Jak psycholog usprawiedliwia Twoje wady

utworzone przez | cze 17, 2018 | żyć lepiej | 0 komentarzy

Kiedy zaczęłam zgłębiać psychologię, relacje damsko-męskie, kiedy chciałam zrozumieć więcej i bardziej dlaczego ludzie tak się zachowują, dlaczego jedni są duszą towarzystwa, a inni, jak ja, lubią stać na uboczu, zobaczyłam, że psychologia potrafi wszystko i wszystkich nazwać. Na dużą skalę zetknęłam się z tym w kontekście toksycznych relacji. Co i raz słyszałam “twój partner jest DDA – odejdź”.

DDA – takim skrótem nazywa się Dorosłe Dziecko Alkoholika

psycholog usprawidliwia wiady

Brak umiejętności porozumienia się zaczęliśmy zwalać na syndrom

Nadawanie człowiekowi łatki sprawiło, że w bardzo łatwy sposób zaczęliśmy rezygnować z konkretnych ludzi i znajomości w naszym życiu. Negatywne zachowania czy wady, zaczęliśmy nazywać syndromami. Zamiast spróbować zrozumieć drugiego człowieka, znaleźć wspólny język, wspólny sposób komunikacji – rozstajemy się, ucinamy kontakt, lub nawet nie podejmujemy próby poznania tej osoby. Brak umiejętności porozumienia się zaczęliśmy zwalać na syndrom współrozmówcy. Co gorsza, przyklejając do kogoś łatkę czy to dziecka alkoholika, rozwodników, awanturników, kogokolwiek – przestajemy zauważać swoje wady. Nie dociera do nas, że (przykładowo) partnera obojętność, bezwzględność względem nas nie jest wynikiem jego “traumy” z dzieciństwa, a po prostu naszego charakteru. To nasz zły charakter, nasza nadgorliwość, nadopiekuńczość, nasz egoizm mogą być (w naszym odczuciu) przyczyną złego zachowania partnera. Bez najmniejszej refleksji potrafimy zrobić z siebie ofiarę, wymagając równocześnie, aby to partner poszedł na terapię, ponieważ to jego dzieciństwo było gorsze – jego dzieciństwo możemy włożyć w ramy i szybko obarczyć epitetem, sobie ine mając nic do zarzucenia, wręcz polepszając swoją samoocenę.

 

Czy syndrom to coś złego?

Będąc u psychologa, ten słuchając naszych wypowiedzi, obserwując nasze zachowanie, reakcje zaraz przydzieli nam jakąś kategorię społeczną. Kiedy myśleliśmy, że jesteśmy po prostu jacyś: jesteśmy wrażliwi lub wybuchowi, lubimy ciszę lub głośną muzykę – w dużym uproszczeniu psycholog nazwie to syndromem.
W ludzkiej głowie zaraz zaczyna pojawiać się myśl – mam syndrom, to coś złego? Moja osobowość, ja – jestem zły? To źle, że taki jestem? Skoro psychologia wydzieliła to zjawisko, tą cechę, nazwała to, to chyba źle.

Nie lubimy chodzić do psychologów, bo nie lubimy jak przypina nam się łatki. Nie lubimy być napiętnowani. Nie lubimy, kiedy ktoś patrzy na nas przez pryzmat naszych niedoskonałości. Nie lubimy być wytykani, a tym bardziej jako ten, który ma syndrom. Nie chcemy być określani problemem. Chcemy być akceptowani!

Nie chcesz się zmieniać? Pójdź do psychologa!

Kiedy byłam mała, osobami, które mówiły mi co jest dobre, a co złe, byli moi rodzice. To oni tłumaczyli mi, dlaczego źle się zachowałam, to oni poprzez obserwowanie moich reakcji mówili mi, że powinnam zmienić swoje zachowanie, moje reakcja jest nazbyt, nieadekwatna, mimo, że w słusznej intencji, to mogła zostać negatywnie odebrana.
Rodzice pokazywali mi nad jakimi cechami mojego charakteru powinnam bardziej popracować, aby mieć łatwiej w późniejszym, dorosłym życiu. Inspirowali mnie do bycia lepszym człowiekiem, lepszą wersją siebie.

Psychologia, poprzez nadanie łatki, poprzez określenie syndromu ma sprawić, że zaczniemy bardziej rozumieć siebie i swoje reakcje. Ma ułatwić nam proces akceptacji siebie.
Skoro już zarzucono nam kim jesteśmy, dano nam łatkę z jakimś syndromem – po co więc mamy pracować nad sobą? Przecież już zostaliśmy określeni. Mam syndrom – czy mogę być lepszą wersją siebie? Czy syndromu mogę się pozbyć? Czy to co psychologia zbadała i nazwała ja mogę zmienić?

Przez pracę nad sobą mogę stać się bardziej opanowana. Mogę zmienić swój charakter. Mogę zacząć wykonywać pracę nad sobą, która sprawi, że zacznę dostrzegać w życiu więcej plusów, więcej pozytywów. Ale czy mogę pozbyć się syndromu? Nie. Jaką więc mam mieć motywację do pracy nad sobą? Skoro już mnie określono, skoro psychologia już wytłumaczyła mój charakter, skoro nadano mi łatkę – po co mam nad sobą pracować?

 

Co jakiś czas w telewizji i Internecie pojawiają się filmiki, które mają zmienić ludzi na lepsze. To kampanie społeczne, które uwrażliwiają. Jedną z nich, jaką pamiętam, był młody chłopak, który chciał aplikować na jakieś stanowisko. Przyszedł w garniturze do budynki, w ręce miał swoje CV. Recepcjonistka (?) zaproponowała mu kawę. Chłopak przyjął poczęstunek, jednak niefortunnie kawą pobrudził swoje CV!

Ideą spotu było pokazanie jaki wpływ ma na dzieci to, jak odnoszą się do nich dorośli. Dziecko, które nie jest chwalone, które nazywane jest leniem, pierdołą, “nigdy do niczego nie dojdziesz” – dużo gorzej radzi sobie ze stresem, jest mniej zaradne. To, które od początku było chwalone, które było zachęcane do kreatywności, rozwoju – lepiej przygotuje się do rozmowy kwalifikacyjnej, trudnej sytuacji.

I to ma sens! Bo lepiej na nas wpływa motywacja, pozytywne słowa, dopingowanie, trzymanie za nas kciuków, niż przyklejanie nam łatek, epitetów. Swoje pewne cechy możemy przemienić w zalety. Możemy zrobić atut z wrażliwości, koncentracji, z tego, że lubimy porządek, że utrzymanie porządku sprawia nam przyjemność. Z syndromu trudno jest zrobić zaletę.
Jedna wada – jedna zaleta. Jeden syndrom – mnóstwo wad. O ile trudniej jest zmienić wszystko, niż zmieniać coś po kawałeczku.

To, na co chciałam zwrócić Waszą uwagę, to że czasem warto ugryźć się w język. Lepiej przemilczeć pewną myśl, niż przywalić z grubej rury – czy to dla swojego zaspokojenia ciekawości, czy dla chęci (w dobrej wierze) zwrócenia uwagi na zjawisko, czy po prostu chęć zaszpanowania wiedzą, znajomością przypadku.

Jeśli widzicie, że Wasz facet ma pewien problem, zauważacie u niego powtarzalność pewnych zachowań, które wskazują na dany syndrom – nie mówcie mu o tym. Jeśli chcecie nad tym problemem popracować – zróbcie to delikatnie, bez uświadamiania go. Nadając mu łatkę, on będzie mógł się wycofać, jeszcze bardziej od Was odsunąć, i będzie miał idealny pretekst aby się nie zmieniać i nie pracować nad sobą. Przecież – “ja mam syndrom, sama to powiedziałaś, akceptuj mnie”.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *