Nie ma nic gorszego od fotografii. A dokładniej fotografii z miejsc, w których nigdy nie byliśmy. W internecie jest mnóstwo zdjęć. Są to albo zdjęcia profesjonalistów, albo blogerów, albo naszych znajomych – często są to podrasowane zdjęcia. I często im zazdrościmy. Bo byli. Bo widzieli. Bo tu tego nie ma. Bo gdy Ty wyglądasz przez okno nie widzisz oceanu, lwa, palm, czy wieży Eiffla. Nie jest tak? Kręci nas egzotyka. To właśnie jej zazdrościmy. Ale czy faktycznie jest Ci to do szczęścia potrzebne?
“Mój jest ten kawałek podłogi” – och, znasz te słowa, prawda? Na pewno znasz! :)
Wiesz jakie dla mnie są najlepsze wakacje i najlepszy wypoczynek? Kiedy mogę wyskoczyć poza Warszawę na wieś. Wtedy nieważne jest co mam na sobie. Czy moje ubrania są markowe, czy mam najnowszego iphona, czy jestem perfekcyjnie umalowana, a ta bluzka pasuje do tych spodni. Tu, na wsi, na moim kawałku podłogi nieważne jest jakiej marki mam buty. Nikt nie patrzy na to czy są to nike, czy kalosze z ogrodnika. Tu zakładasz jasną bluzę i jasne spodnie. I tylko to jest ważne – by zawczasu zobaczyć kleszcza.
I ubierasz te kalosze, botki czy cokolwiek. Zakładasz dres i szalik i czapkę. I idziesz do lasu na spacer. Idziesz nad rzekę i wzdłuż rzeki. Przez drzewa pozwalane przez bobry. Nie zakładasz markowych ciuchów. W lesie i tak mogą Ci się podrzeć. Nie zakładasz super modnych butów, bo i tak je sobie porysujesz od gałęzi.
Gdy wyjeżdżasz na wieś nie tęsknisz za prestiżem. Nie tęsknisz za likeami, zasięgiem i ilością osób odwiedzających Twój facebook czy blog. Szczerze? W nosie masz to wszystko – bo jesteś w innym świecie. Tu masz rzekę i milion ptaków. My je dokarmiamy. Średnio zjadają 5kg ziaren w ciągu tygodnia – dlatego mamy ich tu tak dużo. Mamy tu spokój. Wolność. Przestrzeń. Spacery bez spalin. Brak ludzi. Czy zamieniłabym to na Paryż, Wiedeń czy Wenecję? Toskanię, Lizbonę lub Pragę? Zdecydowanie nie. Bo zwiedzać mogę. Pewnie że mogę! Zwiedzać świat i wklejać te podrasowane zdjęcia. Ale tak na prawdę to tu na wsi mam pełnię szczęścia. To tutaj jestem wolna. I tutaj nie liczy się nic więcej niż zawołać psy, wziąć kubek grzańca, butelkę piwa czy kieliszek wina i pójść nad rzekę. Przejść się po okolicy. Zobaczyć jak wysoki jest poziom wody i ile drzew zostało zwalonych przez bobry. To są nasze problemy. To tutaj – na wsi – wiesz co jest w życiu na prawdę ważne – a o czym ludzie z miast często zapominają.
zgadzam sie w 100% z Toba odnośnie potrzeb dotyczących spędzania czasu na tak zwanym łonie: )))
faktycznie potrzeby maleja, a czas jakoś płynie wolniej. Zwraca sie uwage na rzeczy, których nie zauważa sie w mieście
a tak na marginesie – na prawde fajne są te zdjęcia – a ciasteczka – mniam – wyglądaja baaaarzo smakowicie.. Może jakas zakładka z przepisami……..
Tak też wygladaja nasze wakacje, gdy przechodzimy w wersję offline. Z tego roku przypomina mi się świętowanie pierwszej rocznicy ślubu na plaży w Maladze – z cebulką na głowie, w dresie na tyłku i z szampanem w dłoni. Idealnie ;-) PS. ” I tylko to jest ważne – by zawczasu zobaczyć kleszcza” PADŁAM :D
Kocham takie połączenia <3 !!!! dres i szampan :D
Nooo te kleszcze to u nas plaga :/ poszliśmy na spacer po ścieżce (!) wydeptanej ścieżce – nie to że po wysokich trawach się chodziło i co? I Dawid ściągnął z moich spodni za jednym razem aż 6 kleszczy!! a ja z niego tylko 4 :D