Depresja powodem do rozstania?

utworzone przez | lut 15, 2016 | żyć lepiej | 8 Komentarze

“Tchórz umiera tysiąc razy, bohater tylko raz” – Ach, cytat z mojej ulubionej bajki Świat według Ludwiczka.

 Walentynki były istnym polem do popisu dla blogerów. Jedni tworzyli poradniki – jak spędzić ten dzień z ukochaną osoba, samotnie, co dać jej/jemu na prezent, a inni powierzchownie hejtowali ten dzień i ich wyznawców.
Najdziwniejszy wpis jaki znalazłam tego dnia, był właśnie taką maścią na walentynkowy ból dupy, krytyką “poradnikowców” i ludzi trwających w niezdrowych związkach. Nawoływał wręcz do nieczytania “poradników” i… rozstania się! Bo przecież
nie da się rozpalić raz zgaszonego ogniska, a jakiś napisany, przeczytany artykuł nic nie zmieni. Aby związek miał szanse na przetrwanie potrzebny jest psychoterapeuta. W innym przypadku lepiej odpuścić i rozstać się. A ja się pytam dlaczego?!

Ja wiem, na jednej osobie teorii się nie tworzy, a wyjątki ponoć potwierdzają regułę. Ale z drugiej strony, czy każdy z nas nie jest inny? Każdy z nas ma inną historię, inne doświadczenia życiowe. Czy to pozwala uogólniać i mówić olej ten związek, raz zgaszonej zapałki już nie odpalisz. Czemu nie?! Czy zawsze trzeba zapałkę odpalać od draski? Czasem wystarczy ją zbliżyć do płomienia, by na nowo zaczęła się palić. Proste. Czy jeśli 100 blogerów napisze poradnik bycie singlem jest zajebiste! Zobacz nasze sposoby jak spędzić ten dzień rozpieszczając siebie – zerwiesz ze swoim chłopakiem? Nie. To jeśli bloger napisze na chuj próbować, co raz zgasło, więcej nie zapłonie – odpuścisz?

Czasem w życiu człowieka pojawiają się przeszkody, z którymi sam nie umie sobie poradzić. Zamyka się wtedy w sobie, odcina od świata. Od problemu. Czasem też, może zdarzyć się tak, że będąc w związku przestaniecie się nawet lubić. Frustracja, wykończenie, przeogromna chęć pomocy jednego może sprawić, że drugie będzie coraz bardziej oddalać się, odcinać. Ty Kochasz, przeogromnie Kochasz, i chcesz pomóc! Ale jesteś bezsilna. Trwacie w takim półśnie już tydzień, trzy tygodnie, dwa miesiące. Powoli opadasz z sił. Stajecie się sobie obojętni. Raz odpiszesz na smsa, raz nie. Czasem milczycie po kilka dni. Gdy się widzicie, trafia Cię szlag. Powoli już chyba nawet patrzeć na siebie nie możecie. Ten związek już do niczego nie zmierza. Nie ma co reanimować trupa. Odpuszczasz. Musisz odpocząć, zająć się sobą. Ale nie, nie zrywasz. Po prostu odpuszczasz. Żyjesz swoim życiem.
A teraz powiedz mi, czy pamiętasz w kim się zakochałaś? Co Cię tak bardzo w nim urzekło? Pamiętasz te długie rozmowy, wymianę myśli? Jego pierwsze zwierzenia, otworzenie się na siebie… . Gdy pierwszy raz powiedzieliście sobie Kocham?

Łatwo jest kochać, gdy wszystko jest po naszej myśli. A co gdy jest źle? Wtedy już nie kochamy? Wtedy możemy się odwrócić? Od kiedy drugi człowiek jest byle przedmiotem? Żywa istota to nie telefon komórkowy, który możesz wymienić, wyrzucić bo po trzykrotnym oddaniu go na gwarancję, on wciąż szwankuje.

Może powinniśmy zrobić jednak krok w tył w tej niby postępującej cywilizacji? Wrócić do czasu, gdy dbaliśmy o siebie, gdy kierowaliśmy się wartościami i szacunkiem do drugiej osoby. Gdy jedna kłótnia, jedna krytyka nie niszczyły przyjaźni i znajomości. Może czas skończyć już z tą próżnością i powierzchownością?

Mówi się, że czasem trzeba sięgnąć dna, by móc dotknąć nieba. W związku nie zawsze jest łatwo. Ale gdy przebrnie się przez najgorsze… – później jest już tylko lepiej. Więc… chyba warto, co? Dlatego miej swoje zdanie. Nie słuchaj, gdy wszyscy będą mówić Ci, że to nie ma sensu. Nam też to mówili, wiele lat. A teraz żyć bez siebie nie możemy. Kiedyś i ja płakałam do poduszki, a dziś nie ma nocy bym z uśmiechem nie zasypiała. Nie sugeruj się powierzchownymi radami blogerów, pseudo psychologów, którzy mając i kilka tysięcy czytelników będą mówić “raz zgaszonego ognia, więcej nie rozpalisz”. Ty wiesz najlepiej jak wygląda Twój związek. Tylko Ty wiesz w kim się zakochałaś. I Tylko Ty wiesz, czy warto o kogoś takiego walczyć.
A jeśli już postanowisz odejść, zadaj sobie pytanie: czy zrobiłam wszystko co mogłam by mu pomóc by uratować ten związek? Tak byś później, gdy czarne chmury już miął, nie pluła sobie w brodę.

Ps. Kiedyś, gdy między nami było bardzo źle, usłyszałam od pewnego chłopaka w końcu przychodzi taki czas, w którym musisz odpowiedzieć sobie na pytanie “czy chcę z nią spędzić resztę życia”. I wtedy już wiesz czy warto.

8 komentarzy

  1. Ola

    Świetna treść!!! Świeże, trzeźwe, ludzkie spojrzenie na temat.

    Odpowiedz
  2. nikt

    Oboje jesteśmy po 30 tce. Pierwszy epizod depresyjny miał w 2020 r. – trwał 4 miesiące, przyczyna (praca – podjął terapię, brał leki) przetrwaliśmy, po tym epizodzie mi się oświadczył. Drugi epizod przyszedł po ok. 6 miesięcy po pierwszym (również brał leki, terapia). Cały czas mieszkaliśmy razem, wspierałam Go, spędzaliśmy każdą chwilę, każdą sekundę. W międzyczasie awansowałam – jednakże to wiązało się z koniecznością wyjazdu na drugi koniec Polski . Gdy przyszedł czas mojego wyjazdu – On został (trzeci epizod, terapia w macierzystym mieście i leki), ja jestem na końcu kraju. Widujemy się weekendowo, dziś powiedział mi, że z Nami koniec. Serce mi pęka, kocham tego Człowieka, pamiętam Go sprzed 3 epizodów, próbuję o Nas walczyć, choć On chyba to poddał

    Odpowiedz
    • WolnoWolniej.pl

      Proces wyjścia z depresji jest długi. Nim człowiek nauczy się chodzić wiele razy upadnie. Ale w końcu się nauczy <3 Pytanie czy chcesz mu w tej drodze do siebie sprzed 3 epizodów towarzyszyć…

      Odpowiedz
  3. I'm a Young Wife

    Podpisuję się rękami i nogami. W relacjach z innymi ludźmi zawsze jest trudno. Nieważne czy jest to Mama, przyjaciółka czy Mąż. Zastanawia mnie tylko to, dlaczego to właśnie z tych relacji damsko-męskich – naszych miłości, najłatwiej nam rezygnować. Poddać się bez próby zmiany. Najważniejsze są chęci i zaangażowanie obu stron. Gdy tego nie ma, jedna osoba nie pociągnie tego wózka. ;)

    Odpowiedz
    • MyNaSWoim

      Dokładnie! Z Mamą jesteś jakoś związana. Czy chciał, czy nie wiele Was łączy ze względu na przeżyte lata. Ale w jakiś sposób się z facetem wiązalaś, prawda? Coś WAs połączyło. Otwieraliście się na siebie. Rozmawialiście, mówiliście co czujecie, wspólnie przeżywaliście super chwile… i co? I tak po prostu bez starań bez walk powiedzieć “narka”? Jak to jest, że ludzie mogą wiedzieć o sobie wszystko i tak z siebie zrezygnować?

      Odpowiedz
    • Woman heart

      Jeden z lepszych postów jaki miałam okazje przeczytać. Mój partner choruje na depresje.
      Jeszcze kilka miesięcy temu chciałam odejść.
      Byłam zmęczona tym zimnem, brakiem porozumienia i nie potrafiłam dobrze zinterpretować uczuć do mnie. Wtedy jeszcze tylko się domyślałam, że może być chory.
      Jak przyjechałam po swoje rzeczy kilka dni po rozstaniu, zobaczyłam człowieka, którego kocham.
      Było widać, że cierpi, że kolejny raz ktoś ucieka i zostawia go samego, że już nigdy nikomu nie zaufa, nie wyjdzie z tego piekła, bo sam nie ma siły. Zostałam. Chorował od wielu lat, nigdy nikomu się nie przyznał, bo i tak każdy uciekał.
      Minęło zaledwie pół roku, pół roku leczenia, ogromnej bezwarunkowej miłości, pomocy w zwykłych czynnościach, bliskości, która wydawała mi sie totalnie pusta.
      A jednak wierzyłam, ze to ma sens. Uparcie powtarzałam, ze kiedyś to sie skończy i będzie dobrze. Było naprawdę ciężko. Trzeba zrozumieć, że partner nie ma siły, nie czuje i naprawdę cierpi. Powolutku się otwierał, pokazując wcześniej skrywaną wrażliwość, zaczął wierzyć, ze jest ktoś kto zostanie i kocha bez względu na to jak jest źle. Kilka dni teamu usłyszałam ” Dziękuję, że mnie nie zostawiłaś, że przy mnie byłaś i dałaś mi tak ogromne wsparcie”. Zobaczyłam pierwszy raz iskierki w jego oczach, szczery uśmiech i ciepły dotyk.
      Wiem, że wiele pracy przed nami, ale zrozumiałam, ze każdy zasługuje na miłość.

      Odpowiedz
      • WolnoWolniej.pl

        Wzruszyłam się czytając Twój komentarz <3 To ważne, aby pamiętać, że ten chłód czy brak czułości nie równa się brak miłości. Cudowanie, że się nie poddałaś <3

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *