Czy dorosłym wypada być szczęśliwym?

utworzone przez | sty 2, 2017 | żyć lepiej | 5 Komentarze

Kiedy jesteś zakochaną nastolatką – możesz więcej. Możesz na maxa słuchać piosenek o miłości, wzdychać do zdjęcia ukochanego i uśmiechać się jak wariat do telefonu pisząc do niego sms. Możesz chodzić po domu z wielkim rogalem na buzi i nic nikomu do tego. Jesteś szczęśliwa! Możesz skakać ze szczęścia, może rozpierać Cię szczenięca miłości bo wolno Ci! Bo jesteś dzieckiem, bo pierwsza miłość, bo to taki wiek. A co jak jesteś dorosła? Ok, co jak masz +25 lat? A co jak masz +50? Czy dorośli mogą pokazywać jak bardzo są szczęśliwi? W związku?

stare fotografie

Ostatnio ktoś nam zarzucił, że jesteśmy dziecinni. Pomyślałam sobie: Cholera,  piszemy o relacjach damsko-męskich, o związkach, o tym, że można mieć nie udany, a szczęśliwy związek! Więc chyba dobrze to robimy, nie? Miłość przecież jest dziecięca.

Co się stało z dorosłymi?

Zauważyłaś, że strasznie wielu tych “dorosłych dorosłych” jest strasznie poważna? Nic nie wypada, nic nie wolno, bo co ludzie pomyślą?! Bo gdzie Twoja dojrzałość? Niby potrafią mieć te jakieś swoje związki, ale są w nich strasznie zachowawczy, poprawni! Idąc ulicą nie pozwalają sobie na szaleństwo, na poniesienie się chwili, na głośny śmiech. Dlaczego?! Dlaczego to nie wypada? Czy z wiekiem tracimy przywilej do okazywania radości, szczęścia, do dzielenia się pozytywnymi emocjami?

Czy wiesz, że kiedyś, nie można było uśmiechać się do zdjęć? Osoba, która się uśmiechała była brana za wariata!

Bombarduję uśmiechem!

Któregoś razu w moje ręce trafiła książka Pan Ibrahim i kwiaty koranu. Do dziś pamiętam ten szok głównego bohatera, jego niedowierzanie, fascynację jak wiele spraw można załatwić uśmiechem. Jak inaczej ludzie Cię traktują, gdy jesteś uśmiechnięty.

/po kliknięciu w link zostaniesz przekierowana na stronę z wspomnianym cytatem: Pan Ibrahim i kwiaty koranu/

Po przeczytaniu tej książki, zaczęłam stosować metodę chłopca. Z pesymistki zmieniłam się w niepoprawną optymistkę. Kiedy wylewając złość, żaląc się koleżance, usłyszałam:
– Asia, serio, olej to… . Nie przejmuj się. Nie masz większych problemów?
– Nie mam! – powiedziałam.

Cholera no nie mam problemów. Nie mam czegoś, co niesamowicie spędzało by mi sen z powiek. Pewnie, mam kredyt do spłacenia, muszę płacić rachunki a milionów monet nie zarabiamy. Może nie stać nas na wożenie się Bentleyem w korkach po mieście. Ale to nie jest dla nas ważne. My mamy inne priorytety, mniej przyziemne (?)

Jesteśmy parą, która jest szalenie nastawiona na siebie, na związek, na to by było dobrze. Bardzo doceniamy to, że jesteśmy. Że  jesteśmy przy sobie, że się kochamy, że mamy dach nad głową i możemy wtulać się w siebie i w swoich ramionach szukać ukojenia nerwów. Skoro to jest dla nas ważne i skoro mamy to – dlaczego mamy tego nie pokazywać? Czemu mamy nie zarażać radością? Nie pokazywać, że związek wcale nie musi przechodzić kryzysów? To naprawdę jest takie dziwne, że aż infantylne? Bycie szczęśliwym jest dziecinne?
No litości! Codziennie wracamy do tego samego mieszkania, codziennie gotujemy obiad, i codziennie wstajemy z łóżka i kładziemy się do niego spać. Czy nasze życie ma być szarą rutyną? Codziennie, dzień w dzień mamy wykonywać te same czynności bez uśmiechu? Bez szaleństwa? Całe życie mamy przeżyć z ą i ę bez puszczania do siebie oczka i bajerowania się jak te 11 lat temu gdy się poznaliśmy? Niby dlaczego okres zakochania ma trwać książkowe 2 lata?

Stary człowiek i miłość

Kiedyś widziałam parę staruszków. Było lato. On był ubrany w niezwykle elegancki, brązowy garnitur, a ona w zwiewną, błękitną sukienkę w kwiatki. Przechodzili przez drzwi. Myk był taki, że po przekroczeniu kroku podłoga była niżej, niż ta przed wejściem.
– Uważaj na stopień – powiedziała do niego trzymając go pod ramię.
I wtedy mężczyzna zrobił coś, co mnie zauroczyło! Zrobił teatralnie wielki krok, podnosząc swoje długie, chude nogi. A ona? Ona zaczęła się chichotać zasłaniając usta dłonią “łamiąc” się w pół ze śmiechu.
– Oj uspokój się Staruszku, bądź poważny – zwracała mu uwagę wciąż jednak śmiejąc się.
Zakochałam się w nich bez pamięci! W tych staruszkach było widać dzieci. Później jeszcze widziałam ich raz na mieście, latem – w tej samej sukience, w tym samym garniturze trzymających się za ręce.

Czy to nie jest piękna miłość? Czy to nie jest wspaniałe dawać sobie radość? Będziesz dbać o to co powiedzą inni kosztem swojego szczęścia? Kosztem tej radości jaką daje Ci facet?

Moja mama zawsze powtarzała: wszystko można powiedzieć na dwa sposoby. Czy lepiej by było gdyby mężczyzna odburkną jej: przecież nie jestem ślepy, nie rób ze mnie niedołęgi. Nie byłoby! Więc czemu nie mówić do siebie słowami radości?

Jeśli masz możliwość odpowiedzieć komuś w sposób miły, wywołując uśmiech czy śmiech, nie zrobisz tego? W życiu przecież nie chodzi o to by sobie utrudniać i dołować się. Skoro mamy jedno życie po co tracić je na humorach, konfliktach, zgrzytach czy robieniu sobie przykrości? Co to za miłość? Dorosłość znaczy, że mamy być ciągle poważni?
Bycie szczęśliwym nie odbiera Ci wartości. To, że jesteś osobą, która pokazuje emocje, która jest szczęśliwa nie znaczy, że jesteś próżna, dziecinna, niepoważna! Że brak Ci jakichkolwiek kompetencji w tym co robisz. To wręcz śmieszne oceniać kogoś negatywnie przez emocje jakie w nim są, a nie, chociażby, przez podjęte decyzje czy konsekwencje ich działań.
Wiesz co to znaczy, że jesteś szczęśliwa? Że jest Ci zajebiście! I tylko tyle! Nic nikomu do tego! Żyjesz dla siebie, dla swojego faceta, dla dzieci jeśli je masz. Po 8h w pracy wracasz do swojego domu, w którym powinnaś być szczęśliwa, w którym powinnaś odpoczywać, oddychać z ulgą. Ma być Ci z tego powodu źle? Gdzie masz być szczęśliwa jeśli właśnie nie w swoim domu, jeśli nie przy osobach, które kochasz? Które kochają Ciebie?
Zdecydowanie wolę być dziecinna w swojej miłości niż pilnować się na każdym kroku czy wypada mi okazać radość. Ja wolę być wolna, a Ty?

5 komentarzy

  1. Olimpia Koralik

    A ja się z wami zgadzam, nie uważam żeby wasze podejście było skrajne ani dziecinne. Ostatnio pisałam o tym u siebie, że zawsze się coś komuś nie będzie podobało. Patrzę na swoich przyjaciół i widzę wszędzie śmiertelną powagę. Poważne decyzje, poważne zobowiązania, no dorosłość na pełnej, a przecież oni mają zaledwie 20 lat, a mentalnie czasami dałabym im po 50. Wszyscy się gdzieś spieszą i mówią, że związek taki sraki powinien być. Że jak to tak się nachlać z chłopakiem, jak to tak pójść gdzieś osobno na imprezę (na pewno Cię zdradza, a Twój chłopak Ci pozwala?), jak to tak bez ślubu, bez dzieci, no jak tak można? Brak mi słów czasami, ale ja mam swoje podejście do związku, a słowa innych po mnie spływają. Zawsze znajdzie się ktoś komu się nie spodoba nasze życie, nasze podejście i nasz związek, ale to przecież my mamy być szczęśliwi. Pozdrawiam serdecznie <3

    Odpowiedz
  2. Ferh

    Ze skrajności w skrajność. Dla Ciebie miłość jest albo dziecinna, albo śmiertelnie poważna, a to nie tędy droga. Może stąd się wziął pogląd, że jesteście dziecinni, bo widzicie tylko i wyłącznie skrajności, a nie to, co jest po środku.

    Odpowiedz
    • MyNaSwoim.pl

      Raczej buntujemy się przed postrzeganiem miłości jako coś śmiertelnie poważnego i spłycaniu jej roli w kontekscie w zwykłych ludzkich potrzeb.

      Odpowiedz
      • Ferh

        A, to w takim razie musicie popracować nad lepszym wyrażaniem tego buntu, bo z tekstu raczej mi wynika, że wpadacie ze skrajności w skrajność ze swoimi poglądami :)

      • MyNaSwoim.pl

        Aaaa to bardzo cenna uwaga, dziękuje :)

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *