Noemi

utworzone przez | lut 12, 2016 | żyć lepiej | 0 komentarzy

Do salonu Noemi weszłam przypadkowo. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że na ulicy Kijowskiej 11 są aż 3 salony z sukniami ślubnymi! Korzystając z okazji, że już tu jestem (odwiedzałam salon Emily), postanowiłam zajrzeć i do tego lokalu. A nuż będę mogła przymierzyć kilka sukni. I wiesz co? To był strzał w 10! Choć pierwsze wrażenie było kompletnie odmienne!

noemi

Wystrój salonu już bardzo dawno temu miał swój okres świetności. Ten łososiowo-świecący kolor był wszędzie! Jeśli szukasz salonu, w którym od wejścia będziesz czuła się jak księżniczka, wystrój, obsługa będą ą i ę – to zapomnij o Noemi. W takim przypadku odwiedź salon La Mariee. Cały czas będę upierać się, że La Mariee powinien być 1 salonem jaki Przyszła Panna Młoda powinna odwiedzić!

Ale wróćmy do Noemi. Wchodzę do salonu i widzę 2 panie za ladą. Nie było jakiegoś skakania od razu wokół mnie. Wszystko na spokojnie. Czy to dobrze, czy źle? No jak powiedziałam – tu jak księżniczka się nie poczujesz. Tu jest spokojnie. Pani wysłuchała jakiej sukni szukam i zaczęła prezentacje tego co ma. Poszło szybko! Na tyle szybko, że obawiałam się, że wizyta w tym salonie będzie stratą czasu.
W części przebieralniczo-pokazowej… – łososiowe, świecące pokrowce na krzesłach! Zero nowoczesności. Ten salon po prostu zatrzymał się w czasie.
Przymierzam jedną suknię, drugą, trzecią… i wiesz co? Bajka! Były cudowne!! Dokładnie takie, jakie miałam na myśli, choć sama nie umiałam określić konsultantce czego szukam. Miałam wrażenie, że suknie w tym salonie są kompletnie inne, od tego co oferowały dotychczas odwiedzone przeze mnie salony. Tu nie było przepychu i kiczu. Te suknie miały smak. Muszę przyznać, pierwszy raz tak na prawdę zachwyciłam się suknią, którą przymierzyłam. Często po powrocie do domu, gdy chciałam w głowie odtworzyć sobie przymierzane suknie – nie pamiętałam ich. Nie pamiętałam szczegółów, tych cech, które miały ją wyróżnić na tle innych. A dziś, w salonie Noemi, przymierzyłam (m.in) 2 suknie, w których się chyba zakochałam! Jedna była bardzo dziewczęca, niewinna – ale nie była jakaś prosta czy super skromna. Jak to określiła konsultantka “ta na pewno nie doda lat”. Druga natomiast, bardzo do niej podobna – klasa i dziewczęcość.

To był też pierwszy salon, w którym konsultantka kilak razy powtarzała “proszę nie sugerować się tym, co mówiły inne salony. To pani ma się dobrze czuć w tej sukni. Proszę się nie sugerować, że ktoś powiedział “w białej będzie pani źle”.  To było bardzo fajne, nienachalne popychanie mnie, w przymierzanie czegoś innego, czegoś nowego.

W czasie przymierzania sukni, wystrój salonu był totalnie nieistotny. Kompletnie nie wpływał na odbiór sukni, nie umniejszał jej, ale też nie robił z niej dzieła sztuki. Tak sobie myślę, że to bardzo dobrze! Nie masz zakrzywionego wizerunku sukni. Wiesz jak będziesz wyglądała w kościele i na weselu. widzisz ją po prostu taką, jaka jest.

A jeśli chodzi o samą konsultantkę, to bardzo miłe, pozytywne odczucia. Było zaangażowanie, profesjonalizm, a przy tym luźna atmosfera. Pamiętasz może, jak opisywałam konsultantkę z salonu Madonna na Marszałkowskiej? Tą, która miała poobdzierany lakier na paznokciach, z jej ust śmierdziało papierosami, a suknie przynosiła nie takie, o jakie ja proszę, a co pierwsze wpadło jej w ręce? Tutaj było zupełnie inaczej! Było schludnie, ładnie, konkretnie, bez przesady i czarująco.

W dwóch słowach: gorąco polecam! :)

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *