Obraz kolorowej zebry jest bez wątpienia HITEM naszego mieszkania! Każdy kto do nas przychodzi – zachwyca się nią. Ja sama codziennie patrząc na ten obraz nie mogę wyjść z podziwu, że zrobiliśmy go sami. Duma razy milion!
Jak wiecie, nie bardzo też czuję kolorowe ściany w salonie. Wolę dodawać wnętrzu barw poprzez dodatki. Zebra idealnie łączy w sobie wszystkie kolory naszego salonu. Mamy w nim dodatki żółte, jasnozielone i różowe. Czarny nosek zebry – nawiązuje do czarnego sprzętu AGD w kuchni oraz telewizora.
Jak zrobić obraz kolorowej zebry
- W internecie znalazłam obraz zebry jaki chciałabym mieć na swojej ścianie. Nie mając akurat możliwości wydrukowania grafiki w takim formacie, jakim chciałabym mieć obraz – w paincie (!) podzieliłam grafikę na 4 części drukując je kartka po kartce.
Mój talent malarski nie jest aż tak dobry, aby móc namalować zebrę zachowując odpowiednie proporcje i kształt. Dlatego:
- 2. Nałożyłam kartki z wydrukowaną zebrą na brystol i mocno długopisem jechałam po krawędziach czarnych pasków zebry. Ten patent sprzedała mi moja mama w podstawówce! Później, ściągając z brystolu kartki mogłam ołówkiem przejechać po odciśniętych śladach tworząc wstępny szkic zebry.
Jednak moja zebra miała (jak dla mnie) bardzo dużo pasków! Widząc tylko ich blady szkic nie mogłam wyobrazić sobie jak chciałabym ją namalować, gdzie nałożyć jaki kolor. Dlatego też:
- 3. Wycięłam wszystkie czarne paski (!) z kartek A4 i nałożyłam je w odpowiednie miejsca na brystolu z naszkicowaną zebrą.
- 4. Zebrę malowałam zwykłymi szkolnymi farbami i zwykłym szkolnym pędzelkiem. Ściągałam jeden czarny pasek wydrukowanej zebry – i malowałam to miejsce wybranym kolorem.
Dzięki temu łatwiej było mi rozplanować rozmieszczenie kolorów. Łatwiej było mi sobie wyobrazić gdzie jeszcze mogę/powinnam użyć dany kolor.
Jedna dobra rada dla wszystkich, którzy chcą sami namalować taki obraz: używajcie cienkiego pędzelka.
Najpierw chciałam pójść na łatwiznę i wzięłam gruby pędzelek, płaski, prostokątny nr 8. Okazał się być nieprecyzyjny i zostawiał po sobie brzydki ślad. Później zaczęłam używać pędzelka cienkiego, okrągłego nr 4. Malowanie nim było dużo dokładniejsze, a wykonanie ładniejsze.
Wiecie co jest najlepsze, najgenialniejsze, po prostu NAJ z NAJ? To, że namalowaliśmy ten obraz RAZEM!
Takie wspólne prace, wspólne tworzenie czegoś niesamowicie spaja związek. To nie tylko inna forma wspólnie spędzonego czasu. To dyskusje – a jak ładniej, jak lepiej, a co jest złym pomysłem. To rozmowy, których normalnie byśmy nie przeprowadzili.
A Wy co zrobiliście ostatnio wspólnie z Waszym facetem? W jaki, inny sposób, spędziliście ostatnio czas?
Wiecie, ja w życiu bym się nie spodziewała, że Dawid będzie malować ze mną obraz do naszego domu.
Hej, super to wygląda! :)
Wow, świetny pomysł! Takiego patentu z długopisem na brystolu nie znałam. Bardzo ładnie Wam wyszło!
Ja ostatnio z moim facetem grałam w koszykówkę! Wiedziałam, że on to uwielbia, chciałam się trochę wyszaleć, pobiegać i porzucać do kosza, mimo, że totalnie nie miałam do tego talentu i poszliśmy! Był pierwszym chętnym, przygotował piłkę. Akurat na osiedlu zrobili nowe boisko z kauczukową nawierzchnią, więc poszliśmy. Zabawa była przednia! Skończyło się na tym, że on wykorzystując swoje sprytne koszykarskie tricki próbował rzucać do kosza, a ja starałam się mu wybijać piłkę i przeszkadzać :D Zmęczył się dwa razy bardziej niż ja, a oboje byliśmy zadowoleni :) Chwila wspólnej zabawy może rodzić nową pasję!
O jeżu Ewa <3 <3 <3 TAK! Sto razy TAK dla koszykówki! Takie były początku naszego związku :D Dawid mega dobrze grał w kosza, a ja, no, jakby to powiedzieć – nie xD Ojej to były czasy… :)))
Uwielbiam to w związkach, że możesz czegoś nie umieć, nie znać się, być taką pierdołą – ale nie przejmujesz się co on pomyśli i skupiacie się na tym co ważne – dobrej zabawie! <3
Oj Ewa, Ewa… to kiedy następny wypad na kosza? :D
To prawda! Zabawa jest najważniejsza :) Faktycznie, ostatnio widziałam zdjęcie z Waszej młodości na boisku i z piłką do kosza!
Następny wypad pewnie niebawem. Generalnie uznałam, że to świetny sposób na … jesień! Luby nie lubi jesieni, ubolewa, że jest u nas 7 miesięcy chłodu, a zaledwie 5 ciepła. Ale z koszykówką wszystko jest lepsze =) powiedział, że zawsze będzie chętny, a kocha sport na świeżym powietrzu (siłownia odpada). Polecam i Wam wrócić do kosza razem!
Ty wiesz że nie głupi pomysł? Pod blokiem mamy boisko do kosza! Zagadam do mojego :D bo na badmintona ciężko go namówić :D