Komu przekazujemy część dochodu ze sprzedaży naszych produktów w Sklepie

utworzone przez | sie 23, 2019 | żyć lepiej | 0 komentarzy

Kiedy zaczynałam prowadzić blog, odkrywać tajemnice tego świata, czułam ogromną presję i zagubienie. Coraz więcej osób mówiło, że porzuca swoje etaty dla zarabiania na blogu, że na blogu zarabia więcej niż w korporacji.
Coraz więcej osób mówiło też, jaka to wspaniała praca prowadzić blog, zarabiać na tym co się lubi, siedzieć w domu i pisać. Że to pozwala się realizować, rozwijać.
Robisz to co Ty czujesz, a nie to czego od Ciebie wymagają.

Ja byłam dopiero na początku swojej drogi.
Czułam się jak dziecko, któremu dopiero co rodzice zakupili pierwszy zeszyt w trzy linie i które jeszcze nie nauczyło się pisać ołówkiem – a już musi stać się najlepszym w swojej dziedzinie dyrektorem wielkiej internetowej korporacji.

Komu przekazujemy część dochodu ze sprzedaży naszych produktów w Sklepie

Dziś mija już trochę czasu od kiedy prowadzę blog. W tym czasie tematyka mojego bloga zmieniła się kilka razy, i zmieniała się bardzo szybko. Przez bardzo długi czas szukałam swojej drogi i blogowej, i życiowej.
To nie było tak, że obudziłam się i postanowiłam prowadzić blog o …. . Przez te wszystkie lata prowadzenia bloga – szukałam siebie. Próbowałam wpasować się w ten świat idealnych kadrów, click-biteów, tego “musisz” i “tak należy”, ale zawsze bez skutku.

Aż w końcu zrozumiałam jakiego bloga chcę prowadzić.
Co chcę pokazywać.
Do czego chcę inspirować.

 

Kocham naturę.
Cudownie czuję się na wsi, cudowanie czuję się żyjąc powoli. Uwielbiam to, że w naszym domu telewizor gra głównie wtedy, kiedy oglądamy konkretny film.
Lubię ciszę i spokój.
Lubię jak happysad albo O.S.T.R. wyrywa płuca głośnikom komputera. Ostatnio pokochałam też Darię Zawiałow na pół mocy.
Przeraża mnie pośpiech, pęd, presja narzucana przez obcych mi ludzi.
Lubię jak jest dobrze.
Bez agresji.
Po swojemu.

 

Dlatego postanowiliśmy, że część dochodu ze sprzedaży naszych produktów w sklepie WolnoWolniej będziemy przekazywać Ośrodkowi Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Oddamy naturze to, co inni próbują jej zabrać. Damy możliwość ratowania tego – co kochamy – naturę i wolność.

 

Ten Ośrodek to magiczne miejsce przepełnione na równi ogromną ilością bólu, cierpienia jak i miłości, i nadziei. Przepełnione bezradnością i kosmiczną, niewyobrażalną siłą mocy.

Do Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych trafiają zwierzęta, które ucierpiały przez człowieka.

 

Bociany

Trafił tam bocian, Lennon, do którego strzelano z wiatrówki. Trafił tam jeden bocian, bo cztery (jego partnerkę i dzieci) zabito w czasie zabawy w strzelanie. Weterynarz na swoich nagraniach na ich stronie na facebooku pokazywał jak wygląda po postrzale skrzydło Lennona – pokiereszowane całe, z kośćmi rozsypanymi w drobny mak.
Próbowano uratować mu skrzydło. Próbowano jego samego uratować. Dać szansę.
Skrzydła nie udało się uratować. W toku leczenia amputowano mu całe skrzydło. Ale on sam – przeżył.

Jak Lennon na nowo poznaje świat zobaczycie w tym nagraniu: Lennon spaceruje wśród innych bocianów.

Ale są bociany, których nie da się uratować.
Są bociany, które zostają przez człowieka nadziane na widły.
Są bociany, które kule trafiły 17 razy… .

 

Zające

Do tego Ośrodka trafił też pewien zając – Igor.  Jak Ośrodek napisał na swoim facebooku: “Trafił w stanie krytycznym, kilkanaście godzin walczyliśmy o Jego życie. Rtg wykazało złamanie, do tego urazy wewnętrzne, niedożywienie i paniczny stres.” 
Zając, stworzenie dzikie, leśne stał się zabawką dla dzieci. Był przestraszoną kuleczką służącą do kopania, workiem – do ciągania za uszy.

Obecnie trwa zbiórka pieniędzy na leczenie Igora. Jego historię i zdjęcia możecie zobaczyć tu: pierwszadrugatrzecia.

 

Bobry

I trafiają tam też bobry.
Jeden z wpisów na facebooku Ośrodka mówił właśnie o dwóch uwięzionych bobrach w kłusowniczej pułapce. Jeden z bobrów, mimo pomocy, nie przeżył. Jego obrażenia były zbyt duże. Obrażenia, które poniósł próbując ratować.
“Ritę kłusownicze sidła oplątały i ścisnęły. Sama pomagała Otto popychając go do wody. Im bardziej się ruszała tym mocniej ściskały liny – śmiertelna, okrutna broń. Ofiary kłusowników.”

 

Wiewiórki

Ale do Ośrodka nie trafiają same ciężko okaleczone, walczące ostatnim tchem o życie zwierzęta. Trafiają tam też takie, które zostały same. Które są jeszcze zbyt małe, zbyt młode by samemu poradzić sobie w tym niebezpiecznym świecie.
I tak do Ośrodka trafił Alvin: historia Alvina.

 

 

Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt Chronionych nie tylko ratuje zwierzęta, ale też edukuje ludzi. Weterynarze opowiadają kiedy można, a kiedy nie powinno się ingerować w naturę. Kiedy można zabrać zwierzę do Ośrodka, a kiedy powinniśmy odpuścić, obserwować.

To cudowni ludzie z ogromnym sercem!
Oddają naturze to, co zabrał jej człowiek.
Idea ich działalności jest dla nas ogromną inspiracją i motywacją.
Nie tylko uczymy się od nich miłości, współczucia, wrażliwości, ale także determinacji, siły i działania.
Dzięki takim ludziom jak oni nie tracimy nadziei ani wiary w to, że jednak coś się na tym świecie zmieni.
Zawsze powtarzam, że jeden człowiek świata nie zmieni. Pisałam Wam o tym w poście: o co chodzi z tym zero waste. Ale my wierzymy, że swój najbliższy świat człowiek jest w stanie zmienić. Jest w stanie zmienić nawyki i myślenie innych ludzi, tych wokół nas. Jest w stanie to zrobić poprzez pokazywanie swoich działań, zachowań, myśli, poglądów.

I właśnie dlatego postanowiliśmy wesprzeć naszą działalnością – ich działalność.
Bo czujemy, że choć fizycznie nasze dziedziny są od siebie różne – to cel mamy ten sam – uratować.

Uratować zwierzęta od cierpienia, ludzi od agresji, środowiska od śmieci.

 

Zdjęcia, które Ośrodek zamieszcza na swojej stronie są bardzo smutne, dlatego postanowiłam, że nie będę Wam ich pokazywać a jedynie dodam odnośniki do historii.

 

Pamiętajcie: razem – możemy więcej!

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *