Znasz te dni, kiedy rozpiera Cię energia? Nie wiesz co ze sobą zrobić. Cała LATASZ! Stoisz przy blacie w kuchni i machasz sobie bioderkami w rytm grającej muzyki. Każdy Twój krok jest jak podskok! Masz w sobie tyle energii, że musisz ją uwolnić. Twoje ruchy są dynamiczne, odpowiedzi spontaniczne, nic nie jest problemem.
Pada deszcz a Ty musisz iść do sklepu? Nie ma sprawy! Jesteś w dresie, bez skarpetek, narzucasz na siebie trampki i lecisz szczęśliwa po makaron, mąkę albo keczup. Jakąś totalną pierdołę bez której mogła byś się spokojnie obejść. Idziesz kupić sok – masz ochotę na sok a w domu tylko herbata.
Działasz! Ciągle działasz! Jest Cię wszędzie pełno, masz zapał do wszystkiego. Wsiadasz do samochodu i pędzisz. Czujesz adrenalinę, czujesz to szczęście, które chce eksplodować w Tobie. Wydaje Ci się że z każdym mocniejszym wciśnięciem gazu jesteś szczęśliwsza. I pyk, pyk – włączasz kierunkowskaz, wyprzedzasz, spokojnie, na luzie, wiesz, że się wyrobisz, podśpiewując pod nosem do czegoś co właśnie leci w radio. Jesteś wolna! Szczęśliwa! Do urzygu szczęśliwa. I jest Ci z tym cholernie dobrze.
Ten stan trwa kilka dni. Tygodni. Może i ponad miesiąc. Dzień w dzień przez miesiąc rzygasz szczęściem. Mimo beznadziejnego grafiku w pracy jesteś tak szczęśliwa, że i on Ci nie przeszkadza. On jest wręcz ŚWIETNY. Wszystko ma same plusy – nawet rozlane mleko i rozgotowane ziemniaki.
I nagle jest Ci wszystko obojętne. Musisz wsiąść do samochodu i przez 45min jechać nim do domu. Nie chce Ci się. Droga, którą pokonujesz jadąc lekko 100km/h teraz masz ochotę jechać… – 40. Nie. Nie 40. W ogóle nie masz ochoty jechać. Nie masz ochoty się uśmiechać. Nie masz ochoty być. Jedyne na co masz ochotę to zaszyć się gdzieś i nie być. I to się dzieje w sekundę. Czytasz jakiś nic nie znaczący tekst, on Cię motywuje, sprawia, że chcesz więcej i więcej. Uśmiechasz się, wzruszasz, śmiejesz, skupiasz. Odrywasz się od czytania i nie możesz się doczekać aż znów siądziesz do lektury. I nagle nie chce Ci się. Nie chce Ci się czytać. Nic Ci się nie chce. Coś byś zjadła, jesteś głodna ale nie chce Ci się jeść. Czujesz jak ogarnia Cię wegetacja. Jakbyś więdła. Z dziecka zmieniała się w dorosłą. I czujesz się dorosła, czujesz się kobietą, nie dziewczyną tylko kobietą. Dorosłą kobietą. Panią. I czujesz, że to co Cię otacza nie jest dobre. Otaczają Cię ludzie ale nie wiesz czy to Twoje środowisko. Może lepiej je zmienić? Ale na jakie? Nie ma lepszego. Każde jest obojętne. Coś byś zmieniła ale nie bardzo wiesz co. A jeśli wiesz, to nie przyjmujesz tego do wiadomości. Może się boisz. Ale wiesz, że chcesz zmienić wszystko. Tylko nie wiesz na co. Najchętniej to byś sobie usiadła, popatrzyła na wszystko i na nic i tyle. I patrzyła. Beznamiętnie. Obojętnie. Nie myśląc o niczym. Bo tak.
I cóż, że ze Szwecji?…
0 komentarzy