Co podarować komuś, kto ma wszystko

utworzone przez | gru 22, 2020 | Lifestyle | 0 komentarzy

Znacie te rodzinne rozmowy, w których próbujecie “wymusić” na kimś podpowiedź, chociaż najmniejsza wskazówkę, co kupić na prezent? U nas takie rozmowy były przy każdej możliwej okazji. Czy to urodziny, czy Święta Bożego Narodzenia, zawsze słychać było tę samą odpowiedź: nic. Nic nie chcę! Naprawdę mam wszystko.

– No ale chociaż coś małego, symbolicznie…  – za każdym razem mówiła moja mama, próbując przekonać nas do prezentu.

Aż pewnego dnia wpadłam na pomysł, co chciałabym dostać!  Co nie kosztuje wcale dużo, jest symbolicznym drobiazgiem, a sprawi mi ogromną radość! Wpadłam na pomysł, który przerodził się w naszym domu w tradycję.

 

Prezent dla kogoś, kto ma wszystko

 

Trudno jest przekonać kogoś, że nie chce się żadnego prezentu. Trudno tym bardziej, kiedy dorastało się w takiej tradycji i kulturze. I choć mogłabym napisać “odkąd pamiętam, w naszym domu dawało się prezenty…” to jestem przekonana, że tak powiedziałaby każda z Was.

W czasach, w których mamy dostęp do wszystkiego, kupowanie prezentów stało się czymś naturalnym. A może nawet stało się obowiązkowe? W końcu, kto z nas nie zna zwrotu, że nie wypada przyjść do kogoś z pustymi rękami…
Butelka wina, ciasto, kwiaty – tak symbolicznie, na wejście, z najlepszymi życzeniami.

Ale o ile przychodząc do kogoś w gości, dajemy coś, co zaraz szybko zniknie, tak z prezentami Świątecznymi jest inaczej. Zazwyczaj dajemy wtedy coś, co zostanie z nami na lata, do następnych urodzin, do następnych Świąt. I tak co roku. Jeden prezent od męża, jeden prezent od rodziców, jeden prezent od teściów, babci i cioci. Jeden prezent sześć razy kilka razy w roku, przez kilka lat.

W pewnym momencie już nie miałam sił tłumaczyć mamie, że naprawdę nie chcę żadnego prezentu. Że ja nie zmieniam biżuterii, jeden wisiorek mi w zupełności wystarczy, a kubków i miseczek mam wystarczającą ilość. 

W końcu powiedziałam mamie wprost: mamo, wydasz pieniądze, stracisz nerwy i czas, i kupisz mi coś, co schowam do łóżka, z czego nie będę korzystać i tylko będzie się kurzyć i zajmować miejsce. To naprawdę nie ma sensu.

I choć te słowa były dla mojej mamy bardzo przykre, bo moja mama to ten typ człowieka, który ostatnią koszulę by oddał, byle sprawić drugiej osobie radość, to udało nam się znaleźć inne rozwiązanie. Rozwiązanie, które uszczęśliwia nas wszystkich.

Już drugi rok z rzędu, w ramach Świątecznego prezentu, każdy z nas daje kwotę, którą przeznaczyłby na prezent i przelewa te pieniądze na schronisko.
W tamtym roku pieniądze przelaliśmy Ośrodkowi rehabilitacji zwierząt chronionych w Przemyślu. W tym roku – wesprzemy Przytulisko w Jadowie, kupując wirtualną paczkę karmy lub wizytę u weterynarza.

 

 

Bo prawda jest taka, że wszelkie prezenty to tylko symbole. Chwilowe radości, przedmioty, których przybywa, ale które nie zmieniają naszego życia. Nie wpływają na nasz status ani komfort życia. To tylko przedmioty na tu i teraz.

A dla schroniska – to możliwość wykarmienia zwierzaka. To możliwość zakupienia kropel przeciw kleszczom i możliwość ocieplenia budy. A przede wszystkim – to możliwość uratowania kolejnego życia.

Nic co może być wszystkim.

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *