Miał strzelać do wszystkich, którzy będą chcieli uciec – wspomnienia z Powstania

utworzone przez | sie 3, 2017 | żyć lepiej | 5 Komentarze

Kilka lat temu coś we mnie pękło. Nagle, jak za pstryknięciem palcami, miałam dość tej otaczającej nas agresji, złośliwości, upokarzania innych. Byłam przemęczona negatywnymi zewsząd emocjami. Postanowiłam odciąć się od tego! Wymyśliłam sobie, że stworze swój świat i w nim będę żyć. Będę żyć po swojemu. Będę otaczać się tylko tymi ludźmi, którzy są mili, kulturalni, mają podobne zasady do mnie. Którzy nie są zawistni, a spotkania z nimi nie kończą się na krytykowaniu wszystkich i wszystkiego. Zrozumiałam, że lepiej jest mieć jedną zaprzyjaźnioną osobę, jedną osobę, z którą będę mogła spędzić czas tak jak JA lubię, niż siedzieć z grupką znajomych i czuć się obco, czuć, że nie pasuję do nich choć w sumie się lubimy. A przynajmniej jesteśmy na takim gruncie neutralny plus. Ani sobie cieplimy ani wadzimy.
Tworząc swój świat wymyśliłam sobie, że będzie on zwyczajnie pozytywny.

Temat Powstania Warszawskiego budzi wiele negatywnych emocji. Uogólniamy, że Niemcy byli źli, Niemcy mordowali, Niemcy gwałcili i przez nich całe to zło. Ale w czasie Powstania, w czasie wojny, w czasie każdego konfliktu – są ludzie. A ludzie są różni.
Nie wszyscy powołani do służby chcieli zabijać. Nie wszyscy byli źli. Nie wszyscy byli tacy sami.

obozy przejsciowe w krakowie

Tatę (przyp.: mojego pradziadka) złapali w pociągu. Wiózł rzeczy na handel. Złapali go i do Krakowa go dali do obozu przejściowego. Nie pamiętam co to był dokładnie za obóz bo byłam mała. Ale z tego obozu wywozili wszystkich do Oświęcimia…  . I tata w tym obozie przejściowym poznał pewną panią. Rozmawiali sobie, tata był bardzo kulturalnym i przystojnym mężczyzną. Jak tej pani było zimno, bo to taki wieczór był, że zimno było a oni tam na dworze siedzieli, to tata dał jej swoją kamizelkę. Mimo, że było ciepło to tata zawsze chodził w takiej skórzanej kamizelce, takim futrzaku, na wypadek gdyby go złapali to żeby ciepło miał.
W tym obozie nie było dużego rygoru. Mieli po prostu czekać na wywóz.
Pewnego dnia, tata grał w karty z panami, których tam poznał. I wtedy, w czasie tej gry podeszła do niego ta Pani i powiedziała, że tam uciekają. Więźniowie przeskakują przez płot, przeskakują na wolną stronę ulicy. Ona nie ucieknie bo nie da rady się wspiąć na płot, jest za słaba, nie ma tyle siły, ale że tata sobie poradzi.
Tata zostawił wszystko co miał, zostawił karty, zostawił jej tą kamizelkę i zaczął biec… .

Tata uciekając widział jak jeden Polak przeskakiwał przez płot. Za nim drugi. Już tata dobiegł do płotu, już miał wskoczyć ale obejrzał się i zobaczył, że na tym placu gdzie oni przeskakiwali była taka wysoka buda, w której siedział Niemiec z karabinem maszynowym. Miał strzelać do tych, którzy próbują uciec. I tata widział jak Niemiec widzi, że Polacy uciekają. Widział tatę jak dobiega w to miejsce. Ale nic nie zrobił. Odwrócił się do nich plecami i udawał, że nie widzi. A widział, dobrze widział.

Tata wskoczył na ten płot ale tam były druty kolczaste.  Kolcami przekuł sobie dłonie na wylot ale nie puścił, tylko przeskoczył i uciekł.

Mama chodziła tam do Niemców i błagała ich, prosiła by wypuścili tatę. Już nawet się dogadali. Niemcy obiecywali, że wypuszczą tatę wieczorem, na kolacje. Ale tata nie chciał czekać. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy przez te kilka godzin.
Jak tata uciekł, a wiedział, że mama na niego czeka i ma tu przyjść, zastanawiał się gdzie ona mogła pójść. Mama nikogo tu nie znała. Miasta też nie znała. I tata pomyślał: napewno pójdzie do kościoła! I tam w kościele ją zobaczył. Modlącą się. I razem wrócili już do domu.

 

Tata miał tak strasznie przebite na wylot dłonie, że jeszcze bardzo długo nosił całe dłonie owinięte bandażami. Mówił, że bardzo bolało ale nie mógł puścić. Był twardym. To był dobry człowiek… .

/właściciel zdjęcia: Domena publiczna

5 komentarzy

  1. kasia

    Bardzo ważne, by dzielić się takimi rodzinnymi skarbami-wspomnieniami. Zwłaszcza w czasach, gdy próbuje się przepisywac historię pod dyktando doraźnych celów politycznych. W końcu, nie ma historii narodu tego czy owego, są historie poszczególnych ludzi, przecinające się, zderzające się, krzyżujące sie, jak oni sami. Przerażają mnie ludzie, którzy czują sie dziedzicami tej czy innej anonimowej historii ogółu. A nie konkretnych osób. Wiem, którzy moi przodkowie kiedy zawędrowali na polskie ziemie i wiem, że ich dziedzictwo nie kończy się na polskiej tożsamości. Kiedyś słuchałam historii babci i dziadków jak basni sprzed początków świata. Im jestem starsza, tym bardziej czuję na plecach oddech tej tak niedawnej przeszłości, w której mój jeden dziadek siedział w berlińskim baraku podczas bombowania, drugi jako partyzant AK pozbywał sie wszy w lasach świętokrzyskich nad ogniskiem, babci, która pracowała w fabryce dywanów z pończoch. Teraz doceniam to poczucie zakorzeniania w ich historii. I świadomość, ile razy sprawy mogły potoczyc się zupełnie inaczej i nigdy by mnie nie było.

    Odpowiedz
  2. onlypretender

    oczywiście, że zdarzają się jednostki, które są inne niż ogół, jednak w tej sytuacji nie mam nic przeciwko uogólnianiu. bo tak samo można by było znaleźć złego Polaka…

    Odpowiedz
    • Asia NaSwoim

      Oczywiście, że tak.
      Uogolnienia są zawszs krzywdzące dla kogos… .

      Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *