Czy Wy też od poniedziałku do piątku jesteście na etacie? Ja jestem. Moja praca jest dość specyficzna – wymaga ode mnie pełnego skupienia przez cały czas, a czasem są i takie dni, kiedy muszę przyjść do pracy w weekend. W takie dni – mam zwyczajnie dość, padam! Jestem tak zmęczona i wyczerpana ciągłym ganianiem, “gaszeniem kryzysów”… . Gdy wracam do domu, pierwsze co robię wychodzę z Czarkiem, a zanim Dawid wróci z pracy, szybko ogarniam mieszkanie, tak po łebkach – chowam rzeczy ze śniadania do zlewu, poprawiam koc na łóżku, który pod naszą nieobecność wymemłał pies, puszczam zmywanie, pranie… .
Kiedy Dawid już wróci do domu – czas spędzamy razem. A przynajmniej do wieczora… .
Bo wieczór każdy spędza po swojemu.
Co czujesz o 21:05?
W tym całym pędzie, w tym wariactwie jakie mamy w pracy i po niej, w zgiełku obowiązków – zawsze znajdujemy chwilę dla siebie, sam na sam ze sobą. Chwilę dla swoich pasji, dla swoich przyjemności. Nie musimy siedzieć obok siebie, nie musimy rozmawiać. Możemy po prostu być sobą i robić to, co daje nam odprężenie. Tu i teraz. Przy zgaszonym świetle w salonie, w rogu z zapaloną lamką.
I wtedy nadchodzi ta chwila. Coś pięknego. Coś, co pokazuje mi, że mamy wszystko!
Odprężona oddająca się przyjemności, popijając ciepłą herbatę bez cukru, zrelaksowana, wyciszona odwracam się. Spoglądam na kanapę i widzę mojego męża – ma nogi wyciągnięte, jak zwykle siedzi na narożnej części kanapy, z laptopem na kolanach. Widzę, jak bardzo jest skupiony. Pewnie ogląda joemonstera. A koło niego leży Czarek, nasz pies – pilnuje pana, bo jakże inaczej.
I kiedy tak patrzę na ten obrazek przy zgaszonym świetle, w rogu z zapaloną lampką – czuję, że wygrałam życie!
Nie ma nic lepszego od spokoju. Od możliwości wrócenia do swojego domu i wyciszenia się w nim. Odnalezienia siebie. Od obecności osoby, która nie musi cię ani akceptować, ani nie musi lubić twoich wad – ona po prostu jest z tobą i nie myśli o tym jaka jesteś. Ty jesteś – i to jest najważniejsze. Ty, cała ty.
Wieczór to wspaniały czas na snucie długich rozmów, odkrywanie myśli. To wieczorem wszystko przybiera swoją prawdziwą twarz, gdy minie już pęd zasłaniający to co ważne. Gdy minął nerwy, stres, obowiązki. Zostanie tylko tu i teraz. Czas się zatrzyma, a Ty zobaczysz rzeczy takimi jakie są naprawdę.
Kiedy ktoś mi mówi, że jest “sam ale nie samotny”, że “do szczęścia nie potrzebuję faceta” – wiem wtedy jedno – ta osoba jeszcze nigdy tak nie kochała. Bo żadni przyjaciele, choćby byli najlepsi na świecie, choćby można było z nimi konie kraść – nie dadzą nam takiego szczęścia, takiego poczucia spokoju, czystej radości – jak widok tej ukochanej osoby i świadomość, że jest dobrze, jest szczęśliwy, i ty jesteś szczęśliwa. Nie ma nic lepszego od usłyszenia w takiej chwili:
– Kochanie… idziemy spać?
I zwieńczenie tej cudownej chwili zaśnięciem w swoich ramionach. A przynajmniej dotykając się stópkami.
A Ty, co czujesz o 21:05 gdy jesteś już sobą?
0 komentarzy