Kosmetyki (nie) testowane na zwierzętach

utworzone przez | cze 2, 2016 | żyć lepiej | 0 komentarzy

Kiedy byłam na studiach, mieliśmy taki przedmiot jak toksykologia. Składową zaliczenia przedmiotu było przedstawienie dowodów naukowych (badań) działania pewnego dodatku do żywności na zwierzęta, in vitro, in vivo. Moja podgrupa dostała słodzik – acefulfam K, który jest dość powszechny. Ja miałam skupić się na zwierzętach. Doznałam szoku! Czytałam wszystkie badania naukowe, a moja wyobraźnia sięgała zenitu! Reakcje zwierząt na poszczególne dawki substancji, traktowanie zwierząt czysto doświadczalnie, czas zgonu grup doświadczalnych… .


Znasz bajkę Pinki i Mózg? To bajka o dwóch myszach doświadczalnych, które żyły w jednej klatce. Prawdziwe badania nie są przeprowadzane na dwóch zwierzętach. Są przeprowadzane na kilku grupach zwierząt! Zazwyczaj masz próbę kontrolną, czyli zwierzęta (najczęściej myszy, króliki, świnki morskie – których organizm jest najbardziej zbliżony do naszego) którym nie dzieje się krzywda. Dawka którą one zażywają, dostają – wynosi 0. Do tej grupy porównujesz reakcje następnych grup. Wymyślasz sobie kilka dawek substancji i zgaduj_zgadula obserwujesz, która grupa zwierząt przeżyje, u której najpóźniej (lub w ogóle) wystąpią zmiany.

Kiedy się o tym uczyłam, brzmiało to dla mnie koszmarnie. Ale nigdy nie miałam styczności ani z badaniami na zwierzętach, nigdy nie widziałam tych zwierząt w laboratorium, ani po zabiegu. Aż do pewnego dnia… . Na studiach poznałam dziewczynę, która miała świnki morskie. Świnki zabrane z laboratorium dzięki Stowarzyszeniu działającemu na rzecz właśnie świnek morskich. Opowiadała mi, że kiedy je wzięła jedna miała łysiejące plamy, druga zapalenie spojówek. Mówiła też, że organizacja ma do oddania w dobre ręce… – około 40 sztuk świnek morskich, odebranych facetowi, który rozmnażał je w celu sprzedaży instytucjom badawczym. Trzymał je w szopie. Rozmnażał jak popadnie.

Brzmi strasznie, prawda? Ale zaraz będzie lepiej.

Ostatnio trafiłam na drastyczną reklamę. Kampanię przeprowadziła firma LUSH.

W kampanii trwającej 10h, kobieta wcieliła się w rolę królika doświadczalnego. Pokazywano publiczności jak wyglądają testy na zwierzętach i co z tymi zwierzętami dzieje się później.
To straszne, ale taką właśnie drogę przechodzi większość popularnych marek! Jeśli jesteś ciekawa, jakie marki testują swoje produkty lub ich komponenty na zwierzętach – kliknij tu.

 

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *