Mieliśmy plan, by zrecenzować salony z garniturami. Chcieliśmy porównać jak wygląda obsługa klienta, który kupuje garnitur na ślub, a tym, który po prostu potrzebuje eleganckiego garnituru, bez większej okazji. Ciekawiło nas co będą nam proponować, w jakich cenach, jakie dodatki do tego, itd.
Na pierwszy ognień wzięliśmy sieciówki. To jednak tam, część mężczyzn szuka garnituru, także na ślub.
To był pierwszy salon, do którego weszliśmy. Oglądamy garnitury, ściągamy je z wieszaków, dyskutujemy. To było nasze pierwsze spotkanie z garniturami, więc nawet nie wiedzieliśmy jakiego koloru szukamy. Snujemy się po salonie, a tam wszędzie marynarki atramentowe, bardziej lub mniej granatowe, czarne, niby grafitowe. Dawid był już wyraźnie zniechęcony. W salonie panował jakiś chaos. Każdy garnitur jakby niedopasowany.
Na końcu salonu widzimy pomieszczenie, nad drzwiami, którego widniał napis “garnitury na miarę”. Szyją – no i fajnie. I tyle.
Przyznam, że byłam strasznie zaskoczona, że nikt z obsługi do nas nie podszedł. Kręciliśmy się po całym salonie i nikt na nas nie zwrócił uwagi. Ale chciałam dać im szansę! Mówię: poczekajmy, zaraz pani skończy kogoś obsługiwać i może do nas podejdzie. Nope. Poszła układać ciuchy na półkach.
Mega dziwnie było!
Wyższa półka, niż Bytom? Salon Vistuli miał świetny wystrój! Garnitury prezentowały się bardzo dobrze! Widać, że jest to przemyślany salon. Był nawet kącik z garniturami gangsterów ze starych lat. No jak na salon z odzieżą – super klimat!
W Vistuli było znacznie mniej klientów, niż w Bytomiu. Pomyślałam, że tu na pewno zaraz ktoś nas obsłuży. W końcu jest to elegancki salon. Nic – bardziej – mylnego. Trudno było zorientować się, kto w tym salonie jest klientem, a kto pracownikiem. W pewnym momencie jakiś pan zaczyna układać koszule rozmawiając ze swoją koleżanką. Ach, czyli oni z obsługi są. No nic. I tu się nami nikt nie zajął. A szkoda.
Czy to źle, że oczekuję zainteresowania ze strony personelu sklepu? Sieciówki przyzwyczaiły nas do zabiegania o naszą uwagę i powrót klienta. W sieciówkach, zwłaszcza w tych z wyższej półki, gdy tylko przekroczy się próg sklepu słyszymy dzień dobry. Wystarczy zrobić 2-3 kroki, od niechcenia rzucić okiem na jakikolwiek ciuch, i już podchodzi do nas pracownik i pyta czy w czymś nie pomóc, coś doradzić, czy szuka pan/i czegoś konkretnego? Po takiej praktyce w zwykłych sklepach, z ciuchami na co dzień, bluzkami, spodniami, rękawiczkami, itd., oczekuję, że w salonie z garniturami obsługa będzie na przynajmniej takim samym poziomie.
Garnitur to nie sweter. Zakładamy go albo na szczególną okazję, albo na ważne spotkanie. Zależy nam by wyglądać w nim na prawdę dobrze!
http://strellson.com
Tego salonu wcześniej nie znaliśmy. Szwędając się po galerii handlowej, zobaczyliśmy za witryną garnitury, pomyśleliśmy – czemu nie? Wchodzimy.
Wystrój taki pół na pół. Trochę elegancki, ale i swobodny. Zrobiliśmy 2-3 kroki, od niechcenia rzuciliśmy okiem na pierwszy, lepszy garnitur i już podeszła do nas dziewczyna z pytaniem, czy w czymś nie pomóc. Da się? Co nas trochę rozbawiło, dziewczyna nie była ubrana elegancko. Białe trampeczki, leginsy i koszula w kratę. Z jednej strony nie pasowała swoim ubiorem do salonu z garniturami, ale z drugiej strony, ten nieformalny wygląd pracownic salonu sprawiał, że nie było tam sztywno. Nie czuło się też tego dystansu, jaki zazwyczaj towarzyszy takim zakupom, wiesz, tego ą i ę elegancji.
Garnitury cechował świetny materiał, krój, nietypowa kolorystyka! Nie były one atramentowe, typowo granatowe. Były połączeniem granatu i czerni. Niektóre zmieniały kolor w zależności od kąta padania światła. Sztywniejsze części materiału, były z dodatkiem końskiego włosia. Gdy tylko Dawid przymierzył marynarkę, od razu dostaliśmy informację, że rękawy, jako salon, mogą skrócić.
Kolejnym takim małym plusem salonu była pracująca tam projektantka. Doradziła nam w sprawie długości rękawów od koszuli. Powiedziała co nie co o dziwnej modzie, która zaczyna się powoli pojawiać, albo ignorancji współczesnych panów, a mianowicie – panowie kupują koszule ze zbyt krótkimi (długimi) rękawami! Wyobrażasz to sobie?!
Dowiedzieliśmy się też, że w Polsce raczej panowie nie eksperymentują z wyborem ślubnej kreacji, i stawiają na zwykły garnitur.
Skrycie przyznam, że moim planem było, aby Dawid zobaczył mnie w sukni ślubnej dopiero w kościele. Cała ta oprawa, kościół, wystrój, wydarzenie… – oj wiesz o czym mówię! Ale jak ja zobaczyłam Dawida w tym garniturze, jak on świetnie wyglądał – sama prawie się wzruszyłam! Och, chyba dzięki Bogu, że nie zobaczyłam go tak eleganckiego dopiero w kościele, bo na dzień dobry to ja bym płakała ze wzruszenia.
0 komentarzy