Dlaczego tak trudno odnaleźć szczęście w codzienności?

utworzone przez | sty 14, 2020 | żyć lepiej | 0 komentarzy

Mam taką przyjaciółkę, przecudowną dziewczynę, choć w naszym wieku to powinnam raczej powiedzieć “kobietę”, która jest dla mnie szalenie ogromną inspiracją. Ta dziewczyna (bo my to takie dziewczyny jesteśmy, bardziej szczęśliwe niż poważne) przywraca mi radość, spokój, kiedy czuję, że mam spadek formy. Kiedy czuję się przygnębiona – dzwonię do niej aby tylko usłyszeć jej głos.
Moja przyjaciółka, ta dziewczyna, prowadzi hashtag na instagramie #szczęściejestproste.
I ludzie oznaczają Kinkę, i oznaczają ten hashtag. Pokazują, że szczęście jest proste.
I w czasie takiej chandry, takiego gorszego dnia zastanawiam się – dlaczego tak trudno odnaleźć nam szczęście w codzienności?

Dlaczego tak trudno odnaleźć szczęście w codzienności?

Niedawno miałam gorszy okres. Tak już czasem bywa, jest trochę ciężej, czegoś nie rozumiemy, z czymś się nie zgadzamy… Mamy poczucie niesprawiedliwości, bezradności. Czujemy, że chcemy zmiany, ale ta zmiana w żaden sposób nie jest od nas zależna, więc frustrujemy się jeszcze bardziej i jeszcze bardziej chodzimy nieszczęśliwi, przygaszeni, przygnębieni, nijacy. Trudno nam odnaleźć szczęście w codzienności, a jeśli nawet uraczymy chwilę miałkim uśmiechem, niesymetrycznym uśmiechem, podniesionym prawym kącikiem ust – nie przypiszemy chwili większego znaczenia. Znów weźmiemy głęboki wdech, uniesiemy brwi marszcząc czoło, oczy nasze posmutnieją a usta ułożą się w niemy uśmiech przez zaciśnięte mocniej wargi.
To prawda, że kobiety cierpią w milczeniu.
A może jest to domena ludzi, którzy nie chcą po prostu robić krzywdy innym? Nawet, jeśli ta “krzywda” to powiedzenie czegoś o drugiej osobie źle, nawet, jeśli to “źle” jest prawdą?

Jedno jest pewne – trudno nam jest odnaleźć szczęście, kiedy czujemy się psychicznie źle.

I nim przejdę do sedna mojej opowieści, chciałabym Wam przytoczyć jeszcze jedną historię.
Jako dziecko, a nawet i teraz, mając te prawie trzydzieści lat, uwielbiałam oglądać taką bajkę – Świat według Ludwiczka.
Główny bohater, Ludwiczek, miał za karę całej szkole przedstawić referat: jakie jest prawdziwe znaczenie święta dziękczynienia.
Ludwiczek nie wiedział jakie jest prawdziwe znaczenie tego święta, kłopotał się. Pytał mamę, ale ta powiedziała mu, że w tym dniu najważniejszy jest indyk – aby indyk był dobrze wypieczony! Kiedy natomiast zapytał tatę o prawdziwe znaczenie święta dziękczynienia – ten powiedział, że jest to zjazd wszystkich krewnych, których nie lubisz.
Koniec końców, w czasie, kiedy cała rodzina kłóciła się przy wspólnym stole, Ludwiczek chcąc uratować indyka przeleciał przez cały stół i wylądował głową w cieście z dyni. I wtedy cała rodzina przestała się kłócić. Wszyscy stali się dla siebie mili, zaczęli prawić sobie komplementy…
W czasie szkolnego wystąpienia, jako prawdziwe znaczenie święta dziękczynienia, Ludwiczek podał… – ciasto z dyni.
To ciasto z dyni, dzięki któremu wszyscy przestali się kłócić i zaczęli w końcu się zauważać, w końcu być dla siebie miłym.

Kiedy obserwuję zdjęcia osób używających hashtagu #szczęściejestproste, widzę momenty. Uchwycone chwile radości, spokoju, bycia razem lub samemu ze sobą.
Widzę “kawałek ciasta z dyni”.

Trudno jest nam odnaleźć szczęście w codzienności, jeśli dookoła nas jest krzyk, bełkot myśli, problemów. Trudno jest nam skupić się na tym co tu i teraz, kiedy rzeczy tak bardzo dla nas ważne – idą źle i nie mamy na to wpływu. Trudno jest nam odnaleźć szczęście, być szczęśliwym, skoro ciągle coś, ktoś.
Trudno nam jest być szczęśliwym, skoro martwimy się o przyszłość a przeszłość ciągle się nawarstwia i nie mamy wpływy na zatrzymanie tego efektu kuli śnieżnej.

Kiedy ostatnio miałam gorszy okres, taki naprawdę ciężki, taki, który nie pozwalał mi się uśmiechać, wysysał ze mnie energię – sięgnęłam po mój kawałek ciasta z dyni.

W sylwester pojechałam na wieś. Przy ognisku, w rękawiczkach z szorstkiej wełny, z kieliszkiem nalewki i muzyką w tle – obserwowaliśmy gwiazdy nad koroną drzew iglastych. Wdychałam zapach ogniska, palonego drewna. Słuchałam dźwięków trzaskających w ogniu igieł. Rozmawialiśmy jakby czas się zatrzymał.
Kiedy nastał piątek, dzień pracy, już w czwartek wieczorem spakowałam wszystkie niezbędne rzeczy i po pracy – pojechałam od razu na wieś.
Jak najmniej czasu chciałam spędzić z myślami o problemach.

Czas sam na sam.
Zapach lasu.
Inne otoczenie.
Odpoczynek myśli.
Płacz?
Upust emocji?

Żeby móc być szczęśliwym mimo codzienności, mimo rutyny – każdy z nas powinien znaleźć swój kawałek ciasta z dyni. Coś, co sprawi, że zatrzyma się czas. Obudzą się myśli, a dźwięki, gwar, chaos umilkną.
Każdy z nas powinien znaleźć dla siebie coś takiego, co sprawi, że świat się nagle obudzi. Oczyszczą się myśli, oczyści się głowa, weźmiemy głęboki wdech, zamkniemy oczy i pomyślimy sobie, a może nawet i powiemy na głos, “matko, ale mi dobrze”. Te pięć minut, które sprawi, że zaczniemy słyszeć i dostrzegać.

Moimi wyciszaczami dnia codziennego, najczęściej są kawa pita na kanapie w kompletniej ciszy tuż przed wyjściem do pracy, i kawa parzona tuż po powrocie do domu – w filiżance. Obowiązkowo w filiżance.
To jest cisza, która pozwala uspokoić umysł, myśli i osiągnąć równowagę – zakończyć etat i zacząć domowe życie.
To porządek w mieszkaniu, który swoją harmonią nastraja myśli do spokoju.

Aby móc osiągnąć szczęście w codzienności – każdy z nas powinien dowiedzieć się co lubi jego ciało, co lubi jego umysł, co im sprawia radość. Co sprawia, że zamykamy oczy i zatrzymuje się czas…

A jeśli poczujesz, że potrzebujesz tak bardzo, bardzo mocno przytulić się – po prostu podejdź do swojego faceta, przytul się do niego, zarzuć jego ręce na siebie i powiedz “przytul mnie, nic nie mów, o nic nie pytaj, tul mnie tak długo, nim poczuję się lepiej”. I zwróć wtedy uwagę na to co czujesz.

Szczęście jest proste.
Wymaga tylko uwagi…

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *