Rzeczy, których nie potrzebujesz

utworzone przez | wrz 4, 2020 | WolnoWolniej | 1 komentarz

 

Czy macie w swoim domu szufladę, w której znajduje się wszystko to, co może kiedyś się przyda? Kolorowe tasiemki, którymi na Boże Narodzenie będzie można obwiązać prezent, spinacze do kartek, które wystarczyłyby dla całego przedszkola! Macie szufladę pełną pięknych kolorowych karteczek i notesów, które kupiliście bo były ładne, ale właściwie to nie macie co w nich pisać? A może macie szufladę pełną starych rachunków z osiedlowego sklepu, baterii i sznurówek, które zostały dołączone w zapasie do nowych butów? I nie zdziwiłabym się, gdyby w tej szufladzie znalazł się imbus i klej.

Wiecie, że niektórzy nazywają takie szuflady szufladami wstydu?

Ciężar posiadania

Od kilku tygodni zastanawiam się, jak by wyglądało nasze życie, gdybyśmy faktycznie porzucili Warszawę i wyprowadzili się na wieś.
Wyobrażam sobie nasz dom i zastanawiam się, jak chciałabym go urządzić. Kiedy dziś ciśnienie za oknem szaleje, moje samopoczucie skacze gwałtownie niczym mała piłeczka kauczukowa rzucona z całej siły o ziemię, rozglądam się po naszym mieszkaniu i patrzę co bym chciała przenieść do nowego domu. Dla których przedmiotów musiałabym zrobić miejsce.

Spoglądam na kredens, w którym za szklanymi drzwiami znajdują się sentymenty. Stare aparaty fotograficzne mojego taty, ramka ze zdjęciami kolegów i koleżanek z poprzedniej pracy, które dostałam od nich ostatniego dnia. Fotografie bliskich mi osób, których już z nami nie ma, ale ja chcę o nich pamiętać… A pod szkłem? A pod szkłem są szuflady pełne bibelotów. Pełne spinaczy, które wystarczyłyby dla małego biura, stos samoprzylepnych karteczek i tasiemek, które może kiedyś wykorzystam dając komuś prezent. 

Nic ważnego.

Wodzę wzrokiem dalej i spoglądam na kolejne meble.
W środku szuflady znajdują się leki. W drugiej – lakiery do paznokci. W trzeciej – kable.
Nic ważnego. 

Po co nam właściwie te meble? Po co nam te rzeczy? – Zaczęłam się w końcu zastanawiać. Ileż miejsca moglibyśmy tu mieć, gdyby nie one? Wszak i tak nie korzystamy z nich na codzień… Wystarczyłoby wrzucić wszystko w trzy pudełka.

 Aż w końcu zdałam sobie sprawę, że od dziecka uczono nas, że zbieranie daje korzyść. 

Zbieraliśmy karteczki i naklejki, aby móc wymienić się na te większe, ładniejsze. Zbieraliśmy kolorowe kropki naklejki i stempelki z uśmieszkami od nauczycielek, aby później “wymienić je” na lepszą ocenę z zachowania.
Zbieraliśmy też dyplomy, medale i puchary, które miały świadczyć o naszych osiągnięciach. Miały pokazać nam, rodzinie i obcym ludziom jak wspaniali jesteśmy! I pokazywały – do czasu, aż nie zaczęło nas denerwować sprzątanie kurzu z tych pucharów. Aż nie zaczęło brakować nam miejsca, a mama nie oznajmiła, że czas powiesić drugą półkę, bo na tej trofea się już nie mieszczą.

 Nauczono nas podporządkowywać się rzeczom. 

Kupować nowe, gdy brakuje już miejsca, zamiast pozbywać się rzeczy dbając o przestrzeń. Nauczono nas mówić, że przedmioty nie dają szczęścia, równocześnie ucząc nas, że to jednak przedmioty o nas świadczą. Więc powinniśmy mieć – większy dom, lepszy samochód, nowsze meble. Powinniśmy pracować więcej i ciężej, aby nas było stać na rzeczy. Zaciskać zęby gdy jest źle, bo pensja jest dobra.
Nikt nam tylko nie powiedział, że poświęcamy siebie, swój czas, swoje zdrowie i relacje z ukochanymi – dla rzeczy.
Bo czy naprawdę to ma takie znaczenie, na ile uroczystości przyjdziemy w tej samej sukience?

 A później myślimy o przeprowadzce. 

Rozglądamy się dookoła i zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę my tego wszystkiego nie potrzebujemy. I na nic nam była ta nauka gromadzenia i zmarnowany czas, i zszargane nerwy przez pracę.


Tylko co my z tym wszystkim teraz zrobimy?

Zabrać nie ma po co, bo tylko miejsce zabrane.
Wyrzucić szkoda, bo to przecież nasze pieniądze.

Przedmioty, choć ich nie widać, choć mogą być ukryte w szufladzie lub za drzwiami komody – one są. I choć nie myślimy o nich codziennie, to codziennie zabierają nam przestrzeń i energię. Gracą miejsce, sprawiają kłopot, a czasem powodują kłótnie i złość. Każą się sprzątać i błąkają się nudno w oczekiwaniu na swój czas. 
Rzeczy nieużywane – nasz największy balast. 

1 komentarz

  1. Leon Ostrowski

    Czytając ten wpis zdałem sobie sprawę, ile tak naprawdę niepotrzebnych rzeczy trzymam w swoim domu. Super – krótko i na temat :)

    Odpowiedz

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *