Jak to możliwe, że się nie kłócimy?

utworzone przez | cze 11, 2017 | żyć lepiej | 7 Komentarze

Kiedy ktoś pyta mnie o czym jest nasz blog, mówię, że o relacjach damsko-męskich. Próbujemy pokazać ludziom, że związek może być fajny, może dawać radość, można być w związku i się nie kłócić. I za każdym razem słyszę: Co?! Wy się nie kłócicie?! Jak to możliwe?! My się często kłócimy.

Dojście do tego miejsca w związku jaki teraz mamy – zajęło nam naprawdę dużo czasu. Byliśmy z Dawidem swoimi pierwszymi partnerami, pierwszymi miłościami, przez co nie mieliśmy zbyt dużego doświadczenia w związkach. Nie wiedzieliśmy jak powinniśmy się zachowywać i z czym tak naprawdę ten związek się je. Z perspektywy czasu widzę, że popełnialiśmy niesamowicie podstawowe błędy, które faktycznie powodowały u nas kłótnie lub ciche dni.
Im u nas było gorzej, tym bardziej przypatrywaliśmy się naszemu związku i – przede wszystkim – sobie w związku.

my na starowceNie chcę psuć, jest tak dobrze

Klasyczny błąd jaki popełnialiśmy to: chcieliśmy dobrze – nie chcieliśmy psuć. Czasem zdarzało się tak, że coś nas dotknęło, a to jakiś żart, jakaś uwaga, reakcja, zachowanie – cokolwiek. To był też czas, kiedy gdzieś tam trochę brakowało nam dystansu do siebie. Wszystko co mówiliśmy, odbieraliśmy bardzo osobiście. Mimo, że byliśmy już w związku kilka ładnych lat, to wciąż się baliśmy kłótni. Nieświadomi baliśmy się, że kłótnia spowoduje u nas rozpad związku, doprowadzi do – no właśnie – nie wiadomo czego. Kłótnia kojarzyła nam się z czymś złym, z negatywnym wpływem na związek, więc za wszelką cenę staraliśmy się jej uniknąć. Więc kiedy jedno z nas uraziło drugie – milczeliśmy. Zazwyczaj zagryzaliśmy zęby i udawaliśmy, że nic się nie stało, nie było tematu. Jest okej, choć humor nam jakby zszedł.

I to był błąd. To był jedne z największych błędów jakie popełnialiśmy!

Zaciskanie zębów, trzymanie w sobie tych (negatywnych) emocji, chowanie nawet najmniejszej urazy – działało na nas bardzo źle. To było jak malutki, uwierający kamyk w bucie w czasie długiej wędrówki. Niby głupotka, niby coś małego, niby nieistotnego – a jednak! A jednak w końcu tak cię drażni, no tak wkurza – że zatrzymujesz się, rzucasz soczystą kurwą, zdejmujesz but i próbujesz znaleźć tego małego skurczybyka, który tak cię uwierał.
I tak było z nami. Długo skrywany żal, ni stąd, ni zowąd, nagle urastał do nie wiadomo jak wielkiej rangi! Nagle, pozostawiony papierek po cukierku powodował, że zalewała nas krew! Rosnąca, długo skrywana uraza powodowała, że nieświadomie skupialiśmy się na swoich negatywnych cechach, zamiast na tym co dobre.

Z jednej strony staraliśmy się nie mówić o tym co nas boli, co nas uraziło, co sprawiło nam przykrość, a z drugiej strony wybuchaliśmy! Zamiast od razu, wprost powiedzieć: “nie podoba mi się jak tak robisz” i zakończyć temat, my toczyliśmy bezsensowną rozmowę przez 3 godziny, by po 3 godzinach dojść do wniosków żadnych. To było po prostu wyrzucanie z siebie wszystkiego.

klodki zakochanychZawsze jest dobry czas

Dziś już wiemy, że zawsze jest dobry czas by powiedzieć coś złego. Zawsze jest dobry czas, by powiedzieć co nam się nie podoba, co nas wkurza, co sprawia nam przykrość. Teraz, jeśli coś mnie denerwuję – mówię o tym Dawidowi od razu. Tak jak stoimy, tak mówimy. I nie ciągniemy tematu więcej, bo nie ma sensu. Najważniejsza informacja została przekazana. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, miej więcej wiemy co jest dobre a co złe, więc nie musimy sobie nic tłumaczyć. Uwagę przyjmujemy i staramy się więcej przykrości nie sprawiać.

Czasem zdarza się, że jedno z nas przegnie i powie za dużo nie zdając sobie z tego sprawy. Wtedy od razu o tym rozmawiamy. Nie zostawiamy niczego na lepszy czas, bo lepszego czasu niż tu i teraz nie będzie.
Lepiej jest poświęcić 2 minuty na powiedzenie tego co nas boli, niż później tracić dwa dni na kłótnię i ciche dni po wylaniu na siebie wzajemnie wiadra pomyj.

fontanny podzamcze

Gdy wspominam nas sprzed lat – nie wierzę, że mogliśmy bać się mówić. Jak można chcieć budować z kimś przyszłość, swoje życie – bojąc się powiedzieć tej osobie, że coś sprawia nam przykrość? Nie możemy, ani my, ani wy – bać się mówić najważniejszej nam osobie co czujemy, co nas rani, co trapi, co sprawia nam przykrość. Nie da się budować związku na żalu. I nie da się codziennie z radością wracać z pracy  do domu wiedząc, że w tym domu jest tak gęsta atmosfera, że aż nożem można ją kroić. Tak się nie da. Jesteście dla siebie najbliższymi osobami – nie możecie się bać.

Lepszego momentu niż tu i teraz – nigdy nie będzie.

7 komentarzy

  1. dagafox

    Dobrze napisane! My też mamy czasem z tym problem, a na najtrudniejsze tematy rozmawiamy najczęściej w nocy przed snem, ale to też działa,tylko właśnie wygarniamy sobie wszystko co nas bolało nawet kiedyśtam.. Raczej też się nie kłócimy, ale może dlatego że mamy związek na odległość i kłótnie najwyżej wychodzą przez telefon :D Teraz widzę, że warto byłoby popracować nad mówieniem od razu co nas boli, bo faktycznie takie zbieranie negatywnych emocji nie służy niczemu dobremu.
    Pozdrwionka dla Was! :)

    Odpowiedz
  2. wesellerka

    Marzy mi się wypracowanie takiej dojrzałości z moim przyszłym mężem <3 Gratuluję Wam dojścia do takiego momentu <3

    Odpowiedz
  3. Zołza z kitką

    Ja lubię się kłócić. Taki mam temperament, że szybko się denerwuję – i wtedy wyrzucam z siebie, co mi leży na sercu ;) Na szczęście, równie szybko się uspokajam ;)

    Odpowiedz
    • Asia NaSwoim

      Hi hi temperamentna to i ja jestem ^^ ale nawet taki wybuch jednorazowy to nie klotnia :) to nie krzyczenie na siebie, placz…

      Odpowiedz
      • Zołza z kitką

        Nam i pokłócić się czasem zdarza :D Tym bardziej po ślubie, gdy musieliśmy tak naprawdę się dograć “życiowo”;)

      • Asia NaSwoim

        U nas tez bylo ciezko jak po 10 latach na odleglosc nagle zamieszkalismy razem xD myślałam ze udusze ?

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *