Branża ślubna, jeśli chodzi o panny młode, jest bardzo specyficzna. Choć ślub jest radosnym wydarzeniem, to wiele panien młodych jest po prostu wredna! I choć powoli przyzwyczailiśmy się już do trampków zamiast szpilek, czy wianka nie będąc dziewicą, to jednak wspólne zamieszkanie przed ślubem wciąż zalewane jest falą jadu.
Na jednym z for internetowych znalazłam taką wypowiedź: “gdy sie mieszka razem przed ślubem według mnie ślub to tylko formalność i potem nic sie nie zmienia traci to urok”.
Pierwsze dni naszego wspólnego życia były ciężkie. Każde z nas miało swoje przyzwyczajenia, swoje rytuały, które teraz zaczęły kolidować ze sobą. Problemem okazała się też reorganizacja sypialni. Musiałam oddać Dawidowi część swojej (względnie) poukładanej przestrzeni, powydzielać miejsca, które były by tylko jego. To wydarzenie było dla nas mega dziwne. Byliśmy razem już z 8 lat i nie spodziewaliśmy się, że takie głupoty mogą wywołać u nas frustrację. A jednak! Zaliczyliśmy pierwszą sprzeczkę, która dała początek naszemu docieraniu się jeszcze przed ślubem.
Po półtora roku od wspólnego mieszkania, Dawid oświadczył mi się i wzięliśmy ślub cywilny. Na naszym ślubie nie było gości, nie było rodziców, mogliśmy więc całą ceremonię przeżyć. Nie stresowaliśmy się tym, co goście powiedzą na suknię, dekoracje itp. I gdy po ceremonii w USC wsiedliśmy do samochodu chcąc odwiedzić Kraków, już czuliśmy się inaczej. Czuliśmy się wspaniale! Jechaliśmy razem samochodem, trzymając się (czasami) za ręce, podziwiając nasze obrączki i mówiąc do siebie “mężu”, “żono”.
2 lutego minęło nam 5 miesięcy jak jesteśmy po ślubie i wciąż dzielimy ten sam pokój. Kiedy słyszę, że ślub po wspólnym zamieszkaniu nic nie zmienia – śmiać mi się chce. Zmienia się bardzo dużo!
Co się zmieniło po ślubie?
Rodzina
Przede wszystkim rodzina zaczęła nas inaczej postrzegać. W końcu, po 10 latach, staliśmy się prawdziwą parą. Przestali uznawać nasz związek za fanaberię, mówić, że to prowadzi donikąd. Przez to, że oni nam przestali truć głowy o ślub, my staliśmy się spokojniejsi, odszedł jeden punkt zapalny.
My
Staliśmy się dla siebie bardziej wyrozumiali, bardziej opiekuńczy. Gdzieś podświadomie przestaliśmy uznawać się za jednostki, a zaczęliśmy patrzeć na siebie jak na całość. Teraz bardziej zależy nam na tym, aby drugie było szczęśliwe – bo to jest mój mąż cholera. Chcę by mój mąż, mój – mąż, był szczęśliwy, by miał dobrze.
Mimo, że od zawsze wiedzieliśmy, że chcemy być razem i nie wyobrażamy sobie życia bez siebie, to jednak gdzieś był ten dystans, obawa, że druga osoba może sobie pójść tak ot. Przecież nie mamy ślubu – droga wolna – w każdej chwili możesz się wyprowadzić. Po ślubie już tak nie jest. Co by się nie działo – jesteśmy małżeństwem. Jesteśmy rodziną i o tą rodzinę trzeba się troszczyć i o nią trzeba dbać – o stosunki w niej i relacje. Nie ma już, że kłótnia – foch – nie odzywam się do ciebie. Po ślubie mój mąż stał mi się najbliższą osobą. Osobą, która w chwili, w której będzie trzeba podjąć decyzję: ryzykujemy i operujemy, czy nie? – tą decyzję podejmie.
Kiedy słyszę, że ślub nic nie zmienia zastanawiam się, czy mówi to osoba, dla której ślub to przyjęcie_marzenie, kaprys, czy dojrzała decyzja, która niesie ze sobą obowiązki? Wspaniale jest zamieszkać razem, wracać do domu, w którym ktoś wita Cię buziakiem i obiadem. Ale jeszcze milej jest wracać do domu, w którym czeka na Ciebie ktoś, kto przez 3 dni zbierał się do oświadczyn, kto przed rodziną, urzędniczką lub księdzem ślubował Ci, że Cię nie opuści choćby nie wiem co!
Kiedy ślub jest decyzją podjętą świadomie, kiedy czujemy się już dojrzali by wstąpić w związek małżeński – wtedy zmienia się wszystko. A tak naprawdę małżeństwo jest fajne dlatego, bo możecie przybić żółwika obrączkami :D My przybijamy, a co! I czujemy się wtedy super.
Od dziś przez cały dzień internet będzie zalewany postami, w których blogerzy w pozytywny sposób wypowiadają się o małżeństwie! Jeśli jesteście ciekawa innych wpisów, wpisz #małżeństwojestfajne i czytaj i komentuj :) Bo nie ma słodszego miodu na nasze serduszka jak Twój komentarz <3
Bardzo fajny wpis, zupełnie się zgadzam, u mnie było podobnie. Po ślubie miłość niby jest taka sama, ale jednak jakby większa.. większa wyrozumiałość, w końcu będziemy ze sobą przez całe życie (oby!), a ja czuję, jak mi serce podskakuje, jak mąż napisze chociaż głupią wiadomość na Whatsappie :) Życzę powodzenia :)
Tak samo czuliśmy się po zaręczynach. Niby byliśmy ze sobą 3 lata, myśleliśmy, że nic w nas się już nie zmieni, a jednak. Kilka godzin po zaręczynach i dni świat zupełnie oszalał i stanął na głowie. Mam nadzieje, że w październiku, po ślubie będzie podobnie :))
2 minuty po cywilu juz czulismy sie inaczej i ciagle to trwa ???
Też przybijamy żółwika obrączkami! :D
Zawsze mnie to zastanawiało, co się zmienia, kiedy ludzie pobierają się, już mieszkając ze sobą. Zastanawiało mnie to, dlaczego właśnie dla jednych nie zmienia się nic, a dla innych różnice jednak są dostrzegalne. :) I chyba faktycznie chodzi głównie o podejście do tego, czym jest ślub dla danej pary.
Z radością przeczytałam ten wpis. Nawet, jeśli ktoś twierdzi, że nic się nie zmienia (np. moi znajomi), to pytanie brzmi: czy musi się zmieniać? Znam pary, które mówią, że nic się nie zmieniło po ślubie i się z tego cieszą. Ja mam jednak nadzieję, że u mnie będzie dokładnie tak, jak u Was, że inaczej to wszystko postrzegacie. Sama też od dawna mówię, że chłopaków to można mieć wiele i odejść można w każdej chwili, a kiedy pojawia się sprzeczka w małżeństwie – to inna kwestia.
Ci co twierdzą, że małżeństwo nic nie zmienia chyba zawarli je przez przypadek albo z konieczności. Zmienia się wiele w sferze prawnej, rodzinnej i emocjonalnej. Patrzy się na życie przez pryzmat nas a nie siebie, a że czasami się można o coś posprzeczać to cóż … Takie jest życie :)
Po 8 latach bycia ze sobą, zamieszkaliśmy razem – pierwszy miesiąc to była istna katastrofa! Tak jak napisałaś, nie sądziłam, że takie głupoty będą aź tak irytować. Dlatego cieszę się, że pierwszy miesiąc wspólego mieszkania nie był naszym pierwszym miesiącem po ślubie. Ten pierwszy miesiąc po ślubie był cudowny! :) Naprawdę wiele się zmieniło. Na lepsze. <3
Wspaniale :) Właśnie mi też o to chodziło – by te nerwy związane ze wspólnym zamieszkaniem nie szły na konto małżeństwa :)
Pięknie napisane. Sama chciałabym ślub bez tłumu gości, jednak mój narzeczony nie chce o tym słyszeć. Nie czuję ekscytacji na myśl o wyborze sukienki, kwiatków, winietek. Liczy się to, że On zostanie moim Mężem.
Mieszkamy już razem ponad rok, za pół roku planujemy ślub. Też wierzę, że wiele się zmieni – na lepsze :)
Pozdrawiam!
My wzięliśmy cywilny tak sami-sami, natomiast dla gości bierzemy w lipcu :) To trochę takie “odnowienie przysięgi” :) Szalenie się na to cieszymy!