu na wykształcenie, stanowisko, osiągnięcia? Gdyby człowiek człowiekowi dał szansę? Wiesz ile wspaniałych ludzi można poznać będąc nastawionym do nich życzliwie? A ilu mandatów można uniknąć! Przynajmniej dwóch.

Czyż cholera nie lepiej jest czuć szczęście, tą radość w sobie niż gorycz, jad i to “co to nie ja”?

pytania na rozmowę kwalifikacyjną

Gdyby ktoś teraz zapytał mnie, jakie jest moje marzenie powiedziałabym: chciałabym, aby ludzie byli dla siebie serdeczniejsi. Traktowali innych z szacunkiem i nie oceniali zbyt pochopnie. Aby dawali szansę i widzieli w człowieku człowieka.

Obawiam się jednak, że prędzej przeprowadzę się na wieś, niż ludzie zaczną doceniać to kogo mają i nim zrozumieją, jak bardzo mogą zmienić czyjeś życie na lepsze.

 

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *