Dobre związki nie potrzebują szczerych rozmów

utworzone przez | wrz 1, 2020 | Duch | 1 komentarz

Zastanawialiście się czasem czy dobrze wybrałyście faceta, z którym spędzicie resztę życia?
Czy tego chcemy czy nie, nieważne jak bardzo byśmy kochały, czasem potrafią człowieka dopaść wątpliwości. Wtedy zazwyczaj wchodzimy w media społecznościowe i pytamy obcych ludzi: co jest przyczyną rozpadu związków?
I za każdym razem przeczytamy: brak takiej szczerej rozmowy.

Kiedyś strasznie denerwowała mnie ta odpowiedź. Bo co to jest “taka prawdziwa szczera rozmowa”? O czym ona ma być? O problemach? O powiedzeniu co nam się nie podoba i przyjęcie tych informacji do wiadomości przez drugą osobę? A może powiedzenie jej o tym i oczekiwanie, że teraz ona zmieni swoje zachowanie bo my tak czujemy?

Dziś już wiem, że dobre związki nie potrzebują żadnych szczerych rozmów.

Jeden spacer dziennie dla lepszej relacji

Temat prawdziwej, szczerej rozmowy chodzi za mną już od trzech lat, kiedy na naukach przedmałżeńskich pani z poradni rodzinnej powiedziała nam, że każdego dnia powinniśmy usiąść z naszym mężem/żoną i zrobić podsumowanie dnia. Powiedzieć, co nam się dziś podobało, co nie.
Strasznie ten pomysł mi się nie spodobał! Nie tylko wydawało mi się to sztuczne, ale i takie “nie w czasie”.
Nie byłam w stanie wyobrazić sobie sytuacji, w której po ciężkim dniu proszę mojego męża, aby usiadł ze mną na kanapie i zrobił podsumowanie dnia. Brzmiało to dla mnie jak dodatkowe zadanie, kolejny obowiązek. A przecież po całym dniu ja nie chcę mieć już żadnych obowiązków!
To czego chcę po całym dniu, to czego potrzebuję – to odpoczynek. Relaks. Spokój. Wyciszenie się!

A najlepiej się odpoczywa – zmieniając na chwilę otoczenie. Odrywając się od codzienności, od przyzwyczajeń, od bodźców i od nawyków.

Choć każde z nas, i ja, i mój mąż, potrafimy zrelaksować się będąc w swoim mieszkaniu, choć każde z nas potrafi znaleźć sobie odprężające zajęcie, to czasem potrzebujemy z tego domu wyjść. Przewietrzyć umysł, poruszać się, popatrzeć na zieleń. Potrzebujemy zostawić telefony komórkowe w domu i wyjść z tego domu bez żadnego bycia czujnym na dźwięk smsa, telefonu, powiadomienia. Bez “czekaj sprawdzę co chce”.
Zauważyliśmy, że w dzisiejszych czasach coraz trudniej jest nam skupić się na sobie. Poświęcić sobie całą uwagę. Sto procent uwagi, bez jakiegokolwiek “czekaj”.

Od kilku miesięcy spacerujemy.
Tak z nudów wychodzimy z naszego mieszkania, w którym czujemy się fantastycznie i spacerujemy. Spacerujemy – aby poczuć się lepiej. Aby móc poświęcić sobie pełną uwagę. Aby móc porozmawiać.

Kiedy jesteśmy z Dawidem na wsi, to mnie bardzo bawi, ale mamy takie swoje punkty rozmów.
Kiedy Dawid widzi, że ja siadam na huśtawce – przysiada się do mnie i zaczynamy rozmowę. Siedzimy tak sobie razem, odpychamy się delikatnie nogami i rozmawiamy skupiając wzrok na przestrzeni, na niczym, na tych śladach naszych stóp.
Kiedy widzę jak Dawid idzie do ogniska zapalić – siadam wtedy obok niego i patrząc się na ten popiół, który został tu po poprzednim ognisku – rozmawiamy.
Nasze rozmowy raz są snuciem planów, totalnie nierealnych! A czasem rozmawiamy o poważnych sprawach. Mówimy o tym, z czym sobie obecnie nie radzimy, co nas trapi. Czasem po prostu mówimy sobie jak bardzo jest nam dobrze razem.

Będąc w Warszawie, siedząc w domu, trudno o takie rozmowy. Trudno jest przysiąść się do kogoś we własnym mieszkaniu, zwłaszcza, gdy tak jak nasze życie toczy się na jednej przestrzeni, i tak po prostu z nim porozmawiać. Zagaić. Poświęcić uwagę. To jest trudne bo co, czego my oczekujemy? Że ktoś kto teraz gra na komputerze nagle przestanie to robić? Bo ktoś, kto obecnie pracuje – przestanie pracować? A może przestanie oglądać film, w który się wciągnął?
Ciężko jest będąc we własnym domu tak po prostu znaleźć chwilę, aby móc ją w pełni poświęcić drugiej osobie. W pełni – bez wymownego wypuszczania powietrza nosem, ściskania warg, przewracania oczami i rzucenia pod nosem bardziej lub mniej głośno “no dobrze”.

Ale kiedy już pójdziemy na spacer, kiedy zostawimy nasze telefony w domu, kiedy oderwiemy się od rzeczy zawsze ważniejszych – wtedy rozmawiamy.
Opowiadamy sobie o tym, co teraz siedzi nam w głowach, na czym się skupiamy i jak to widzimy. Przeprowadzamy wtedy burze mózgów i szukamy wtedy najlepszej dla nas opcji. Inspirujemy się. Nakręcamy! Dodajemy sobie skrzydeł.
Jesteśmy my i przestrzeń. Możemy gestykulować. Możemy popatrzeć w niebo i w zieleń, i na ten krzywy chodnik, który teraz jest cały w mirabelkach. Nic nas nie ogranicza. Kompletnie nic. Żaden fotel, żadna kanapa, żadne ściany.

I choć mogłabym zakończyć już ten post, gdzieś tak z tyłu głowy czuję na sobie podmuch kpiny.
Zmęczona po robocie a ma siłę na spacer.
Ale nikt nie mówi o spacerze na trzy godziny. Czasem, po prostu wystarczy przejść się razem do piekarni, do sklepu osiedlowego, dać sobie 15 minut…
I wierzcie mi – nic nie daje takiego ukojenia, jak obcowanie z przyrodą. Także tą miejską.

1 komentarz

  1. Lazurowe Niebo

    To najprawdziwsza prawda!
    Kiedyś z narzeczonym nie potrafiliśmy rozmawiać. Jedno bało się powiedzieć coś drugiemu, że będzie coś nie tak, źle. Przez to jeszcze mniej rozmawialiśmy i czuliśmy coraz to większe spięcie. Postawiliśmy sobie wyzwanie: codziennie wieczorem mówimy sobie jak nam minął dzień, co robiliśmy. Z czasem – nawet nie tak odległym zaczęliśmy rozmawiać właśnie tak “szczerze” jak to określiłaś. Zbliżyło nas to do siebie :)

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *