Zazwyczaj kiedy mówimy o słowach, myślimy o tym, jaki niosą one przekaz. Czasem też zastanawiamy się, jakich słów powinniśmy użyć, aby nie urazić drugiej osoby lub, wręcz przeciwnie – szukamy tych, które ugodzą naszego odbiorcę w najczulszy punkt.
Słowa pełnią wiele funkcji. Potrafią być neutralną informacją, ale także pomagają tworzyć więź, budować relacje a w cieżkiej chwili – dodają otuchy.
Jednak ciągle kiedy mówimy o słowach – skupiamy się na ich znaczeniu w kontekście odbiorcy: emocjach, jakie mogą one u niego wywołać. A co z nami?
Czy wiesz jak mówić, aby nie krzywdzić siebie? Aby nie zatruwać swojego organizmu własnym jadem? Jak mówić o innych, także wtedy, kiedy nas skrzywdzili i nie krzywdzić siebie?
Jak słowa wpływają na nasze emocje
Słowa wywołują emocje nie tylko u tego, kto ich słucha, ale także u tego – kto je wypowiada. Im więcej w nas empatii, umiejętności współczucia i jednoczenia się w emocjach z innymi, tym bardziej będziemy je współodczuwać.
Zauważ, że kiedy chcemy kogoś obgadać, podzielić się naszym przemyśleniem, które postawi kogoś w negatywnym świetle – nie mówimy tego z entuzjazmem, uśmiechając się od ucha do ucha. Nasza mimika twarzy zaczyna bardziej przybierać obraz pogardy, drwiny – wyglądamy trochę tak, jakbyśmy właśnie wzięli łyk bardzo gorzkiej herbaty.
Wczuwamy się w emocje, które chcemy przekazać.
Dodatkowo, każdy z nas wie, że… obgadywanie nie jest dobre. Nawet plotki, choćby samo ich czytanie, powoduje, że przybieramy postawę obronną. Wiemy, że zaraz dowiemy się czegoś niedobrego, więc automatycznie – staramy się bronić przed negatywnymi informacjami, które zaraz przeczytamy. A to wiąże się z konfrontacją naszych wartości i wpłynie na ocenę, opinie i emocje, jakie wiązaliśmy z tą osobą.
W takiej sytuacji w naszym organizmie dochodzi do wzmożonej produkcji kortyzolu, hormonu, potocznie nazywanym “hormonem stresu”.
Kortyzol powoduje wzrost stężenia glukozy we krwi (będącej źródłem energii), adrenaliny – odpowiadającej za przygotowanie organizmu do walki (nasze zmysły stają się wyostrzone) oraz noradrenaliny, odpowiadającej za szybkie podejmowanie decyzji.
Co ciekawe, im drugi człowiek jest nam bliższy (dosłownie i w przenośni), tym łagodniejszych używamy słów.
Kiedy fryzjerka nas źle obetnie, powiemy: kurcze, niefajnie zrobiła, nie podoba mi się ta fryzura. Nie jestem zadowolona.
Kiedy będziemy mówić o naszej koleżance, powiemy: kurcze, ale brzydko ją obcięła, źle wygląda.
Natomiast kiedy będziemy mówić o jakiejś obcej osobie, celebrytce, której nie znamy, powiemy: ale beznadziejnie wygląda, co ona ma na głowie?
Względem siebie i osób nam bliskich – potrafimy być wyrozumiali, empatyczni i współczujący. W przypadku obcych – stajemy się bardziej bezwzględni i surowi w swojej ocenie.
A nasz poziom hormonów stresu – znów zaczyna rosnąć…
Jak zatem mówić o innych, aby nie krzywdzić siebie?
Czy słyszałaś o trzech sitach Sokratesa? W tej opowieści Sokrates mówi do swojego towarzysza: jeśli to, co chcesz mi powiedzieć jest niezgodne z prawdą, nie jest dobrą wiadomością ani pożyteczną – to nie mów mi tego.
Wiem, że w dzisiejszych czasach sztywne trzymanie się tych zasad byłoby niemożliwe ale… – głęboko wierzę, że za wszystkim stoi jakiś powód. Każdy ma swoje “dlaczego”.
W swoim życiu przyjęłam jedną zasadę – chcę żyć spokojnie, bez zbędnego stresu i nerwów. Wiedząc, jak reaguje moje ciało – staram się unikać sytuacji, rozmów, słów w których mogłabym niepotrzebnie nakręcić się na negatywne emocje. A jedną z takich rzeczy jest… nie mówienie o innych źle.
Krytykowanie innych nie sprawi, że zaczną się lepiej zachowywać. Tym bardziej – gdy mówi się o tym za ich plecami…
0 komentarzy