Dlaczego tylko SZCZĘŚLIWE kobiety mają nieskazitelnie czyste domy

utworzone przez | sty 4, 2019 | żyć lepiej | 2 Komentarze

Znacie ten żarcik “tylko nudne kobiety mają nieskazitelnie czyste domy”? Kiedy pierwszy raz go usłyszałam, moja reakcja z pewnością była taka sama jak dla większości kobiet – zaśmiałam się i bez cienia zawahania przyznałam mu sto procent racji!
Do tej pory nie słyszałam lepszego argumentu, który usprawiedliwiałby lenistwo i bałaganiarstwo w piękniejszy sposób.

A później wyszłam za mąż.
Wyprowadziłam się od rodziców i od teraz dom, w którym zaczęłam mieszkać – zaczął świadczyć o mnie. Wyprowadziłam się od rodziców i teraz mam swój dom. I swoją dwuosobową rodzinę.

I choć na próżno szukać u nas i w nas nudy – to nasze mieszkanie jest nieskazitelnie czyste. Z prostej przyczyny.

Tylko szczęśliwe kobiety mają nieskazitelnie czyste domy

 

Kiedy byłam dzieckiem, byłam straszną bałaganiarą. Nie przywiązywałam żadnej wagi do porządku – właściwie, to im był większy bałagan tym lepiej się czułam. Byłam szczęśliwa otaczając się tymi wszystkimi pluszakami, kolorowymi flamastrami i kredkami. Nie przeszkadzały mi spodnie na podłodze. W tej chwili byłam szczęśliwa! Byłam wolna! Byłam u siebie w pokoju, u siebie w rodziców i moim domu.
Ale bałagan w moim pokoju, pozostawione sweterki i bluzy w salonie, porozwalane buty w korytarzu zdjęte w biegu, rzucony na fotel tornister – przeszkadzał mojej mamie.

A moja mama – zawsze chciała dla nas jak najlepiej. Nawet jeśli to było (jest) zagłaskanie, wytulenie i wycałowanie na śmierć.

Mama chciała dla nas dobrze. Chciała naszego szczęścia – chciała, żebyśmy mieli czysty dom – my – jej mąż i jej dzieci. Żebyśmy mieli przytulny dom, do którego będzie chciało nam się wracać. W którym po ciężkim dniu w szkole i w pracy będziemy mogli usiąść albo położyć się i nie robić nic – jeśli tego własnie będziemy potrzebować.
I faktycznie – potrzebowaliśmy tego.
Jednak wcześniej trzeba było posprzątać. Ułożyć buty w korytarzu – bo nie było jak przejść. Wynieść plecak do pokoju – bo nie było gdzie usiąść. Pozbierać ubrania z łóżka i rzucony na nie ręcznik po porannym myciu głowy – bo nie było gdzie się położyć…  .

Tak to z dziećmi i mężami już jest.

 

A teraz mam swój dom.
I z licencjonowanej bałaganiary z dyplomem – stałam się szczęśliwą żoną z czystym domem. Z takim domem, o jakim dla mnie zawsze marzyła moja mama.

Ale nie jesteśmy nudni. Jesteśmy szczęśliwi i dobrze zorganizowani – choć nie wiem, które z tych określeń powinnam poprzedzić słowami “przede wszystkim”. Jesteśmy przede wszystkim szczęśliwi czy przede wszystkim dobrze zorganizowani?

 

Urządzając nasze mieszkanie, staraliśmy się zaprojektować je w taki sposób, aby samo się sprzątało. Już na etapie wybierania mebli zastanawialiśmy się co będziemy trzymać na poszczególnych pólkach i w szufladach. Dzięki temu, każda rzecz ma u nas swoje miejsce – jak w zabawkach dla małych dzieci, w których aby wepchnąć klocki do środka trzeba dopasować kształty do otworów. Kółko nie przejdzie przez dziurkę na kwadrat, a trójkąt, o dziwo, jest większy od trapezu choć w ogóle się nie wydaje.

Wyprowadzając się na swoje, musieliśmy też przyznać mamie rację – przyjemniej siedzi się w czystym otoczeniu. Miło jest wrócić do domu i nie musieć sprzątać. Miło jest wrócić do domu i móc oddać się przyjemnościom, zamiast… – sprzątać niekończący się bałagan.
Miło jest położyć się razem na kanapie i przytulić się bez głębokiego wdech i wydech przygnębienia, jaki tu syf… .

 

Czasem mamy z Dawidem takie dni, w których nie chce nam się totalnie nic.
Garnek już trzeci dzień stoi w zlewie i czeka, aż ktoś zwróci na niego uwagę, zainteresuje się i w końcu poświęci mu tą minutę. I tego trzeciego dnia zakasamy rękawy i razem sprzątamy. Wygłupiając się i kąsając uśmiechami. Śmiejąc, tańcząc i słuchając muzyki.

Czy jesteśmy nudni bo mamy czyste mieszkanie? Nie. Jesteśmy szczęśliwi. Robimy to razem – dla siebie samego i dla siebie na wzajem. Robimy to aby drugie po powrocie z pracy mogło uśmiechnąć się, zaparzyć sobie kawę i odpocząć. Wyciszyć się. Zrelaksować. I nie martwić się obowiązkami domowymi – te służbowe w zupełności wystarczą.

Poświęcenie 5 minut dziennie na porządki to nie jest nudne życie. To życie dobrze zorganizowane, choć bez harmonogramu. To szczęśliwe życie – choć nie ma w tym żadnego wyczynu.

2 komentarze

  1. Asia

    Jeśli w domu nie ma dzieci to sprzątanie to chwila i to powiedzenie nie dotyczy takiej sytuacji.

    Odpowiedz
  2. Monika

    To ja jestem chyba cholernie nieszczęśliwa bo nie mam czystego domu i nie sprzątam dla przyjemności ?

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *