Czarny protest oczami dziecka

utworzone przez | wrz 23, 2016 | żyć lepiej | 0 komentarzy

Moja mama jest bardzo dzielną kobieta. Urodziła dwójkę dzieci, choć dziś ma już tylko jedno. Ona została postawiona przed nieznanym: młoda kobieta, świeża mężatka. Matka niepełnosprawnego dziecka. Konserwatywni rodzice. I mąż – pracujący na 2 etaty.

Moi rodzice byli kimś więcej, niż rodzicami na pełen etat. Życie z niepełnosprawnym, ciężkim dzieckiem to wysiłek. To dźwiganie. To wkładanie do samochodu, przenoszenie na wózek i łóżko kilka razy dziennie. To przewijanie, kąpanie, czyszczenie. To przynieś, podaj, pomóż. To znoszenie dziwnych spojrzeń na ulicy.

czarny-protestJa niepełnosprawność znam z innej strony – ze szkoły, z przedszkola.

Tylko ja wiem, ile razy słyszałam krzyki brata, bo ktoś mu dokuczał. Bo ktoś podbiegł do niego, uszczypnął, ciągnął za włosy – a on nie był w stanie zareagować. Przecież nie dogoni i nie dosięgnie dziecka, które wskoczyło na drugi schodek. To ja widziałam każdy jego płacz z bezradności. To ja widziałam jak jest upokarzany przez wychowawców w szkole – integracyjnej. Tylko ja wiem, ile razy musiałam stawać w jego obronie.

Czasami zastanawiam się, czy gdyby on wciąż żył, byłabym z Dawidem. Czy mimo wszystko wyjechalibyśmy na Mazury gdzie pierwszy raz się zobaczyliśmy? Czy wtedy też tak często (jako dziecko) wyjeżdżała bym na Śląsk do Dawida, zostawiając brata w domu? Czy wtedy Dawid by do nas przyjeżdżał? Czy rozumiał by to, że nie mogę wyjść z domu, bo muszę być przy bracie?

Czasami zastanawia się, czy była bym dziś tak bardzo szczęśliwa, gdyby on żył?

czarny-protest-mynaswoimGdy chodziłam na studia, moja uczelnia była pozornie przystosowana dla wózkowiczów. Czasami działała jedna winda – ta, gdzie drzwi otwierało się ciągnąć je do siebie. Między windą a drzwiami było za mało miejsca, jak na tak duży wózek jaki miał brat. A jeśli chodzi o aule… – one nie były w żaden sposób przystosowane dla wózkowiczów. Mógłby być na dole auli – ale nie miał by żadnego stolika, na którym mógłby pisać notatki. O laboratoriach nie wspomnę.

Mój brat był bardzo inteligentną osoba. Szybko liczył w pamięci, dużo czytał, lubił ciekawostki i techniczne rzeczy. Mogłam z nim porozmawiać na każdy temat. Jego jedyną wadą było to, że nie ruszał nóżkami – rozszczep kręgosłupa. A co gdyby był… warzywem? Gdyby nie było z nim żadnego kontaktu? Gdybym nie mogła z nim kłócić się, grać w statki i bierki? A co gdybym musiała, jak niemowlakowi, wycierać mu co chwilę buzię bo by się ślinił? Gdybym co chwilę musiała mu poprawiać głowę by była prosto?
W naszej szkole integracyjnej i takie dzieci były. Nie wyobrażam sobie jak ciężko mają ich rodzice.

Czy ja bym usunęła ciążę, gdybym wiedziała, że moje dziecko będzie niepełnosprawne? Nie wiem!

Ale wiem jedno – chciałabym mieć wybór. Chciałabym mieć czas na oswojenie się z sytuacją, na przemyślenie i na podjęcie decyzji. Na dzień dzisiejszy nie wiem, czy była bym tak silna jak moi rodzice. Nie wiem czy udźwignęła bym trud wychowywania niepełnosprawnego dziecka w kraju do nich nie przystosowanego. W kraju, w którym przez niewiedzę lekarzy i brak umiejętności leczenia niepełnosprawnego dziecka zmarł mój brat.

 

skomentuj-1

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *