Jak moda wartości zmieniła we frazesy

utworzone przez | lip 8, 2021 | żyć lepiej | 2 Komentarze

Lubię prawniczą odpowiedź na każde z możliwych pytań: to zależy. Choć mówi się, że przepisy są zero-jedynkowe, z przepisami nie ma co dyskutować, to wszystko zależy od sytuacji, okoliczności, sposobu. Kiedy myślę o modzie, o tym, czy to zjawisko jest dobre czy złe, uśmiecham się do siebie, bo odpowiedź brzmi: to zależy.

Moda pozwala nam poznać nowe. Daje szansę spróbowania i wyrobienia własnej opinii. Czasem – moda wymusza na nas pewne zachowania, styl, wybory. A czasem – wartości zmienia we frazesy.

Wartości, które kiedyś były szlachetne a dziś wywołują mdłości

Moda wywołuje we mnie uśmiech z jeszcze jednego powodu. Za każdym razem, kiedy chcę powiedzieć jaki jest mój stosunek do mody, przypomina mi się Miranda Priestly (grana przez Meryl Streep) w filmie Diabeł ubiera się u Prady, która słysząc jak Andrea „Andy” Sachs (Anne Hathaway) mówi, że moda jej nie interesuje, Miranda odpowiada, że to, co ta właśnie na sobie nosi – zostało wybrane przez to oto grono ludzi i miało wpływ na wybór, którego Andrea dokonała.

Moda właśnie taka jest. Niektórzy mogą poświęcić modzie, modnemu zjawisku całe swoje życie, a inni – po prostu dokonują wyboru z tego, co zostało narzucone wyrabiając sobie własne zdanie.

 

Zero waste

Kiedy pojawiła się moda na zero waste – byłam zaskoczona. Czytałam o innowacyjnych odkryciach ludzi, które w naszym domu od lat były praktykowane. Ktoś po prostu tym czynnościom nadał nazwę i stworzył wokół tego ideę.
W pierwszej chwili nawet byłam zadowolona z jej popularności. Mogłam dzielić się wiedzą, wymieniać spostrzeżeniami z ludźmi, którzy mieli podobny styl życia i wartości. Jednak z czasem – idea ta przybrała bardzo toksyczny kierunek. Zaczęli pojawiać się fanatycy niemarnowania i zagorzali obrońcy wegetarianizmu.

Cieszę się, że ta moda się pojawiła, dzięki niej wprowadziłam do swojej codzienności kilka bardzo fajnych rozwiązań – praktycznych, przyjaznych środowisku. Ale… sama idea kojarzy mi się dziś bardzo źle. Z czymś, z czym nie chcę być w żaden sposób utożsamiana.

 

Minimalizm

Moda na minimalizm była dla mnie ogromną nowością. Dorastając w domu, w którym było mnóstwo bibelotów – czułam potrzebę posiadania mniej, choć nie wiedziałam, że istnieje taka idea. Z początku, podobnie jak do zero waste, do minimalizmu podeszłam bardzo entuzjastycznie. Z czasem jednak zaczęłam zagłębiać ten temat. Słuchać o tym, skąd się wziął.

W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że minimalizm to moda dla bogatych. Na różnych forach ludzie zaczęli rywalizować ze sobą o to, kto ma mniej, ile rzeczy wyrzucił, na jakim metrażu mieszka (!).

Do dziś ta idea budzi we mnie negatywne emocje. Minimalizm to własny wybór w posiadaniu mniejszej ilości rzeczy, mimo, że nas na te wszystkie “nie mam” stać. Wszak żaden bezdomny nie nazwie się minimalistą. A jestem przekonana, że posiada mniej niż te słynne 1000 rzeczy…

 

Wdzięczność

Jeszcze kilka lat temu, słowo wdzięczność wcale nie było tak popularne. Zazwyczaj o wdzięczności mówiło się w kontekście (nie)doceniania przysługi bądź intencji. Dziś słowo wdzięczność traktuje się jak nadgorliwe cieszenie się z małych rzeczy.

Niedawno czytałam książkę, w której autorka prawiła o wdzięczności. Główną myślą książki było – być wdzięcznym za wszystko, co mamy. Wszystko, co możemy objąć wzrokiem, z czego korzystamy, na co możemy sobie pozwolić. Wdzięczność za każdą chwilę, każdy oddech, każdy dzień – za życie. Bądźmy wdzięczni. Praktykujmy wdzięczność.

W pewnym momencie treść książki zaczęła coraz częściej wywoływać we mnie frustrację i irytację. Bowiem to, czym dane jest mi się otaczać, na co mogę sobie pozwolić, co osiągnęłam – jest wynikiem mojej (lub naszej jako małżeństwa) pracy. To wynik poświęconego czasu, włożonego wysiłku, niezliczonych prób i determinacji.

Możemy być wdzięczni za daną szansę. Za ludzi, których los postawił na naszej drodze. Lecz nie odejmujmy sobie własnych sukcesów i osiągnięć. Odczuwajmy radość z konsekwencji naszych decyzji i wysiłku. Bądźmy wdzięczni za to, na co nie mieliśmy wpływu, a dało nam szansę.

 

Pieniądze szczęścia nie dają & doceniajmy małe rzeczy

W dniu, w którym piszę ten post, usłyszałam wypowiedź jakiejś kobiety o pewnym eseju. Kobieta była głęboko poruszona jego treścią, wartościami, które przekazywał. Jedną z nich było, aby cieszyć się z małych rzeczy, bo tylko one są istotne. Kiedy skończyła to mówić, zaraz dodała: autor, chłopak, był podróżnikiem, nie miał nawet 30 lat.

Uśmiechnęłam się kąśliwie pod nosem.
Trudno jest cieszyć się z małych rzeczy. Jest to bardzo skrajna emocja. Wymaga od nas siły, aby nie porównywać się z innymi i doceniać to, co mamy, na co możemy sobie pozwolić, choć… – stać nas na tak niewiele. Kiedy czytam o chłopaku, który zwiedział “pół świata” nie mając nawet 30 lat, zastanawiam się nad jego emocjami i wartościami. Jaki smak ma kawa ze Starbucks’a dla kogoś, kto ma możliwość zwiedzać świat? Czym smakuje mu herbata zimą?

To fajny frazes, aby cieszyć się z małych rzeczy. Tak samo fajny jak ten, że pieniądze szczęścia nie dają – wypowiedziany przez osoby, które nie martwią się o pieniądze.

Tak, są rzeczy ważniejsze od pieniędzy. Są rzeczy, których kupić nie można. Ale pieniądze dają spokój, ciepło i bezpieczeństwo – a to już całkiem sporo szczęścia.

 

 

Z modą tak właśnie jest. Pojawia się nagle, budzi emocje, intryguje i fascynuje. Ale we wszystkim potrzebny jest umiar. W innym przypadku – obraca się w farsę.

 

“Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną”.
Paracelsus

 

 

Czemu Wam to wszystko piszę? Bo żyjemy w czasach, w których nowe trendy pojawiają się w zawrotnym tempie! Jeszcze kurz nie opadł po pierwszym, ba, wciąż ma swój złoty czas, a już nowy trend zaczyna piąć się na szczyt popularności. I choć może wydawać się, że są ze sobą powiązane, mają wspólny cel – w praktyce potrafią być skrajne; powodując w nas zakłopotanie, chaos, dezorientację.

Nim zachłyśniecie się pięknie brzmiącym słowem, zastanówcie się – ile z tej idei pasuje do Was. Z czym się zgadzacie, a z czym nie. Co jest wartością, a co sztuką dla sztuki.

2 komentarze

  1. Ula H.

    Myślę, że warto słuchać swojego wewnętrznego “ja”, postępować w zgodzie z własnym sumieniem, a wtedy nie ważne jak to się nazywa: zero waste czy minimalizm czy jakkolwiek inaczej. Najważniejsze to być sobą i czerpać z życia to, co dla siebie jest najważniejsze. Dla mnie ważny jest człowiek, kontakt z drugim człowiekiem, rozmowa, poznawanie jaki jest . Ważne jest dla mnie poczucie szczęścia i wolności, a to czasem wcale nie jest łatwe do osiągnięcia. Pozdrawiam :)

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *