365 dni zależności finansowej

utworzone przez | sie 15, 2017 | żyć lepiej | 9 Komentarze

Zastanawiałyście się kiedyś jak by to było mieć cały rok tylko dla siebie? Rok – bez chodzenia do pracy, bez zarabiania, bez zobowiązań? Cały rok, 365 dni na robienie tego co daje Wam radość, jeśli chcecie to podnosi kwalifikacje, rozwija, opisuje? Cały bity rok, 12 miesięcy na bycie tym kim chcecie!

niezaleznosc finansowa

Ja bym chciała.
Chciałabym przez cały rok móc robić tylko to, co daje mi przyjemność. Ułożyć sobie taki plan dnia, jaki odpowiada moim potrzebom. Móc wstać rano, poćwiczyć, wrócić do domu, wykąpać się, zjeść śniadanie, zrobić mężowi kawy i nie patrzeć na zegarek ile zostało mi czasu na ogarnięcie się i wyjście do pracy.
Chciałabym móc ubrać się po domowemu, usiąść do komputera i czytać tylko to co mnie interesuje, wdawać się w dyskusje, które mnie interesują i rozwijać się.
Móc przeczytać książkę, i kolejną książkę i nie myśleć, że tracę czas a przede mną tyle obowiązków.
Chciałabym zapisać się na kurs – jeden, drugi i trzeci – mając świadomość, że to są tylko kaprysy, które w życiu (pracy) do niczego mi się nie przydadzą. Takie zdobycie wiedzy bezużytecznej.

W międzyczasie poznałabym kogoś, kto wprowadził by mnie w tajemnice mojego zawodu. Za darmo. Od A do Z, codziennie chłonęłabym wiedzę jaką powinnam zdobyć na studiach, aby móc wkroczyć na rynek pracy z kompletną wiedzą i pewnością siebie. Zrobiłabym to, na co na studiach nie miałam czasu.

Przez 365 dni byłabym całkowicie zależna finansowo. Od męża.

Na barkach męża spoczywałyby wszystkie opłaty i bieżące wydatki. W ciągu 365 dni wszystko co bym sobie kupiła, każda bluzka, każda para butów i kosmetyk – byłyby z pieniędzy przez niego zarobionych. Nie miałabym nic swojego.

Ja bym chciała. Chciałabym przez cały rok móc egoistycznie zajmować się tylko sobą.
Moja mama zawsze powtarza, że jakoś to będzie. Może będzie trudniej, ciężej, ale jakoś to będzie. Więc czemu nie? Czemu nie rzucić wszystkiego i nie zając się sobą? Jakoś damy radę!

A… wyobrażacie sobie gdyby to mąż postanowił rzucić wszystko i zająć się sobą? Oddać się swoim pasjom pozostając na Waszym utrzymaniu? W tą stronę samorealizacja już nie wygląda tak fajnie, prawda?

Powiem Wam, że dużo słyszę o równouprawnieniu, o równości w małżeństwie, ale mimo wszystko wciąż widzę równych i równiejszych. A szkoda. Bo w małżeństwie to jednak powinniśmy grać do jednej bramki.

Gdybyście mogły spędzić cały rok po swojemu, robiąc tylko to co daje Wam przyjemność – co byście robiły? Czego chciałybyście się nauczyć? Na czym spędzić rok? Jak byście go wykorzystały?
Przeszkadzałoby Wam gdyby Wasz mąż był na Waszym utrzymaniu?
Ciekawa jestem.

9 komentarzy

  1. MC

    Obawiam się, że ja nie wytrzymałabym roku bez pracy :) Ale cieszyłabym się, gdybym mogła pracować w niepełnym wymiarze godzin i więcej czasu poświęcać na samorealizację, siłownię, kursy językowe, pisanie bloga, wolontariat i spotkania ze znajomymi :)

    Odpowiedz
    • Asia NaSwoim

      No właśnie nie wiem cyz ta praca wtedy miałaby dla mnie sens. Pracować 6 godzin to za dużo. 4 – to po co? Mam tu na myśli pracę, która naprawdę daje realizaję!

      Odpowiedz
  2. Sisters92

    Hmm, z jednej strony każdy ma prawo do samorealizacji i przeżycia życia tak jak mu to odpowiada, żeby na starość nie żałować wyborów, decyzji. Życie na utrzymaniu męża/żony? Niekoniecznie. Znalezienie złotego środka – źródła dochodu, być może mniejszego od ,,normalnej” pracy na etacie i zapewnienie jako takiej płynności finansowej? Już tak.

    Odpowiedz
    • Asia NaSwoim

      Dlatego ja nie mówię o (calym) życiu na utrzymaniu męża/żony a o roku. Jednym roku na totalna, egoistyczna samorealizacje. Rozpieszczenie się do granic możliwości.

      Tez nie dalabym rady spędzić zycia na samych przyjemnosciach. Jestem na to za ambitna :)

      Odpowiedz
      • Sisters92

        No ja rozumiem, że rok, ale my tak ogólnie o całości ;)

  3. Kamil | lipinski-kamil.pl

    Przeczytałem ten wpis bo słysząc o niezależności finansowej kobiety miałem przed oczami niewolnictwo finansowe mężczyzny co już fajne nie jest. Może przesadzam z tym niewolnictwem ale od wzięcia odpowiedzialności za kobietę i dzieci, nerwowym dopinaniu budżetu domowego niejeden siwy włos potrafi się pojawić na głowie. Dzięki za wyważony wpis. :)

    Odpowiedz
  4. Blonde in Negro

    Kiedyś myślałam, że nie ma opcji abym nie pracowała, tak wiec byłam mamą, szefem i studentka, no i oczywiście żoną. Doba była za krótka. W tym roku zdecydowaliśmy z mężem, ze powinnam zwolnić, pobyć z dzieckiem w domu, w pracy przeszłam na mniejszą ilośc godzin…i nawet mi sie podoba. Oczywiście czasu jakos wieej nie mam , bo majac prawie 3 letniego bąbla, jesteś wiecznie zajęta. Aledo tej pory zrobiłam dokształcający kurs, przeczytałam kilka pozyji które zalegały i fajnie bawimy sie z synkiem;)
    Bdybym miała egoistyczne 365 dni tylko i wyłacznie dla siebie to zrobiłabym wiecej kursów, przecztała jeszcze więcej książek i duzo duzo duzo spała…

    Odpowiedz
    • Asia NaSwoim

      Ja w pracy staram się pilnować by nie przekraczać 8h. Zawsze jest coś do zrobienia, zawsze jest powód by zostać dłużej, a mąż, rodzina w domu czeka. To ważne by o tym pamiętać i korzystać z czasu jaki mamy dla siebie.

      To była bardzo dobra decyzja z tym zwolnieniem <3 brawo!

      Ps tym "spała" skradłaś moje serduszko :D

      Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *