Wiecie kiedy najczęściej przychodzi do nas refleksja o przemijaniu? O kruchości życia…? O tym ile czasu marnujemy na sprawy mało ważne i na kłótnie?
Ach, i w tym momencie złapałam “zawias”. Każdy o tym pomyślał, każdy wie “co jest na rzeczy”, ale z trudem przychodzi nam powiedzenie tego na głos, czy, jak w moim przypadku – napisanie tego.
O tym ile marnujemy czasu na rzeczy nieważne, na kłótnie, na robienie na złość, na trwonienie czasu przed komputerem zamiast po prostu posiedzieć przy sobie – przypominamy sobie dopiero w chwili, w której dowiadujemy się o czyjejś śmierci.
I wtedy pojawia się myśl, żal, złość na siebie, że przecież mogłam… Mogłam spędzić więcej czasu, mogłam być milsza, mogłam przyjechać, po co była ta kłótnia wtedy i ta chowana skrzętnie uraza.
Ach, gdyby można było tylko cofnąć czas…
A gdybym Ci powiedziała, że dziś możesz cofnąć czas i… kochać dłużej?
Nie chcę siać paniki i broń Boże nie taki wydźwięk ma mieć ten post. Nie chcę pisać, że przecież wszyscy umrzemy, przewrócić oczami i pójść zająć się swoimi sprawami. Nie chcę zdegradować tego postu do rangi zwykłego szeregowca.
Ale dziś obudziła się we mnie pewna myśl.
Środa
Po południu wpadli do mnie rodzice. Niby wpadli tylko na chwilkę, tylko chcieli coś odebrać, ale gdzieś tam poczułam, że chciałabym, aby chwilkę zostali.
Usiedliśmy razem na kanapie, w tle grała muzyka i tak sobie rozmawialiśmy pół żartem pół serio, bo tak to jest, kiedy rozmawia się raz poważniej a raz mniej.
I kiedy ton był bardziej poważny, tata rzucił coś o koronawirusie.
Opowiedziałam mu o problemie z maseczkami jednorazowymi w kontekście mojej pracy.
Zmieniliśmy temat.
Tata zapytał też, czy planujemy wybrać się w weekend na działkę.
Pewnie, że tak!
Na działkę zawsze!
Czwartek
Będąc w pracy napisał do mnie mąż, że chciałby ze mną pojechać na zakupy w sobotę.
Hola, hola, mówię do niego, w sobotę? A co z działeczką?! Nie jedziemy!?
I wiecie, w pierwszej chwili chciałam powiedzieć “o nie, nie, nie, młodzieńcze! Tak to nie będzie! My jedziemy na działkę! A jeśli nie chcesz jechać, to ja pojadę sama, nie ma problemu.”
I wtedy myśl mnie uderzyła. I to dosłownie uderzyła, bo to był taki przebłysk. Nagle w gardle zrobiło mi się niedobrze, zaczęłam czuć mrowienie na policzkach, i że temperatura mojego ciała wyraźnie spadła. Zrobiło mi się słabo.
Zapisz się na nasz
newsletter
i pobierz bezpłatny
#miniporadnik
Jak żyć wolniej na co dzień?
Właśnie zapisałaś się do naszego newslettera. Szalenie się cieszę! Zaraz dostaniesz od nas pierwszego maila :)
A co jeśli Koronawirus wymknie się w Polsce spod kontroli tak jak we Włoszech?
Co jeśli i u nas zacznie się epidemia?
A co jeśli okaże się, że wirus dopadnie jedno nas?
I wtedy moje napięte mięśnie rozluźniły się. W jednej chwili zeszło ze mnie całe ciśnienie, a na buzi pojawił się uśmiech. Już o żadnej złości, żadnym hola, hola młodzieńcze nie było już mowy.
– Nie ma problemu, możemy pojechać na zakupy – odpisałam dodając uśmiechniętą emotkę.
I wtedy zdałam sobie sprawę, że szkoda czasu na bycie samemu.
Lubię być sama, lubię spędzać czas sama. Uwielbiam być na działce, niesamowicie tam odpoczywam, ale nie chcę spędzać życia w samotności. Moje samopoczucie jest dla mnie bardzo ważne, ale nie chcę izolować się od męża. A już na pewno – nie chcę się kłócić ani boczyć o tak błahą sprawę.
I wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo sami wpędzamy się w toksyczne emocje. Jak sami psujemy sobie nastrój i dzień uważając za ważne rzeczy podrzędne. To prawda, nie chcę być przygnębiona, bo nie pojechałam na wieś. Ja chcę być szczęśliwa – bo spędzę czas z osobą, którą kocham – póki mam ten czas, i póki mam możliwość.
A na wieś…?
A na wieś wybierzemy się innym razem – razem.
SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS?
SKOMENTUJ GO I UDOSTĘPNIJ
pokaż innym co jest dla Ciebie ważne
0 komentarzy