Problem z rzeczami – o ilości i wartości przedmiotów, które posiadamy

utworzone przez | kwi 17, 2020 | żyć lepiej | 0 komentarzy

W naszym mieszkaniu mamy jeden taki najmniej używany mebel. Ten mebel stoi w salonie i zajmuje jedną czwartą ściany. Ten mebel jest tak bardzo nieużyteczny, że aż pisząc te słowa czuję jak topornie przychodzi mi mowa o nim. Słowa stają się coraz cięższe, ułożenie jakiegokolwiek zdania o nim coraz trudniejsze.
Kiedy patrzę na wszystkie meble w naszym salonie, spokojnie mogę stwierdzić, że jest to najsmutniejszy mebel w całym domu. Jedyna piękna rzecz jak w nim jest, to pudełko obklejone pożółkłym od starości papierem ozdobnym, w którym trzymam skarby z dzieciństwa. Nawet biało-różowa porcelana wygląda w tej gablotce jakoś tak smutno…

Dlaczego piękne przedmioty tracą swój urok?

Problem z moją gablotką jest taki, że zostały w niej umieszczone same piękne przedmioty. Przedmioty, do których mam sentyment, przedmioty pamiątkowe, przedmioty zbyt drogie i zbyt wartościowe, aby używać ich na co dzień. Za szkłem zamknęłam przedmioty, które nie pełnią żadnej pożytecznej funkcji. Przedmioty, po które sięgam raz w roku, lub nie sięgam po nie w ogóle. To przedmioty, które zabrałam z rodzinnego domu z nadzieją na ich wykorzystanie.
Przedmioty niewykorzystywane…

Z czasem, kiedy zapragnęłam mieć mniej zmartwień a więcej spokoju – zaczęłam wyprzedawać przedmioty, które zalegały mi w domu. Sprzedałam lub oddałam kilka torebek. Pozbyłam się prostownicy do włosów, której nie używałam już kilka lat. Nawet aparat fotograficzny kupiony w tamtym roku znalazł już nowego właściciela.
Krok po kroku odgracałam swoją przestrzeń z rzeczy niepotrzebnych.

Ale co zrobić z zastawą z porcelany, którą dostaliśmy w prezencie? 

I choć słowa te mogą zabrzmieć zabawnie, ktoś mógłby przewrócić oczami i rzucić pod nosem “chciałbym mieć takie problemy”, to problem porcelany nie dawał mi spokoju przez wiele miesięcy.
Dzień w dzień siedząc na kanapie na przeciwko gablotki, popijając kawę ze szklanej filiżanki, którą dostaliśmy od znajomych z okazji parapetówki, zastanawiałam się, dlaczego nie korzystam z tej zastawy…? Dlaczego sięgam po  filiżankę z sieciówki, zamiast korzystać z porcelany? Dlaczego zastawę mam wyciągać tylko wtedy, kiedy przychodzą do nas goście…?

Pamiętam wszystkie spotkania, wszystkie święta rodzinne, w których moja mama otwierała drzwiczki komody i wyciągała z niej elegancki komplet talerzy, filiżanek i sztućców. Gdzieś tam zawsze z tyły głowy bawiło mnie to, gdzieś tam rozumiałam ten zwyczaj, ale gdzieś tam też kłócił się ze mną.
Po co tak? Dlaczego? I w końcu zrozumiałam…

Moja porcelana, choć była droga, była bezwartościowa.
Cóż mi było po porcelanie, skoro z niej nie korzystałam? Czy moja codzienność inaczej by wyglądała, gdybym tak po prostu nie miała filiżanek z gablotki?

Bo o wartości przedmiotu decyduje to, jak często z niego korzystamy. Jak bardzo jest nam potrzebny. Jak wiele daje nam radości obcowanie z nim.

I tak od zwykłej filiżanki zaczęła się moja rewolucja na posiadanie!
Sukcesywnie zaczęłam przyglądać się przedmiotom, które mam, i powolutku redukować ich ilość.
Zaczęłam zwracać uwagę na koszulki, w których chodzę. Na skarpetki, które noszę. Na torebki, których używam i na koce, które najczęściej wyciągam z kosza wersalki. Wszystko z czego nie korzystałam, wszystko, czego miałam za dużo, miałam nadmiar – wywiozłam na wieś lub sprzedałam.

Zobacz mój ebook
Jak oszczędzać pieniądze dzięki uważności i życiu wolnej


KUPUJĘ!

Skoro pranie ciemnych rzeczy robię raz w tygodniu, nie potrzebuję dwudziestu par czarnych skarpetek (skoro i tak nie potrafię odmówić sobie przyjemności chodzenia w tych w myszkę miki, a to już dwie pary). Skoro pranie białych rzeczy robię raz w tygodniu – nie potrzebuję dziesięciu białych bluzek – tym bardziej, że kilka ulubionych ciemnych koszulek też mam.
Nie potrzebuję też trzech płaszczy na tę samą porę roku i nie potrzebuję więcej niż jednej pary zimowych butów.

Przestrzeń do życia – to jest coś, czego najbardziej potrzebuję. Wolność, przestrzeń, miejsce na przewiew wiatru.

Wśród treści dotyczących sprzątania, można znaleźć zasadę trzech “p”. Zasada mówi o tym by zachować tylko te przedmioty, które są piękne, pożyteczne i pamiątkowe.
Nie do końca się z tym dziś zgadzam. Dziś uważam, że powinniśmy otaczać się przedmiotami, które są i piękne, i pożyteczne. Przedmiotami, które są pamiątką, ale wartościową. Taką, która przywołuje miłe wspomnienia, która przywołuje wspomnienie cudownych osób.
Jeśli chcemy coś kupić – niech to będzie zgodne z nami w stu procentach! Niech nie będzie przedmiotem, który potrzebujemy na już, na szybko, byle był, byle kupić. Poświęćmy czas na znalezienie takiego przedmiotu, z którego korzystania będziemy czerpać radość. Który miło będzie nam się używało. Który nie będzie nas denerwował za trzy dni, dwa tygodnie…

Otaczajmy się takimi przedmiotami, które odzwierciedlają nas. Wtedy będziemy korzystać z nich w stu procentach! Wtedy to będą naprawdę wartościowe przedmioty. Bo jeśli coś tylko się kurzy, jeśli coś nas tylko denerwuje – to jest po prostu grat, choćby nie wiem ile kosztował.

 

SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS?

SKOMENTUJ GO I UDOSTĘPNIJ
pokaż innym co jest dla Ciebie ważne

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *