Minimalizm – ile to jest przedmiotów?

utworzone przez | lis 23, 2020 | WolnoWolniej | 0 komentarzy

Minimalizm. Druga filozofia, która zaraz po “zero waste”, wzbudza we mnie ogrom mieszanych emocji. Lubię powiedzenia, które mówią, że coś nie jest modą lub ideą, ale jest stylem życia, np. minimalizm to nie moda, to styl życia. To powiedzenie choć ma trochę żartobliwy wydźwięk, to w dosadny sposób pokazuje, w jak bardzo zły sposób podchodzimy do różnych idei, trendów, poglądów.

Bo czym się różni styl życia od mody?

 

 

Minimalizm nie zna liczb

 

Pamiętam moment, w którym pierwszy raz zaczęłam zwracać uwagę na ilość posiadanych rzeczy.
Po wprowadzeniu się do naszego mieszkania, w sypialni mieliśmy (i wciąż mamy) komodę z sześcioma szufladami oraz szafę z trzema drzwiami. Szafa – w połowie (jak nie więcej) wypełniona jest moimi rzeczami: tymi, w których chodzę obecnie oraz tymi, których nie miałam na sobie już bardzo długi czas, ale są zbyt dobrej jakości, żeby je wyrzucić. Nie ma w niej ani jednej rzeczy mojego męża.
Natomiast w komodzie – w jednej szufladzie znajdują się moje perfumy, w innej – pościel. Pozostałe cztery szuflady, do połowy puste, należą do mojego męża. Tylko tam.

To był dla mnie fenomen. Jak można mieć tak mało ubrań?!

Zaczęłam przyglądać się jego stylowi i zachowaniu. Co ubiera, jak często zmienia. Czy w ogóle wystarcza mu tych ubrań?
Okazało się, że tak.

Zaczęłam więc przyglądać się sobie.
Uważnie przyglądałam się swoim wyborom. Analizowałam po jakie koszulki z długim i krótkim rękawem sięgam najczęściej. Które skarpetki, majtki i spodnie są moimi ulubionymi, i w nich chodzę najczęściej. W których bluzach lub swetrach chodzę cały czas, a które po prostu leżą nieużywane.
W tym całym szaleństwie zaczęłam też zwracać uwagę na to, jak często puszczam pranie białych i czarnych/kolorowych rzeczy. Czy to możliwe, aby mając tak niewiele i robiąc pranie raz w tygodniu – wystarczało nam ubrań?!

Cholera jasna, okazało się, że tak!
Nie wiem jak to możliwe, ale okazało się, że tak!

Od tamtej pory zaczęłam redukować ilość posiadanych przeze mnie przedmiotów.

W międzyczasie przeglądałam różne grupy o minimalizmie i co i raz widziałam hasła typu:

  • 1000 rzeczy
  • codziennie jedna rzecz mniej
  • codziennie o jedną rzecz więcej – mniej (czyli dziś pozbywam się jednej rzeczy, jutro dwóch, pojutrze trzech…)

 

Czujecie tę presję? 

Gdybyście miały wyrzucić dziś do śmieci jedną rzecz – co by to było?
A za miesiąc? Gdybyście miały wyrzucić dziś 30 przedmiotów (pozbywając się do tej pory aż 435 (!!)) – co byście wyrzuciły?

Później czytałam posty ludzi, którzy pisali: kocham książki, książki to moja pasja, mam ich mnóstwo, mam się ich pozbyć? Nie chcę. 

I taką myśl miałam, że coś, co miało nas odciążyć, sprawić, że będzie nam lżej, uwolnimy się od władzy przedmiotów nad nami, sprawiło, że jest się tym minimalizmem przytłoczonym, że chęć bycia minimalistą sprawia kłopoty, powoduje zmartwienia, rozterki, frustrację. Powoduje walkę ze swoimi pasjami, czymś, co daje nam radość!

 

Ile więc trzeba mieć, aby nazywać się minimalistą? 

Śledząc różne fora, oglądając wywiady i konfrontując te wszystkie informacje z rzeczywistością, zdałam sobie sprawę, że minimalistą jest się wtedy, kiedy posiada się tylko te rzeczy, które dają nam radość. Które ułatwiają nam życie. Z którymi czujemy się dobrze.
Minimalizm nie ma liczb. Inną ilość sztućców będzie posiadała osoba, która mieszka sama, a inną ilość ta, która ma zmywarkę. A już zupełnie inną – para, rodzina z dwójką dzieci…
Nie można powiedzieć, że minimalizm, to posiadanie 7 par majtek, kiedy pranie puszcza się raz na dwa tygodnie.

Minimalizm to korzystanie z każdej rzeczy, którą się ma.
Cieszenia się z posiadania każdej rzeczy, którą się ma.
To posiadanie ani mniej, ani więcej.
Nic wbrew sobie, ale za to szalenie w zgodzie ze sobą.
To bycie szczęśliwym, że ma się tylko tyle i aż tyle.
Ma się w sam raz.

Żyjemy w czasach dostatku.
Możemy mieć praktycznie wszystko, co tylko chcemy, choć niekoniecznie – jakiej jakości chcemy. Ale jak by nie wyglądało nasze życie – możemy mieć wszystko! Tylko czy to “wszystko” jest nam naprawdę potrzebne?

Zobacz post: Co świadczy o wartości rzeczy.

Minimalizm, wbrew pozorom, nie dotyczy ilości rzeczy, jaką mamy.
Minimalizm dotyczy naszych potrzeb. Naszego poczucia własnej wartości w chwili, w której dla osoby postronnej – mamy niewiele, ale dla nas – wystarczająco.

 

A rzeczy, które nie dają mi już radości – do kupienia znajdziesz tu: second hand wolno wolniej.

wolnowolniej
secondhande

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *