Dla naszego związku jesień zawsze była trudnym okresem. Brak słońca, częste deszcze i zmęczenie po całym roku intensywnej pracy dawały nam się mocno we znaki. Wraz z przesileniem, nasilały się nasze kłótnie, sprzeczki i kąśliwości. W okresie szkolnym nerwowo odliczaliśmy dni do Świąt Bożego Narodzenia, czasu, w którym moglibyśmy w końcu psychicznie wypocząć. Bez dwóch zdań, rok w rok dawaliśmy się opętać jesiennej chandrze!
W tym roku było podobnie… .
Niedawno, pewnego wrześniowego dnia wróciłam do domu totalnie opadnięta z sił. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, poczułam zapach truskawkowych świeczek. Nie uwierzysz, ale rozpłakałam się. Zdałam sobie sprawę, jak ja dawno nie paliłam świeczek! A przecież kiedyś, prawie każdy wieczór przy nich spędzaliśmy! Zamknęłam się w sypialni – miałam dość dnia. Czułam się fatalnie!
– Czy Ty właśnie zamknęłaś przede mną drzwi? – zapytał mnie mąż poddenerwowany moim stanem.
– Nie Dawid. Zamknęłam je bo chcę pobyć sama.
– Dobrze. Wobec tego ja teraz wychodzę z domu. Ale pamiętaj: jesteś moją żoną, a ja Twoim mężem. Kocham Cię. A teraz odpoczywaj.
Dawid nie mógł zachować się lepiej! Tego właśnie potrzebowałam – pobyć sama. Egoistycznie zadbać o siebie!
Włączyłam spokojną muzykę, przygasiłam światło i oddałam się długiej kąpieli. To był czas dla mnie. Dawno nie czułam takiego odprężenia. Otaczały mnie najpiękniejsze miodowo-orzechowe zapachy! Zapomniałam już jak zapach wpływa na nasz umysł i jak potrafi ukoić zszarpane nerwy…. . Zamknęłam oczy i pozwoliłam działać olejkowi. Oleje z orzechów oczyszczały moją skórę i nadawały blasku, a mleczko pszczele odżywiało ją. Wiedziałaś, że mleczko pszczele nazywane jest eliksirem młodości? Takiego eliksiru właśnie potrzebowałam!
Po kąpieli przyszedł czas na maseczkę i balsam do ciała. Jest to moja ulubiona część pielęgnacji i poświęcam jej dużo uwagi. Nie tylko nawilżam swoje ciało i dodaję jej odżywczych składników, ale też rozmasowuję napięte mięśnie przy okazji pomagając składnikom wchłonąć się. Tak wypieszczona, zrelaksowana i pachnąca brzoskwinią, mogłam schować się pod koc z książką, którą już od dawna chciałam przeczytać, ale nie miałam na to czasu. W tamtej chwili czułam taką błogość, jakiej sobie nie wyobrażasz!
Zdałam sobie sprawę, że we wrześniu wzięłam na siebie zdecydowanie zbyt dużo obowiązków. Zaaferowana tym co dzieje się wokół mnie, co MUSZĘ, zapomniałam o sobie i swoich potrzebach. Te kilka godzin dla siebie sprawiło, że odżyłam. Oczyściłam umysł ze wszystkich niepotrzebnych myśli i pozornych problemów.
Mini domowe SPA jest odzwierciedleniem tego, co właśnie dzieje się w Twojej głowie. Nie tylko oczyszczasz swój umysł, ale też realnie widzisz, jak się zmieniasz – jak piękniejesz, jak schodzi z Ciebie jakiś ciężar. Odżywiając skórę, nawilżając ją i dodając jej letniego blasku – tego, czego tak bardzo potrzebujemy jesienią, gdy tęsknimy za latem – poczułam się niesamowicie kobieco, a moja samoocena skoczyła bardzo wysoko! Czułam się rozpieszczona!
Do mojego życia postanowiłam wprowadzić rytuały, przypominające mi o tym, że ja też jestem ważna! Teraz, codziennie przed snem poświęcam sobie pół godziny. To jest mój czas na odprężenie się i piękne ciało. I nie oszukujmy się: nic tak dobrze nie koi nas do snu i nie pobudza zmysłów, jak słodki zapach ulubionego balsamu i świadomość, że… zasłużyłaś sobie na to.
A Ty, jaki masz sposób na pokonanie jesiennej chandry? :)
0 komentarzy