Kubeczek menstruacyjny – wygoda odbierająca kobiecość?

utworzone przez | lip 16, 2020 | żyć lepiej | 0 komentarzy

Dwa lata – tyle czasu potrzebowałam, aby dojrzeć do kubeczka menstruacyjnego. Jeszcze pisząc w zeszłym roku ebook Oszczędzaj dzięki uważności i życiu wolniej, z dość dużą dozą niepewności wspominałam o kubeczku, zastanawiając się, czy ten temat nie jest zbyt intymny, obrzydliwy, agresywny.

Dziś opowiem Wam jak to było ze mną i z kubeczkiem. Co mnie przed nim wzbraniało, co czułam, kiedy pierwszy raz chciałam go użyć oraz jaka była moja pierwsza myśl, kiedy niespodziewanie dostałam okresu…

Do kubeczka trzeba dojrzeć!

Do kubeczka trzeba dojrzeć, tak samo jak dojrzeć trzeba do mówienia o okresie. I choć nie jest to temat na ten post, mówienie o miesiączce, to trudno jest być kobietą i udawać, że ona nie istnieje. Bo istnieje. Jest obecna w życiu każdej z nas! I tym bardziej wśród kobiecego grona – nie powinnyśmy wstydzić się o niej mówić. Tak samo, jak nie wstydzimy się mówić o grypie żołądkowej, oczyszczaniu twarzy przez kosmetyczkę, zaskórnikach i wągrach – które też pluszowe nie są.

Stare wyjadaczki

Pierwsze tak bezpośrednie spotkanie z tematem kubeczka menstruacyjnego miałam na jednej z grup zero wasteowych.
Na grupie, w której kobiety zafiksowane są na punkcie niemarnowania, ograniczania odpadu – temat kubeczka był bardzo dobrze znany, a przez wiele z nich sam przedmiot używany był od lat. Mało tego, uważany był za najlepszy wynalazek świata!
Problem jednak był taki, że coś, co dla mnie (jak i wielu innych kobiet) było nowe, nieznane, budziło zakłopotanie – dla starych wyjadaczek było powodem do drwin.

“okres normalna rzecz, czego się brzydzisz, krwi?”
“jezu, przecież każda kobieta ma okres, czego się brzydzisz? że się ubrudzisz?”
“a co ty, nie dotykasz się tam?”

Takie komentarze, te toksyny wylewane na “nowicjuszki” sprawiały, że o kubeczku chciałam zapomnieć! Wymazać go z pamięci i nie wracać do tematu.
Bałam się powiedzieć jakie mam obawy przed używaniem kubeczka, bo najzwyczajniej w świecie nie chciałam być wyśmiana, wykpiona, obrażana. I bynajmniej – nie chodziło tu o widok krwi…
Jednak coś, co było dla mnie intymne, dotyczyło mojej kobiecości, czułam, że przez inne kobiety spychane jest do pokroju… mięsa armatniego. Rzeczy. Przedmiotu. Czegoś w stylu “przecież nic się nie stało”…

I jedna normalna!

Aż pewnego razu, kiedy już prawie całkowicie zapomniałam o kubeczku, natknęłam się na dziewczynę, która o kubeczku menstruacyjnym mówiła wprost! Bez większej ekscytacji, bez prześmiewczych komentarzy, bez krępacji ale z szacunkiem. Mówiła o rozmiarach kubeczków, kształtach i sposobie jego wkładania oraz wyciągania. Mówiła o nim tak prosto, zwyczajnie, jak zwyczajnie mówi się o doborze rozmiaru kołdry do łóżka. I widząc Natalki osobowość, wiedząc, że jest osobą ciepłą, nieagresywną, szanującą innych – postanowiłam do niej napisać. Postanowiłam powiedzieć jej o moich obawach i zapytać o kilka rad.

Po tej rozmowie jeszcze długo dojrzewałam do tematu, ale w moim sercu było już zdecydowanie więcej spokoju i pewności siebie, niż obaw i przykrości…

Pierwszy raz

Nie na darmo mówi się, że pierwszy raz jest najgorszy. Zdecydowanie, w temacie kubeczka menstruacyjnego, mogłabym powiedzieć – nie tak to sobie wyobrażałam!
Pierwszy raz był koszmarny. Choć znałam techniki wkładania go, to jednak teoria z praktyką średnio szły w parze. Strasznie się męczyłam zakładając go pierwszy raz.
W pewnej chwili chciałam rzucić kubeczek w kąt łazienki, ale powiedziałam sobie: przemogę się! Chociaż ten jeden miesiąc spróbuję, aby móc wyrobić sobie zdanie.
Zagryzłam zęby, ale czułam się strasznie. Czułam się, jakby ktoś odzierał mnie z kobiecości.
To było ohydne. I na pewien sposób… – czułam, że to było w jakiś sposób upadlajace.

Ale później – szalenie wygodne!

I następne

Kolejny miesiąc. Zakładanie kubeczka szło mi zdecydowanie lepiej. Faktycznie, jak mówiła Natalia – komfort poruszania się na co dzień i w nocy jest nieporównywalny!
Mogę chodzić do toalety kiedy chcę – i nie muszę zabierać ze sobą podpaski. Nie muszę się martwić, że śpiąc, leżąc, wiercąc się na krześle – coś przecieknie. I mogę pójść na plażę, położyć się na piasku, wskoczyć do wody – i nie martwić się, że ktoś zobaczy, że mam okres.

Teraz

Teraz faktycznie, uważam kubeczek za coś wspaniałego! Używanie go jest po prostu wygodne. Więc kiedy dostałam okres będąc poza domem, nie mając przy sobie kubeczka… – nie czułam się już tak komfortowo. Znów szukałam podpasek, a nosząc je czułam, że coś cieknie. I w przeciwieństwie do kubeczka – znów czułam, że muszę pilnować czasu, aby iść się przebrać – dla własnej higieny. Znów pilnowałam aby nie siadać tak okrakiem, nie wiercić się na kanapie i co jakiś czas sprawdzałam, czy spodnie są nadal czyste.

A co z podpaskami?

Podpasek nadal używam. Zawsze mam je w torebce, bez względu na to, czy zbliża mi się miesiączka, czy nie. Noszę je na wszelki wypadek, bo nigdy nie wiem gdzie będę, kiedy dostanę okres, tak jak teraz – będąc poza domem.
Nie zawsze też mam pewność, czy dobrze założyłam kubeczek. Zdarza się tak, kiedy zakładam go bardzo szybko i jeszcze szybciej wybiegam z domu. Dlatego w takich chwilach – zakładam dodatkowo podpaskę – dla własnego poczucia spokoju.

I jako ciekawostkę Wam powiem:
Podpaski, które kupuję (choć robię to już zdecydowanie dużo rzadziej niż kiedyś) są z bawełny organicznej, niczym nie są bielone, nie są chlorowane.
W tym całym oszczędnościowym szaleństwie doszłam do wniosku, że są takie produkty, na które teraz wolę wydać zdecydowanie więcej. Ale o tym – opowiem Wam innym razem…

A tymczasem mam dla Was kod rabatowy na subskrypcję podpasek oraz tamponów polskiej marki Your Kaya. Na hasło wolnowolniej dostaniecie 20% rabatu na pierwszą subskrypcję!

A jeśli chodzi o kubeczek… – nie będę namawiać Was do jego używania.
Tak, jak ja potrzebowałam dojrzeć do niego, tak wiem, że i dla wielu z Was to może być obrzydliwy temat.
To co chciałam osiągnąć pisząc ten post, to pokazać Wam, że nie jesteście dziwne mając takie obawy, czy czując zgorszenie słysząc o nim. I nie jesteście z tego powodu złe!! Każda z nas ma inną wrażliwość i to jest w nas cudowne.
Wspierajmy się!
Bo z kim mamy rozmawiać na temat okresu jak nie ze sobą? Jak nie z innymi kobietami?

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *