Wielu Polaków (jak nie wszyscy) narzeka na narodowy fundusz zdrowia. Źe długie kolejki, że długo się czeka, że chamsko, niekulturalnie i niesmacznie. Gdy dziś spędziliśmy pół dnia w przychodni – zrozumiałam. NFZ zaorał pole! Stworzył taki biznesplan, którego nie powstydziłby się niejeden uczestnik programu Dragon Den!
Typowy dzień w NFZ
Recepcja.
Aby do niej dojść trzeba wejść po schodach. Nie ma podjazdu. Dla osoby młodej to pikuś, ale dla starszej pani poruszającej się o kulach – to niemiłosierny trud.
W recepcji pani – jak to w państwówce:
– Dowód – w domyśle – poproszę dowód osobisty. – Budynek 4.
Aha. Ok, dzięki.
– A… gdzie jest budynek 4?
– Widzi te drzwi? Na końcu korytarza w lewo.
Idziemy przez korytarz. Stare kafelki, obdrapane drzwi, pękający, odpadający tynk. Drewniane ławki po bokach korytarza złączone drewnianą deską. I ten smród moczu… . Ohyda!
Budynek 4.
Do budynku nr 4 było kilkaset metrów. Droga prowadzi kolo kasztanowca. Cały chodnik, ulica w kasztanach i łupinkach po nich. Dla osoby młodej nie ma problemu by po nich przejść. Dla osoby starszej, która nie jest tak zwinna – strach. Czy się nie poślizgnie, nie nadepnie, nie przewróci się? Czy kasztan nie trafi w głowę spadając z drzewa?
W budynku nr 4 widać tylko ochroniarza:
– Przepraszam, mam tu skierowanie od lekarza, czy jest tutaj jakaś recepcja?
– Nie ma. Proszę pójść do pielęgniarek, to 2 drzwi po prawo.
W pokoju socjalnym są 3 pielęgniarki. Jedna z nich bierze skierowanie i informuje mnie, że lekarz jest w budynku nr 4a. Tam musimy się udać.
Budynek 4a.
Budynek był zamknięty na klucz. Pielęgniarka otworzyła go i wpuściła nas wraz ze starszą panią. Po kilku minutach przyszedł lekarz. Po obejrzeniu pacjentki powiedział:
– Tu jest skierowanie na zatrzymanie pani w szpitalu. Proszę udać się znów do recepcji, zarejestrować się i wrócić do budynku nr 4.
I wtedy zrozumiałam! NFZ miał najlepszy biznesplan w historii! Logika:
1. Stwórz instytucję, na którą będzie trzeba obowiązkowo płacić – by później móc mówić, że jest za darmo.
2. Stwórz takie miejsce pracy, do którego nie chce się chodzić, które jest przygnębiające i nie rodzi w tobie potrzeby rozwijania się.
3. Stwórz miejsce, w którym odechciewa ci się żyć, wszystko staje się obojętne, o wyleczeniu nie wspominając.
4. Stwórz limity miejsc tak, by nikt nie mógł się dostać zmuszając go do korzystania z prywatnej, innej firmy wciąż i tak płacąc tobie.
Któregoś razu słuchałam audycji jednego z psychologów, który mówił o wpływie wystroju. Mówił, że kiedy mieszkamy w nowym bloku – dbamy o części wspólne (klatki schodowe), o swoje mieszkanie. Jest ładnie – i chcemy otaczać się ładnymi rzeczami. Ale kiedy zamieszkamy w obskurnej kamienicy – nie chce nam się dbać o jej wygląd, czystość, porządek, zapach i bardzo często też mieszkania w takich kamienicach nie wyglądają najlepiej; bo wnętrze klatki schodowej, otoczenia bloku tak właśnie na nas działa.
Jak więc pacjent ma wrócić do zdrowia, dobrej kondycji, kiedy będąc na swojej sali widzi popękane ściany, brudną biel, a na korytarzu śmierdzi moczem, jest ciemno, ponuro, ławki są poprzybijane do siebie dechami?
Chciałoby się Wam wracać do zdrowia w takim miejscu? Albo w nim pracować dzień w dzień?
Mieszkam od jakiegoś czasu w Barcelonie, prowadzę działalność w Polsce, więc jak nie patrzeć przymusowe 1200 zł płacę i nie wiele z tego mam. Tak jak zauważyłam: wiele instytucji NFZ nadaje się do rozbiórki, albo co najmniej zgłoszenia do SANEPIDU! Ja z kolei od wczoraj nocuję w szpitalu w Barcelonie, jako osoba towarzysząca. Obsługa… jak w hotelu. A wszystko w ramach prywatnego ubezpieczenia: 40-60 euro miesięcznie, w zależności od osoby. I zastanawiam się, po cholerę ja wydaję 1200zł na ZUS, bo przecież chorując idę prywatnie do lekarza bo brakuje miejsc, w polskim szpitalu wg.mnie ludzie to już tylko umierają, a na emeryturę nie mam co liczyć… Może dobrym pomysłem jest sprywatyzowanie szpitali w Polsce?? Widząc przykłady, naprawdę stwierdzam, że z chęcią wydałabym 300zł na prywatne ubezpieczenie i lepsze leczenie, niż na przyszłą-niewiadomą emeryturę i kiepskie warunki leczenia…
Wg mnie powinien byc wybor czy chcesz się leczyc prywatnie czy panstwowo. Moze to by podnioslo nawet nie standardy ale szacunek(?)
Tez nie rozumiem dlaczego bedac zatrudniona na etat musisz placic skl.zdrowotna z DG. Ale z 2 str rozumiem – hajs musi sie zgadzac ;) chore!
Haha, widzisz… i tak to właśnie jest w naszej kochanej Polsce z jej politykami :P Fajnie byłoby żyć w świecie, w którym można iść do lekarza, nie siedzieć w kolejce, i nie martwić się, czy koniec końców, mając 70 lat będzie mnie stać na leczenie, bo przecież emerytury prawie w ogóle mieć nie będę…
EE tam ja pracuje i nie narzekam :D to znaczy narzekam ale po cichu.
A i 8 lat temu gdy byłam w pierwszej ciąży byłam dwa razy w szpitalu, co tam smród moczu, to pikuś przy tym, że wieczorem, cała ściana pokrywała się… karaluchami! A co! Takie rozrywki. :)
Zlituj się błagam Cie i nie mów mi takich rzeczy! Jestem przed ciaza! ???
E tam, w ciąży jest być fajnie, gorzej jest być w szpitalu ale to też jest do przejścia :). Będzie dobrze. :)
Tragedia. System zdrowia to jeden z powodow, dla ktorego nie mam ochoty wracac do Polski…
Sluzba zdrowia to jeden z powodow, dla ktorego nie zachecam :D
Wchodzisz na własną odpowiedzialność…masakra
Dzisiaj się właśnie dowiedziałam, że ten szpital jest wpisany na listę zabytków i NIC tam nie może być zmienione bez zgody konserwatora. Ale serio? – nawet KRZESŁA?! Smród moczu?
Nie wierzę.
Czy to jest szpital Praski? Zawsze jak tam jestem i kogoś odwiedzam to od razu gorzej się czuję
Dzieciątka Jezus… . Cos w tej nazwie jest bo pacjent (mlody facet) kiedy mial wejec do gabinetu przeżegnał się ?
Masakra… :D nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać
Dokladnie! My czulismy sie jak w filmie. Panstwo w panstwie