Nie macie czasem takiego poczucia, że zmarnowałyście dzień? Że, właściwie, to nic się dziś nie wydarzyło? Przebimbałyście go. Od rana, jak wstałyście nie zrobiłyście nic produktywnego, a ten dzień się niczym nie różnił od innych. Niczym! Zmarnowałyście jeden dzień z życia. I, o zgrozo, tego dnia nikt Wam nie odda!
Co sprawia, że moje dni są wyjątkowe
Wiecie, nienawidzę poczucia, że przebimbałam dzień. Mam świadomość tego, nie będę żyć wiecznie, dlatego ubolewam nad każdym zmarnowanym dniem. I dlatego właśnie staram się aby każdy dzień sprawiał mi radość. Aby w każdym dniu wydarzyło się coś wyjątkowego, coś, co sprawi, że z uśmiechem pójdę spać. Że pójdę spać szczęśliwa i zadowolona z mojego życia.
1. Kiedy siedzę cały dzień w domu i obijam się z kąta w kąt – “zmuszam” Dawida do wspólnego wyjścia z domu. Do zmiany otoczenia. Wychodzimy wtedy do galerii handlowej, jedziemy na starówkę lub razem idziemy z psem na spacer.
Dzięki temu nie mam poczucia, że przewegetowałam cały dzień na kanapie. Coś się zadziało, coś się zmieniło, coś zrobiliśmy. Ruszyliśmy się! To takie przerwanie monotonii.
2. Staram się zrobić coś produktywnego. Jeśli jest to weekend, rano biorę się za sprzątanie. Dzięki temu przez resztę dnia widzę efekt mojej pracy. Ten dzień nie był zmarnowany bo dał nam radość – mogliśmy razem posiedzieć w przyjemnym wnętrzu, napić się kawy w czystym, estetycznym domu. Do tego zapalam jeszcze kominek na olejki eteryczne i już jest o niebo lepiej!
Zapach hiacyntów w domu to coś przewspaniałego i niesamowicie relaksującego. Czuję się wtedy jak Pani Świata! A jak jeszcze odpalę muzykę – kosmos! Ja na swoim. My na swoim. Po swojemu. Jakby nic się więcej się liczyło.
3. Ogromnie cieszę się z dni, które odkrywają nas przed sobą. Uwielbiam jak siedzimy z Dawidem na kanapie, albo tuż przed snem siedząc ja na łóżku, Dawid na krześle, rozmawiamy o czymś. Dyskutujemy. Zastanawiamy się. Próbujemy wykminić coś. Wiecie, to takie odkrywanie nas przed sobą, to rozmowy, uzewnętrznianie, pokazywanie naszego toku myślenia, najskrytszych myśli.
To jest takie uczycie, jakbyśmy siedzieli sami na pomoście i dopiero się poznawali. Coś niesamowitego! To niesamowite, że jesteśmy razem już tyle lat, znam go od 12-tego (?) roku życia a wciąż potrafimy rozmawiać jakbyśmy dopiero się poznawali.
Kiedyś zastanawiałam się o czym stare małżeństwa ze sobą rozmawiają. Przecież oni muszą już wszystko o sobie wiedzieć, znać swoje poglądy. A guzik tam! Cały czas się zmieniamy i nasze poglądy też.
4. A w dniach, w których jestem szalenie zabiegana, w których nie mam siły już na nic, które upłynęły mi na obowiązkach i nie mam czasu dla siebie – takiej wyjątkowości dniu nadaje kupno kwiatów do mieszkania. To taki drobny akcent, który w pędzie przynosi spokój, ukojenie, zatrzymuje wzrok.
Rośliny, a zwłaszcza kwiaty, nadają wnętrzu niesamowitego ciepła. To już nie jest takie po prostu zwykłe mieszkanie. Tu już jest życie. Cząstka nas. I kolory! – które szalenie kocham!
Uwielbiam tą czynność, kiedy kładę kwiaty na blacie kuchennym, sięgam po wazon, nalewam wody i układam w nim kwiaty. A później szukam odpowiedniego dla nich miejsca.
To jest taki czas, który poświęcam totalnie sobie i na swoje przyjemności. Na rozkoszowanie się pięknem.
Wiecie co ja myślę? Że żaden dzień, który dał nam radość, który sprawił, że czujemy się lepiej – nie był zmarnowany!
Możemy czasem być wkurzone, poirytowane. Ale jeśli na koniec dnia stanie się coś, co sprawi, że te nasze frustracje odchodzą – to był dobry dzień!
Dla mnie nie ma nic wspanialszego niż szczęśliwym pójść spać.
Dni kompletnie bezproduktywne, kiedy nie mamy na nic ochoty też są potrzebne – każdemu. Ważne, żeby nauczyć się nie mieć żadnych wyrzutów sumienia jeśli taki nam się przytrafił. Lepiej świadomie go wybrać niż co chwila patrzeć na zegarek i pogłębiać poczucie winy – “już 12, a ja ciągle w łóżku”. Wtedy mamy szansę prawdziwie się zresetować.
A kiedy już się nauczysz podchodzić do nich w ten sposób to zauważysz, że jest ich coraz mniej, bo z tyłu głowy wiesz, że nic nie musisz i możesz wszystko rzucić jeśli tylko chcesz.
Kromciuszek.
Ależ drogi Kromciuszku (skąd ta nazwa?) zgadzam się z Tobą! I w błogim nieróbstwie trzeba znaleźć radość. Ale nie może to stać się naszą rutyną. Potem to już jest albo frustrujące, albo… marnujemy sobie życie.
Myślę, że po prostu musimy odnaleźć radość w obecnej sytuacji. Czasem jest to konieczność przebimbania dnia, “zresetowania” się, a czasem – znalezienie powodu do wyjścia z domu :)
Przyjaciółka mnie tak kiedyś nazwała i tak już zostało. :-)