Kupuję żywność w plastiku, zwłaszcza latem!

utworzone przez | lip 15, 2018 | żyć lepiej | 0 komentarzy

Kiedy ktoś chce zacząć swoją przygodę z niemarnowaniem, z zero waste, często jako pierwszy nawyk do zmian poleca się rezygnację z folii i plastiku. I faktycznie! Kiedy się tak zastanowić, wiele wyrzuconych reklamówek można było uniknąć.
Dopóki zero waste nie stało się modne, nie miałam pojęcia, że, poniekąd, żyjemy zgodnie z tą ideą. W supermarkecie zawsze warzywa i owoce wkładaliśmy do koszyka luzem, naklejając bezpośrednio na owoc/warzywo naklejkę z wagą i ceną. Na bazarze – zawsze wkładaliśmy wszystko do swojego koszyka. Ale są produkty, których bez folii, bez plastiku nie chcę kupować.

Kupuję żywność w plastiku, zwłaszcza latem!

Wiecie, niektórzy kpią sobie z tematu. Ale tak to jest, jak się przez 5 lat studiuje żywienie, a później pracuje się w zawodzie, który wymaga od ciebie mieszczenia się w bakteryjnych normach. I ja jestem tego książkowym przykładem! Widzę potencjalne ryzyko zanieczyszczenia żywności bakteriami, i staram się tego ryzyka (spożycia takiej żywności) unikać.

 

Mięso

Mięso surowe jak i wędliny staram się kupować w opakowaniu, o ile nie pochodzą z zaufanego źródła (!) Z prostej przyczyny – mięso w opakowaniu pakowane jest (najczęściej) w fabryce. Mówię tu o mięśnie, które ma naklejkę producenta, a nie sieci sklepu. Mięso pakowane przez producenta, bardzo często pakowane jest w modyfikowanej atmosferze, która może nie jest najzdrowsza patrząc na skład, ale też zapobiega rozmnażaniu się bakterii. Któregoś razu byłam świadkiem jak w jednej sieci hipermarketów, panie z działu mięsnego rozmawiały wyrzucając z wielkiego, plastikowego wora las piersi z kurczaka na ladę mówiły:
– Kierownik kazał ostatnio nakładać klientowi pierś widełkami
– Ale to niewygodne!
– Wiem, mi też niewygodnie. Dlatego będę nakładać ręką jak go nie ma.

Inna sprawa, że wysypując te piersi, z tego worka, kilka piersi zawsze trafi na podłogę. Podłogi nie są tak często myte, aby mikroflora była na nich uboga. Buty pracowników też nie są bez skazy, zwłaszcza, że w większości przypadków, mimo zakazu wychodzenia w służbowych butach na zewnątrz, pracownicy to robią. Z wygody.
W tych workach mięso też dużo szybciej się zaparzy, może być wyczuwalny zapach kwasu mlekowego. Tylko kto wącha takie mięso w sklepie, mając je w folii i zaklejone etykietką?

Na bazarach też nie kupuję mięsa na wagę. Fartuchy to zmora pracowników, zwłaszcza, sklepu mięsnego. Zauważycie, że pracownicy/handlarze, często mają na sobie fartuchy. Problem w tym, że zadaniem fartucha nie jest chronienie pracownika przed pobrudzenie, a chronienie produktu przed bakteriami przyniesionymi z zewnątrz. Jak widzę, że pracownik sklepu mięsnego lub żywności gotowej do bezpośredniego spożycia wychodzi w fartuchu na zewnątrz budy, opiera się o nią, zapala papierosa, wyciera łapy o fartuch, w które właśnie kichał – nie! Nie, nie, nie! Ja tam nie kupuję!

Ktoś by powiedział – przecież nie jesz mięsa na surowo. Nie jem! Ale nie da się uchronić przed przeniesieniem bakterii z mięsa na powierzchnie znajdujące się w domu. Nie da. A z dwojga złego – wolę przenieść tych bakterii mniej.

Ktoś inny by powiedział – nie jedz mięsa! Mięso to zło! – Uhhh! Skoro jem, to znaczy, że chcę jeść i nie chcę lub nie mogę z niego rezygnować. Koniec tematu.

 

Chleb

Chleb jemy rzadko, ale kiedy już go kupujemy, zawsze jest zapakowany w folię od producenta. To co mnie szczególnie zraża, i któregoś razu zwróciłam wkurzona pewnej klienteli uwagę, to obmacywanie każdego bochenka.
Któregoś razu będąc w sklepie wielopowierzchniowym, widziałam rodzinkę: mama, tata, dwójka nastolatków. Najpierw przeszła mama i nacisnęła kilka kajzerek sprawdzając, czy są dość. Później przeszedł tata i też ponaciskał te kajzerki. A na końcu przeszli synowie – obmacali jeszcze większą ilość bułek i poszli nie biorąc żadnej!
Zwróciłam im uwagę mówiąc, że hej, obmacaliście tyle kajzerek, macie brudne ręce (nawet dotykając wózek, biorąc koszyk na produkty mamy już ogrom obcych bakterii na rękach) i teraz co, ktoś inny ma to zjeść?! Skoro podotykaliście – to teraz kupcie!

Nie kupili. Ale to jest powód, dla którego my nigdy nie kupujemy w hipermarkecie pieczywa odpiekanego. I choć rażą nas foliówki, chcielibyśmy generować mniej śmieci – nasze zdrowie jest dla nas najważniejsze. Jeśli jakiś produkt jest do spożycia bez poddania wcześniejszej obróbce cieplnej – zawsze wybierzemy ten bezpieczniejszy dla organizmu wariant.

 

Produkty sypkie na wagę

W hipermarketach bardzo często to, co kupuje się na wagę (słodycze) wsypywane są do opakowania zbiorczego z małych saszetek. Tak jest zwłaszcza w przypadku, gdy macie produkty “luzem” a zaraz obok możecie to samo kupić na wagę. To jest ten sam produkt. Jak dokładniej popatrzycie wokół stoiska, to znajdziecie skrawki opakowania jednostkowego, na których będzie napisany numer partii produktu.
Wydaje nam się, że kupując na wagę generujemy mniej śmieci, bo bierzemy do naszego opakowania lub do zwykłej torebki foliowej, którą ponownie wykorzystamy. Nic bardziej mylnego! O ironio, produkt z folii wkładamy do kolejnego opakowania.

Powodem, dla którego ja nie kupuję produktów sypkich na wagę (także owoców suszonych) w hipermarketach jest to, że:
1. ludzie, którzy akurat nakładają dane produkty potrafią tam kichać, kasłać, wycierać nos, i tą samą brudną ręką nakładać produkt sobie do opakowania zanieczyszczając wszystko wokół
2. kiedyś zadałam pani w sklepie pytanie, jak często te pojemniki i łopatki do nakładania produktu są czyszczone – nie potrafiła mi na to odpowiedzieć.

 

Dlaczego zwłaszcza latem?

Każda bakteria ma swoje optimum temperaturowe. To jest taki zakres temperatur, w którym najchętniej bakteria się rozmnaża/dzieli. Najczęściej jest to między 20 a 45 stC.
Latem bardzo łatwo o przekroczenie dopuszczalnej temperatury przechowywania żywności. Lady chłodnicze, które od strony sprzedawcy nie mają zamknięcia, często nie nadążają za chłodzeniem przy ciągłym otwieraniu lub przy tak dużej różnicy temperatur między środkiem, a otoczeniem.
Produkty, które przez lenistwo, głupotę ludzką zostaną dodatkowo zanieczyszczone, powodują dodatkowy i niepotrzebny rozrost bakterii.
Zimą, kiedy dla bakterii temperatura jest niesprzyjająca, powodująca, że są one w stanie “hibernacji”, rozmnażają się, ale bardzo, bardzo powoli – nie boję się, że produkt, który kupiłam tak szybko się zepsuje, skwaśnieje.

 

 

Problem śmieci, nadprodukcji śmieci, foliówek, zanieczyszczenia środowiska jest ogromny! Każdy człowiek, świadomy konsument powinien zwracać uwagę na to w jaki sposób dokonuje zakupu. Jak najbardziej popieram pakowanie zakupów do swojej wielorazowego użytku torby na ramię, kupowanie na wagę do swojego woreczka – niż ładowania ich do reklamówek. Ale (!) dopóki będzie liczył się pieniądz, dopóki główne skrzypce gra marketing i zysk, a nie bezpieczeństwo żywności i edukacja pracowników oraz (w dużej mierze) klientów – dla mnie na pierwszym miejscu zawsze będzie zdrowie moje i mojej rodziny. Jeśli poprzez kupowanie chleba w folii zapobiegnę chorobie męża – będę kupować chleb w folii. Bo nigdy nie wiemy kto dotykał tego pieczywa wcześniej. Jakie bakterie na nie przeniósł.

I niektórzy mogą mówić, że to paranoja, kretynizm, itd. Ale od każdej mody, każdej idei i każdego kaprysu – ważniejszy jest zdrowy rozsądek i brak klapek na oczach. Każdy z nas chciałby kupować zdrową żywność; żywność, która nie jest produkowana na spleśniałych formach, której data ważności nie minęła kilka dni temu. Ale dopóki tak jest – wolę chuchać na zimne.

Tak, to co robimy teraz, co kupujemy i wyrzucamy swoje konsekwencje będzie miało za ileś lat. Ale dla mnie, egoistycznie, najważniejsze jest zdrowie mojej rodziny tu i teraz.

Ps. Idealistyczne przekonania, nie muszą iść zgodnie w parze z tym co się powinno. Papier zniesie wszystko! Każdą procedurę, każdy wymóg. Ale nie każdy pracownik, nie każdy sklep będzie te procedury szanował. I to jest ogromny problem.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *